Make-up story
Maznąć trochę podkładu, przypudrować. Na oko cień, rzęsy, na pyszczek błyszczek. Przed wyjściem do pracy kobiety mają na to na ogół pięć minut. Są takie, które malują się godzinami. O co chodzi w makijażu? Dogmat, moda czy konieczność...
Są fanki gotowe poświęcić na makijaż nie tylko więcej niż pięć minut, ale potrafią, jak malarz przy palecie, tkwić przed lustrem wiele godzin, tworząc nowe kompozycje, mieszając kolory. Słodko-gorzka czekolada, niebieska zimowa nimfa, zielona cytryna... to pomysły jednej z polskich blogerek makijażu.
„Ja robię to godzinę. Dzięki temu mam nieskazitelnie rozprowadzony i przypudrowany podkład, umalowane brwi, kreski na powiekach i na tzw. dnie oka, dwa cienie, róż, korektor i błyszczyk” – pisze forumowiczka na jednym z forów urody.
Najsłynniejsza blogerka makijażu to Panacea81. Nazywa się Lauren Luke, ma 25 lat i mieszka w South Shields w północnej Anglii. Zdobyła sławę, robiąc makijaż w stylu gwiazd – Amy Winehouse, Cheryl Cole. Opisywała to, co robi, dodając rady. Make-up a la piosenkarka Leona Lewis zrobiony na sobie samej obejrzało na YouTube 2,6 mln internautek, a la Britney Spears – 1,2 mln. W sumie instrukcje najbardziej znanej makijażystki świata przekroczyły 40 mln odsłon.
Teraz ta była dyspozytorka w firmie taksówkowej ma kanał makijażowy na YouTube z 210 tys. zarejestrowanych fanek, stronę internetową, felieton w „Guardianie”. Udziela wywiadów, pisze do „Vanity Fair” i „Elle”, sygnuje serię kosmetyków do makijażu. Można nie malować się jak Amy Winehouse, ale zasadę, że bez makijażu nie wychodzi się z domu, w ciągu ostatnich 40 lat kobiety przyswoiły jako dogmat. Czy to zasługa marketingu, czy wiary w to, że umalowana twarz oznacza postęp cywilizacyjny jednostki? Jakkolwiek by było, make-up, choćby było nim tylko umalowanie rzęs, stał się obowiązkiem podstawowym jak umycie zębów.
Jeśli ktoś nie chciałby się męczyć codziennie, może sobie zaaplikować makijaż permanentny ust i brwi (od 350 do 1000 zł) albo trwałe przedłużenie rzęs (od 500 do 1200 zł). Rzut oka na gwiazdy nieumalowane, które można obejrzeć na portalach plotkarskich, utwierdza w przekonaniu, że bez makijażu kobieta nie jest kobietą. Wystarczy zobaczyć, jak one okropnie wyglądają, by się przekonać, jakie cuda może zdziałać makijaż. I rzeczywiście, może – o ile solidnie się nad nim popracuje.
Paradoksy
Na prezentacji modnej amerykańskiej marki Bobbi Brown, która weszła na polski rynek, wizażysta Eduardo Ferreira odprawiał swoją liturgię makijażu przez półtorej godziny.
Rzęsy tylko czarne – mówił, nakładając na twarz modelki kolejne kosmetyki. – Chyba że jesteś bardzo jasną blondynką albo rudą, wtedy ostatecznie może być brązowy lub szary. Ale niebieski i zielony – nigdy. Będziesz z tym wyglądać jak na balu klaunów. Konturówka do ust – zawsze po szmince – ciągnął swój wykład. – Jeśli szminka się zmyje w czasie kolacji, zostajesz z głupio obrysowanymi ustami.
– Kluczem do piękna jest korektor – podsumował seans, dzięki któremu modelka wyglądała pięknie. Jej twarz była całkiem naturalna. Właśnie na tym polega sztuka współczesnego makijażu – i zarazem jego paradoks. Im dłużej się nad nim pracuje, tym naturalniejszy ma być efekt końcowy.
To całkiem inaczej, niż było w latach 60., kiedy w Europie Zachodniej sztuka makijażu stała się powszechna. Max Factor wystąpił z perłoworóżową szminką, Mary Quant zawojowała rynek tanimi, kolorowymi cieniami. Wtedy należało mieć rzęsy grube jak łapy tarantuli, niebieskie powieki, perłowe usta i karnację, jakby przed chwilą zakończyło się seans w solarium.
Moda się zmieniała. Raz usta były czerwone, raz beżowe, błyszczące albo matowe. Oko pociągnięte ostrą kreską eye-linera (zwłaszcza po filmie „Kleopatra” z Elizabeth Taylor, u nas z Kaliną Jędrusik), to znów „zadymione”, mętne smoky eye z lat 80., które nosiła Madonna. Lata 90. przebiegły pod hasłem twarzy „nude”, jaki rozpowszechniła Kate Moss. W obecnej dekadzie króluje wypracowany, chociaż naturalny make-up z jasnymi ustami – to Scarlett Johansson.
Co parę lat w makijażu dochodziło do nowej „rewolucji”. W 1990 r. był to Touche Eclat – lekki podkład Yves Saint-Laurenta, w 2000 r. szminka Lipfinity Max Factora, która pozwalała jeść, pić, całować się, wytrzymywała nawet wizytę u dentysty.
– Makijaż może skorygować kształt twarzy, wymodelować kości policzkowe, przywrócić twarzy symetrię – twierdzi Wojciech Rostkowski, makijażysta firmy Max Factor. – Podkład wyrównuje kolor skóry, róż daje efekt świeżości. Tusz do rzęs daje spojrzeniu głębię i optymistyczny wyraz.
Czytaj więcej na stronach rp.pl
Chcesz przeczytać więcej o zdrowiu, urodzie i modzie? Przejdź do serwisu uroda.zyciewarszawy.pl
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.