Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

„Na gruzach szczęścia”

Jerzy Pytko 04-04-2009, ostatnia aktualizacja 04-04-2009 08:04

Kto chce poznać klimat powojennej Warszawy powinien sięgnąć do książki „Zły” Leopolda Tyrmanda.

Meteo, słynny Kosior z prawobrzeżnej Warszawy, chluba ulicy Brzeskiej udał się do krawca Izydora Krawczyka przy Pańskiej na „Dziki Zachód”. Pod tym pojęciem krył się kiedyś duży obszar miasta ograniczony umownie od zachodu ulicami Emilii Plater i dawną Marchlewskiego, Alejami Jerozolimskimi i Towarową. Centralnymi ulicami tego rejonu była Żelazna i Pańska.

Dziki krajobraz pokiereszowanych przedwojennych kamienic, czerwono-ceglany koloryt mieszających się odbudowanych budynków ze stertami gruzów poprzecinane wąskimi ścieżkami wydeptanymi wśród otwieranych w każdym możliwym miejscu prywatnych interesów. Warsztaty stolarskie, wulkanizacja opon, naprawa maszyn biurowych, biura pisania podań, sklepiki metalowe, zakłady krawieckie, pracownia kapeluszy, pranie wełny, cerownie bielizny…

„Meteo szedł wolno pod ciemnymi murami ulicy Towarowej. Poranek był chmurny, mglisty, zimny. Skręcił w Srebrną, poczym Żelazną dotarł do Śliskiej. Wszedł do bramy jednej z kamienic: była to ponura, ogromna czynszówka o czarnych ścianach i wąskich, zastawionych żywnością oknach, jeden z tych warszawskich domów, w którym na pierwszy rzut oka widać, że mieszka w nim czterokrotnie więcej ludzi, niż zawiera on pomieszczeń, łącznie ze schodami, piwnicami, suterenami, strychem i tak zwaną górą. Meteo minął pierwsze podwórze, studniaste, ciemne, o odrapanych murach, pełnych nikomu niepotrzebnych żelaznych balkonów, poczym wszedł do oficyny w drugim w drugim podwórzu; stały tu wypalone od drugiego piętra, częściowo odremontowane ściany, mieszkania wisiały nieoczekiwanie i fantastycznie: nad pustym wyimkiem wypalonego skrzydła domu, pomiędzy zerwanymi piętrami, jak drewniane budy z desek z oknami, umocowane gdzieś hen, wysoko między resztkami murów, zawieszone pomiędzy ołowianym niebem a śmietnikiem i trzepakiem. Meteo wszedł na cuchnącą kocim łajnem klatką schodową: nie było tu schodów, w górę wiodła murarska pochylnia z nabitymi poprzeczkami zamiast stopni. Wdrapał się na pierwsze piętro i zadzwonił do drzwi zdobnych w szklana tabliczkę z napisem: „ Izydor Tkaczyk – Krawiec” … ”.

„Dziki zachód” zaczął zmieniać oblicze w połowie lat 60. Za „późnego Gomułki” zaczęto budowy nowych osiedli przy Pańskiej, Emilii Plater, Za Żelazną Bramą. W 1963 roku zaczęto likwidację dużego bazaru na Pańskiej. Konkursowe zdjęcie jest z tego roku. Wykonane podczas niedzielnego spaceru 14 kwietnia, bez kupujących, przekupniów, przechodniów tak widocznych tutaj w dni powszednie. Przedstawia wąziutką, jednokierunkową ulicę Prostą z widokiem na skrajne zabudowania targowiska przy Pańskiej i budowane przy tej ulicy, na tle PKiN, nowe mieszkalne wieżowce. Niewidoczne w kadrze są stojące za plecami fotografującego zakłady Norblina i wąski korytarz starych kamienic Prostej w kierunku Towarowej oraz po lewej, przy Waliców, ocalały z pożogi wojennej gmach byłej Szkoły Handlowej Zgromadzenia Kupców m.st. warszawy.

Kilka miesięcy później zaczęto przebijać nową arterię w kierunku zachodnim od dzisiejszej ulicy Jana Pawła II Prostą, Towarową, Dworską aż do Wolskiej.

„Życie Warszawy” w tym okresie szczędziło informacji o rejonie bazaru na Pańskiej. Jedyne co zauważył reporter 7 lipca, 1963 w notatce pt. „Na gruzach szczęścia” to śródmiejskie śmietnisko: „Słynny bazar przy ul. Pańskiej jest w stadium likwidacji . Rozebrano kioski i budki – nie mniej handel „na gruzach szczęścia” kwitnie nadal. Pół biedy gdyby rzeczywiście tylko na gruzach. Eks-bazar wygląda jednak, jak wielkie śmietnisko, na którym roi się od przekupniów. W dodatku śmietnisko „ekspansywne” – obrzydliwe papierzyska itp. „dekoracje” niesione wiatrem lądują aż na skwerku przy zbiegu ul. Świętokrzyskiej i Marchlewskiego. Może by tak ktoś zrobił porządek na tym śródmiejskim śmietnisku?”.

Jerzy Pytko

Życie Warszawy

Najczęściej czytane