Dookoła szafy: Fajnie jest być szafiarką
Pisze o sobie strojnisia i odżegnuje się od bycia trendsetterką. Moda ją bawi, a popularność - peszy. Jak blog szafiarski zmienił życie Morven, Szafiareczki?
Umawiam się z Morven niedaleko siedziby firmy, w której pracuje. Trochę niefortunnie, jak się okazuje: co chwilę ktoś macha do niej, uśmiecha się lub woła "cześć". Morven w rzeczywistości wygląda tak młodo jak na zdjęciach. W rozmowie z nią przebija jednak duża dojrzałość, świadomość samej siebie, odpowiedzialność, szacunek dla innych i siebie, a z drugiej strony pewna nieśmiałość i świeżość. Cechy te nieczęsto idą w parze.
Morven jest perfekcjonistką. Stara się doprowadzić wszystko do stanu idealnego: widać to na jej blogu, kiedy proponuje kolejne stylizacje zbudowane wokół jakiegoś ciucha. Jedno wie na pewno: szafiarstwo to hobby i zdecydowanie oddziela je od życia zawodowego. Mimo, że jedno i drugie przynosi jej wiele satysfakcji i radości.
Czym dla Ciebie jest szafiarstwo?
Zabawą. Niczym więcej. Nie chciałam być nigdy stylistką ani modelką, nie czytałam czasopism o modzie. Nosiłam rzeczy, jakie chciałam: czasami zgodnie z modą, a czasami wbrew modzie. No i zawsze ubierałam się w ciuchlandach – odkąd pamiętam, coś tam wygrzebywałam. Pierwszy raz do ciuchlandu trafiłam, będąc jeszcze licealistką. Zawsze coś kombinowałam, czasami coś przekombinowałam. Czasem ktoś mi mówił, że się fajnie ubieram, a ja ignorowałam modę i trochę się z niej śmiałam. Jest takie przysłowie, że się żaba zarzekała błota, a wpadła w sam środek. No i ja wpadłam w sam środek.
I teraz już czytasz pisma o modzie?
Nie nałogowo, nie fanatycznie. Zdarza mi się. Częściej niż kiedyś. Nie mam za dużo czasu, jestem dość zabieganą osobą. Jak kupię sobie jedną gazetę taką typu "babskiego", to czytam ją przez dwa-trzy miesiące. Ona sobie leży, a ja nie widzę sensu kupowania następnej, bo po co, skoro leży jedna nieprzeczytana.
A co poza tym szafiarstwo zmieniło w Twoim życiu?
Tak na co dzień, to raczej nic. Raz mi się zdarzyło, że rozpoznała mnie pani w Arkadii, w sklepie z butami. To mnie tak strasznie zawstydziło, że natychmiast stamtąd uciekłam. Czasami ktoś do mnie napisze, poprosi mnie o radę: np. jaką założyć sukienkę do butów, albo czy nie mogłabym zareklamować jakiegoś ciuchlandu na swojej stronie. Ale poza tym szafiarstwo jest niezauważalne, nie zmieniło mojego życia.
Zaglądasz czasem do archiwum swojego bloga?
Tak.
Widzisz jakieś drastyczne zmiany w swoim stylu? Albo w sposobie myślenia?
Drastycznych zmian nie widzę. Wprawdzie wiele dotychczasowych zestawów bym zmieniła, ale innych będę bronić jak niepodległości. Czuję, że się zmieniam, ale nie jestem w stanie do końca powiedzieć, na czym to polega. Myślę, że po prostu jestem perfekcjonistką. Zawsze mam tendencję, żeby coś ulepszać. Nie mówiąc już o poprawianiu tekstów: dostawić brakujący przecinek na przykład.
Jakie blogi wolisz oglądać: te uzupełniane codziennie, dokumentujące codzienny styl, czy te uzupełniane rzadziej, ale takie, których autorzy czasem pokazują stylizacje przygotowane specjalnie na potrzeby bloga?
Pół na pół, chociaż ostatnio z tendencją do tego pierwszego. Bardzo mnie razi sztuczność. Jeśli ktoś nie nosi tego, co pokazuje na blogu szafiarskim, to od razu to widać. Może dlatego od jakiegoś czasu staram się prezentować na blogu takie "zwyczajne" fotki, na których jestem ubrana tak, jak chodzę na co dzień. Myślę, że to, w co jestem ubrana dzisiaj, też się na blogu znajdzie. O ile będzie dobre światło i mój mąż będzie miał chwilę na zrobienie zdjęcia.
Blog szafiarski zmienił też życie Twojego męża?
Tak, zaczął się interesować fotografią. Gdy zaczynaliśmy, mieliśmy jeden stary, amatorski aparat fotograficzny, tak zwaną "małpkę". Teraz mamy porządną lustrzankę, trzy obiektywy, lampę i wciąż kupujemy coś nowego. Paweł rozkręcił się i zaczął robić nie tylko szafiarskie zdjęcia ze mną w roli głównej, ale np. fotografować ludzi, przyrodę, architekturę. Tak więc ja się wciągnęłam w temat mody, a on w temat fotografii.
A on wciągnął się troszeczkę w temat mody?
Też. To dla mnie trochę szok. Jak chodziłam po sklepach - zawsze to bardzo lubiłam, jak chyba każda dziewczyna - to on się trochę podśmiewał: "o, znowu spędzisz 3 godziny w centrum handlowym". A teraz, wyobraź sobie, on chodzi ze mną i też zaczął coś sobie wyszukiwać i eksperymentować. Ostatnio to właśnie on znalazł sobie coś ciekawego w H&M, a ja nie.
Lubisz H&M?
Tak... Nazywam ten sklep szatanem, ponieważ mogę spędzić tam bardzo dużo czasu. To faktycznie szafiarkowa Mekka. To pewnie dlatego, że H&M bardzo szybko reaguje na trendy. Jeśli coś się pokazuje na pokazie mody w Mediolanie czy Nowym Jorku, to dosłownie dwa tygodnie później oni już to mają. Za tę błyskawiczną reakcję się H&M lubi, chociaż trzeba przyznać, że jakość ubrań jest tam słaba. Czasami są to rzeczy niemalże jednorazowego użytku.
Miałaś jakieś objawienie sezonu wiosna/lato?
Na wiosnę i lato nie. Ale w zeszłym roku jesienią faktycznie miałam istne objawienie, czyli kolekcję Comme des Garcons w H&M. Wszyscy bardzo chcieli mieć rzeczy z tej serii, ale oczywiście w ciągu 15 minut większość zniknęła ze sklepu. Uwielbiam groszki. One są wzorem charakterystycznym dla Comme des Garcons. Ale, niestety, musiałam obejść się smakiem...
Twoje typy na nadchodzący sezon.
Prorok ze mnie żaden, ale wydaje mi się, że bardzo modne będą zwierzęce wzory – panterka, zebra. Niedawno kupiłam sobie rajstopy w panterkowy deseń. Ku własnemu zdziwieniu. Do tej pory nie lubiłam takiego wzoru, a teraz zaczął mi się podobać. Chyba jednak jestem ofiarą mody.
Masz w swojej szafie jakieś przeboje szafiarskie?
Mam tylko słynny naszyjnik z H&M.
Wszystkie szafiarki go mają?
Wszystkie nie, ale ja mam. To prawie jak odznaka przynależności do klubu. I to by było na tyle z szafiarskich przebojów - nie mam beżowych, "dziadkowych" spodni, nie mam też okularów "nerdów". Uważam, że strasznie przytłaczają buzię.
Jakie blogi szafiarskie lubisz?
Nie jestem już nastolatką, nie ubiorę się jak nastolatka, choćby z racji tego, że codziennie chodzę do pracy, gdzie obowiązuje mnie jakiś dresscode. Najbardziej inspirują mnie więc blogi szafiarek zbliżonych wiekiem do mnie. Moje ulubione to Pyza, Ewa, Ryfka. Ostatnio zaczął mi się strasznie podobać blog Blu. Bardzo sympatyczna dziewczyna, trochę okrąglejsza, ale pokazuje, że można się świetnie ubrać, nosząc rozmiar większy niż 36-38. Poza tym zawsze jest fantastycznie uśmiechnięta. Ale mówiąc tak zupełnie uczciwie, podzieliłabym swoje ulubione blogi na dwie kategorie. Pierwsza to blogi szafiarek, które bardzo lubię, ale z racji całkowicie odmiennego typu urody lub sylwetki mogę je wyłącznie podziwiać. A druga kategoria to takie, z których mogę ściągać pomysły, więc to robię i interpretuję po swojemu.
Często zdarza Ci się inspirować innymi?
Właściwie tak... Ale z drugiej strony, gdybyś mnie zapytała, kiedy ostatnio coś takiego zrobiłam, to nie wiem, czy potrafiłabym odpowiedzieć. Nie przypominam sobie przypadku, żebym skopiowała coś dosłownie.
Zgadzasz się z opinią, że szafiarki to towarzystwo wzajemnej adoracji?
To trochę tak wygląda, bo strasznie dużo jest słodzenia w komentarzach na blogach. Ale nie. Nie robimy sobie nawzajem świństw, ale potrafimy też krytykować jedna drugą. Wystarczy spojrzeć na jeden z ostatnich wpisów na moim blogu – jest tam dużo uwag typu "wszystko fajnie, ale ta długość spodni to niekoniecznie". I ja się wcale za to nie obrażam. Pokazuję swoje pomysły i każdy ma prawo wypowiedzieć się na ich temat. Nie wszystko musi się podobać. Tak więc to nie jest moim zdaniem towarzystwo wzajemnej adoracji. To jest środowisko normalnych ludzi, którzy się szanują, a konstruktywna krytyka jest częścią tego szacunku.
W jednym z postów napisałaś o sobie "strojnisia". Jaka jest droga od strojnisi do szafiarki?
Na początku byłam czytelniczką blogów szafiarskich. A potem po prostu założyłam własny blog i już. Nie było jakiegoś szczególnego impulsu, inspiracji. Któregoś dnia po prostu stwierdziłam, że nie święci garnki lepią i właściwie dlaczego miałabym nie spróbować. I spróbowałam. Okazało się, że chwyciło i że moje pomysły się podobają. Choć przyznam, że już kilka razy miałam ochotę zamknąć blog, bo co ciekawego można jeszcze pokazać, skoro tyle jest szafiarek i wszystko już było.
Ale nadal jesteś "panią od sukienek", jak kiedyś napisałaś na blogu?
Robiłam w życiu bardzo wiele rzeczy. Pracowałam w radio, organizowałam imprezy w klubach, a teraz nagle okazuje się, że najbardziej znana jestem z takiej trochę niepoważnej działalności. To mnie trochę krępuje i zawstydza. Dlatego nie chwalę się w pracy tym, że jestem szafiarką. Nie chciałabym, żeby nagle zaczęto o mnie pisać w firmowym newsletterze. Chciałabym być postrzegana jako poważna pani od projektów w poważnej korporacji, a nie panienka, która się stroi w H&M. Ale z drugiej strony lubię zabawę w szafiarstwo. Rzucę ją, kiedy mnie znudzi. Na razie jeszcze mi się nie znudziło.
Fajnie jest być szafiarką?
Bardzo fajnie.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.