Projekty z głową
Profesja kapelusznika to we współczesnym polskim pejzażu niemal taka sama rzadkość jak zawód gorseciarki. Kontynuuje ją w Warszawie Marta Ruta. Jej sklep i pracownia prowadzone od pięciu lat na ulicy Solec 97 przylegają do zakładu kaletniczego teściów – rękodzieło i rzemiosło dosłownie idą tu w parze.
Tylko dla kobiet
Moja praca jest moim życiem – mówi Marta Ruta. Rozmawiamy w bardzo przytulnym wnętrzu wypełnionym czapkami i kapeluszami, siedząc wygodnie na kanapie, korzystając z wolnej chwili, gdy Marta nie jest zajęta klientkami. Najbardziej zachwycają mnie modele nawiązujące do lat czterdziestych, małe pastylki zainspirowane latami pięćdziesiątymi – wykonane z mięciutkiej pilśni – i opaski z woalkami.
Mężczyźni nie znajdą tu nic dla siebie. Projektantka programowo zajmuje się tylko kobiecymi głowami. – Nie lubię współpracować z panami. Są bardzo ciężcy we współpracy. Mam kilku klientów, ale stanowią wyjątek. Kobiety są elastyczne i wrażliwe na modę. Mężczyźni przychodzą z czapką, którą nosili od piętnastu lat i przywiązali się do niej bardziej, niż do swojej żony i chcą mieć dokładnie taką samą – opowiada projektantka.
Marta Ruta nie szyje w pracowni od świtu do zmierzchu. Rytm pracy wyznaczają zamówienia – także od teatrów i designerów, którzy potrzebują fantazyjnych nakryć głowy dla swoich modelek noszących ubrania z kolekcji, a więc utrzymane w jednorodnym stylu. Tak się dzieje regularnie. Coraz więcej Polek – bo nie tylko warszawianki odwiedzają pracownię Marty Ruty, ale także zagraniczne klientki, głównie nasze emigrantki – zamawia kapelusze, by nosić je równie często, jak kobiety na całym świecie w sytuacjach, gdy bez nich po prostu pokazać się nie wypada.
Niegdyś popularne, zniknęły z polskich głów w czasach komunizmu – okresie posępnej brzydoty. Ponieważ tradycja kapelusznicza została u nas niemal zupełnie przerwana, intryguje mnie, jak Marta Ruta nauczyła się je szyć. – Myślę, że nie ma i nie było na żadnej Akademii Sztuk Pięknych ani w żadnej szkole projektowania katedry kapeluszy. Dawniej można było zdobyć taki fach, ucząc się u pani modystki na zasadzie relacji mistrz – uczeń. Ja nauczyłam się sama, metodą prób i błędów. Mam wykształcenie odzieżowe, potrafię szyć. Dostrzegłam dla siebie niszę w postaci kapelusznictwa. Nie miałam do tego żadnego przygotowania technicznego. Cały czas się uczę, poszukuję. Dbam o to, by się rozwijać. Nie chcę mieć poczucia, że wszystko potrafię i osiąść na laurach. To będzie oznaczało, że się zestarzałam – twierdzi Marta.
W kapelusznictwie zbyt wiele się dzieje, by pozwolić sobie na zastój. Zmienia się moda, technologie, wchodzą nowe materiały. Marta ma bardzo dobry kontakt z hurtowniami półfabrykatów w Niemczech, Czechach i Wielkiej Brytanii. Wszystkie nowinki docierają do niej za ich pośrednictwem. Gdy widzi nowy materiał, bierze go do rąk, zaczyna nim bawić i zastanawiać się, co można z niego uszyć.
Jej projekty znajdują entuzjastki, bo coraz więcej kobiet na szarej warszawskiej ulicy ubiera się ciekawie. – Wielki potencjał tkwi w młodych ludziach, zdystansowanych do siebie i nie zadających sobie pytań, co powiedzą o ich ubraniach inni. Młode dziewczyny kupują woalki na grzebieniach i szalone toczki i gdzieś się w nich pokazują. Jeszcze nigdy nie widziałam tylu młodych ludzi w kapeluszach, co teraz – cieszy się Marta. Rocznie sprzedaje klientkom nawet trzysta modeli. Najczęściej to kobiety w wieku 25 – 45 lat, którym chce się jeszcze coś zmienić w swoim wyglądzie.
Komfort i luksus
- W dzisiejszych czasach nie ma pośród młodych ludzi zainteresowania rzemiosłem, chęci nauki rzemiosła. Klienci jeszcze niespecjalnie szukają rzeczy do noszenia oryginalnych i nietuzinkowych, zrobionych na specjalne zamówienie. Polacy są wciąż zachłyśnięci sieciówkami. Mają mało czasu, wpadają do sieciowych sklepów i kupują – często nawet nie to, co zamierzali. To łatwiejsze niż przyjść do pracowni i jak to się niegdyś mawiało – obstalować. Ale klientek mam coraz więcej. Działam w tej branży piętnaście lat, więc mam już spore doświadczenie. Przychodzą do mnie panie, które planują ślub albo mają w planie specjalne wyjście – mówi Marta.
Podczas całego procesu szycia kapelusza klientka ma pełny wgląd w pracę projektantki. Marta przygotowuje kilka propozycji. Klientka przychodzi na przymiarki, żeby kapelusz był idealnie dopasowany. Takie idealnie dobrane nakrycie głowy kosztuje kilkaset złotych. Najdroższy model – z wielkim piórem - został wyceniony na dwa tysiące złotych i został uszyty na pokaz mody przygotowany z okazji wejścia Polski do Unii Europejskiej. Najpierw nosiła go modelka, potem kupiła go Katarzyna Figura.
– Każda pani jest w superkomfortowej sytuacji uczestniczenia w wieloetapowej pracy. To mi się najbardziej podoba w tym, czym się zajmuję – bliski kontakt z klientką, poznawanie jej. Ona przestaje być dla mnie anonimową panią X czy Y. Spotykamy się, doradzam jej, delikatnie nakierowuję na taki projekt, w którym będzie jej najbardziej do twarzy. Poznaję jej styl i gust, ponieważ przychodzi do mnie w różnych kreacjach. Zawsze odradzam łączenie kapelusza z torebką, bo to od dawna niemodne, ani kapelusza z futrem – zdecydowanym tonem oświadcza Marta.
Ceni sobie współpracę z polskimi projektantami. Najlepiej wspomina duet Paprocki & Brzozowski. Do ich kolekcji pret-a-porter dla marki Reserved zaprojektowała dla modelek stroiki-kwiaty. Gdyby mogła wybierać spośród zagranicznych projektantów, chciałaby pracować z Brytyjczykami - kapelusznikami Philipem Treacym i Stephenem Jonesem, projektantami Johnem Galliano i Alexandrem McQueenem. Marta Ruta lubi designerów wyjątkowo kreatywnych i bawiących się modą. Wśród tych, których ceni najwyżej, wymienia jeszcze Kenzo, Jil Sander i Pradę. Miejmy nadzieję, że jej marzenia się spełnią!
Projekty Marty i więcej informacji na temat jej pracy znajdziesz na www.martaruta.com.
Chcesz przeczytać więcej o zdrowiu, urodzie i modzie? Przejdź do serwisu uroda.zyciewarszawy.pl
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.