Jeśli walka z wiatrakami ma wyglądać tak, jak w książce Marcina Szczygielskiego. Jeśli z takim impetem będzie wciągać w wir zdarzeń oraz kolejne kręgi tajemnicy. I gdy w efekcie lektury, zamiast poczucia bezsensu, które towarzyszy donkiszoterii, pojawi się przypływ tak dobrej energii, jak przy lekturze "Czarnego młyna", to szczerze namawiam: wyruszcie na tę walkę.