Gdy Sady były Burakowem
Źródła warszawskie z 1771 roku donoszą: Porywacze zabłądzili wśród mgieł Burakowa i Marymontu. Stop. Kuźma nawrócił się. Stop. Król Stanisław ocalony. Stop.
Natchnienia pisarskiego trzeba szukać wszędzie, można nawet spróbować w barze mlecznym. Mało ich pozostało, nie cieszą się zbyt dobra opinią, ale kilka z nich potrafi znaleźć się w nowej rzeczywistości. Bar „Sady” przy Broniewskiego róg Krasińskiego także. Czysto, schludnie, ceny nie szczerzą zębów, miła obsługa. Niestety późną porą brakuje już sztandarowego dania barowego - naleśników („Panie, przed 19 to z ciepłych dań mogę zaoferować tylko schabowego!”). Po krótkich negocjacjach uśmiechnięta kucharka komunikuje, że może ekstra usmażyć omlet. I tak nad omletem z owocami i galaretką ze śmietaną, za jedyne osiem złotych, próbuję ogarnąć sytuacje sprzed prawie 230 lat.
To gdzieś blisko tego miejsca, bardziej w kierunku północnym, finalizowało się w 1771 roku tragikomicznie porwanie ostatniego króla polski Stanisława Augusta Poniatowskiego. Po udanej akcji na Miodowej porywacze ciemną, mglistą nocą uciekają z Warszawy poza okopy miejskie próbując dotrzeć na umówione miejsce zbiórki w lasku Bielańskim. Podzieleni na kilka grupek gubią się, błądząc pomiędzy Powązkami i Marymontem. Przestraszony bezpośredni opiekun-porywacz króla, reflektuje się jak trudnego podjął się przedsięwzięcia i jak tragicznie dla niego może skończyć się ta akcja. Oblatuje go strach.
Pod pozorem odnalezienia drogi wysyła swoich żołnierzy w różnych kierunkach, by się gubili. Chce zostać z królem sam na sam. W „Pitavalu warszawskim” Stanisław Szenic tak próbuje odtworzyć to wydarzenie: „Wreszcie Kuźma pozostał sam jeden z królem. Moment ten od razu wykorzystał Stanisław August, słynący z płynnej i przekonywającej wymowy. Począł więc wykazywać Kuźmie, jak ciężkiej dopuścił się zbrodni, porywając się na osobę monarchy, przyrzekał mu przebaczenie i sowitą nagrodę .(...) Kuźma gdy nikt z pozostałych spiskowców nie nadjeżdżał, uległ wywodom króla i docierając już do lasku Bielańskiego, gdzie spiskowcy mieli się spotkać po dokonanym zamachu, zboczył z drogi udając się pod Buraków. Tu rzucił się Stanisławowi Augustowi do nóg, prosząc o przebaczenie i łaskę królewską”.
Buraków, kiedyś malutka wioska podwarszawska, dawno zniknął z mapy miasta. Dzisiaj okrojona a kiedyś dłuższa ulica Burakowska prowadziła do tego miejsca z Powązek. Zastygła do XIX wieku przestrzeń powoli nabierała rozpędu cywilizacyjnego w okresie dwudziestolecia międzywojennego. W sąsiedztwie sadów, ogródków i pojedynczych domków pojawiły się przy pobliskiej Włościańskiej budynki miejskiej cegielni nad którymi dominowały dwa wysokie kominy. Cegielnię przeorganizowano wkrótce na siedzibę Centralnych Warsztatów Samochodów. W kilkanaście lat później, po ostatniej wojnie, zaplanowano tutaj nowe osiedla mieszkaniowe. Sady Żoliborskie.
Zdjęcie konkursowe z 1983 roku pokazuje już okrzepłe osiedle przy Broniewskiego pomiędzy ulicami Braci Załuskich i Włościańską. Stoją tu cztery z ośmiu 11-piętrowców osiedla Sady Żoliborskie III. Sady I, II, III, IV , V zaprojektowane przez architektów Halinę Skibniewską i Jacka Nowickiego budowano w latach 1960 – 1973. Przez wiele lat były warszawską atrakcją turystyczną . Jak niektórzy mówili, tu socjalistyczna stolica chwaliła się swoim ludzkim obliczem.
Zdjęcie z 1965 roku obrazuje to samo miejsce z jeszcze „dziewiczymi” sadami, z wytyczaną trasą ulicy Broniewskiego i torów tramwajowych w kierunku Piasków. Oglądając ciągnące się połacie zieleni po prawej stronie, przy budowanej uliczce Braci Załuskich, łatwiej uwierzyć skąd pochodzi dzisiejsza nazwa osiedla Sady Żoliborskie znajdującego się na terenie dawnej i zapomnianej już wsi Buraków.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.