Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Bąblem w Nowy Rok

Robert Mazurek 29-12-2019, ostatnia aktualizacja 29-12-2019 11:54

Odkąd w supermarketach pojawiło się Sowieckoje Igristoje po 5,99 zł, dyskusja nad winami musującymi jest bezcelowa.

źródło: Shutterstock

Skoro tego szampana można mieć w cenie niższej niż pół paczki najtańszych fajek, to po co przepłacać? Szanuję tę argumentację, lecz zdania nie podzielam, i tusząc, iż nie jestem w tym odosobniony, dziś zajmę się właśnie bąbelkami.

Dlaczego nie piszę szampanami? Bo nie każde wino musujące to szampan, ba, zdecydowana mniejszość pochodzi z Szampanii i może nosić to dumne miano. Dlaczego szampan jest tak drogi i poza wyjątkami kosztuje ponad sto–dwieście złotych? Bo gron zbiera się mało (jakość) i w dodatku robi się to ręcznie, są one drogie (renoma), proces produkcji kosztuje, a zrobione wino zamiast do sklepów trafia na półtora roku albo i lepiej do piwnicy. Szampana robi się z białego chardonnay i czerwonych pinotów, stąd ręczne zbiory – by skórki nie zabarwiły soku. A skąd bąbelki? Do butelek trafia nie do końca sfermentowane wino – powtórna fermentacja z dodatkiem drożdży i cukru daje nie tylko alkohol, ale i dwutlenek węgla. To metoda szampańska, czyli tradycyjna.

Wina musujące powstają wszędzie, od Anglii (dobre!), przez Azerbejdżan, po Australię – że tylko przy pierwszej z liter alfabetu zostaniemy. Wiele z nich, jak choćby niemieckie sekty, katalońskie cavy czy alzackie cremanty, wytwarza się tak samo jak szampany. Skoro różnią się tylko odmianami i pochodzeniem gron, to smakują tak samo, a te ceny to zabieg marketingowy – znam i tę opinię. Jest ona równie słuszna jak teza, że skoro wszystkie auta mają cztery koła, silnik i kierownicę, to zaporożec nie różni się od bentleya.

Jest i inna, tańsza metoda produkcji win musujących, ta, gdy druga fermentacja zachodzi nie w butelce, lecz w kadzi. Tak powstają choćby włoskie prosecco czy lambrusco, gdzie bąbelki są mniej intensywne, delikatniejsze. To pierwsze jest zresztą najczęściej podrabianym winem świata, uważajmy więc na okazyjne prosecco z kija.

I jeszcze jedno – jak poznać, które jest wytrawne, a które nie? Brut nature i brut zero z pewnością są wytrawne, brut zazwyczaj również, ale co, gdy pojawia się adnotacja extra dry? Ano owo extra nie oznacza, że mamy wino nadzwyczaj wytrawne, a wręcz przeciwnie, że jest tu spora porcja cukru. A co pić? Jak zawsze – to, co państwo lubią, dlatego dziś niczego nie polecam. Pomyślności w nowym roku!

Plus Minus

Najczęściej czytane