Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Mazowsze wydaje, a kto zaciska pasa

Grazyna Zawadka 14-11-2019, ostatnia aktualizacja 14-11-2019 09:50

Cztery miesięczne pensje 
– na tyle jest zadłużony przeciętny Polak.

autor: Radek Pasterski
źródło: Fotorzepa

Łączne zadłużenie Polaków sięga obecnie 44,8 mld zł i wciąż rośnie. Jeszcze w ubiegłym roku niezapłacone rachunki za prąd, gaz, telefon, telewizję czy internet były o 700 mln zł niższe.

Jednak mieszkańcy poszczególnych regionów kraju różnią się podejściem do finansów. Na Dolnym Śląsku zaciskają pasa, a na Mazowszu folgują sobie z wydatkami – wskazuje najnowszy raport Krajowego Rejestru Długów BIG, który poznała „Rzeczpospolita".

Wynika z niego, że przeciętna pensja w chwili sporządzania raportu wynosiła 4839 zł, tymczasem średnie zadłużenie na osobę, wskazane w KRD, to 18 335 zł, czyli blisko cztery razy większe. Jeśli uwzględnić zarobki w regionach, okazuje się, że długi najmocniej obciążają mieszkańców Lubelszczyzny – by je spłacić musieliby oddać ponad cztery pensje.

Najbardziej zadłużone są woj.: śląskie, mazowieckie i dolnośląskie. Jednak średni dług na osobę wygląda już różnie i nie zawsze koresponduje z zarobkami w regionie. I tak najlepsze pensje – 6191 zł miesięcznie zapewnia Mazowsze (na co wpływ mają płace w stolicy), i tutaj są także najwyższe średnie zaległości (20 877 zł na osobę), co niejako naturalne – dużo zarabiają, więc nie szczędzą na wydatkach.

Jednak w woj. dolnośląskim – po Mazowszu drugim w kraju, jeśli chodzi o dochody (z pensją 5302 zł) – mieszkańcy są już bardziej zdyscyplinowani – tu średni dług na „głowę" sięga 18 502 zł, co stawia region na piątym miejscu w „rankingu" zadłużenia.

Bardziej folgują sobie z wydatkami na Pomorzu będącym na trzecim miejscu pod względem zarobków (z pensją 5108 zł). Tu swobodniej podchodzą do finansów, przez co region zajmuje drugie miejsce w kraju pod względem średniego zadłużenia (sięga 18 937 zł).

Mimo umiarkowanych płac w Małopolsce (nieco ponad 5 tys. zł, co stawia region na piątym miejscu w kraju), i tu mieszkańcy dość swobodnie obchodzą się z gotówką – co zdaje się przeczyć obiegowym opiniom o „oszczędności" krakusów. W efekcie średni dług na osobę stawia region na wysokim, bo trzecim miejscu w kraju. Z kolei najmniejszy dług na osobę (16,6 tys.) występuje w woj. lubuskim, ale tu płace są skromniejsze.

– Jak widać średnie zadłużenie w regionach nie zawsze pokrywa się z zarobkami – komentuje Jakub Kostecki, prezes firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso. – Jednak generalnie wraz ze wzrostem zarobków rośnie apetyt na konsumpcję. Duże ośrodki oferują życie na wysokim poziomie, dostęp do galerii handlowych i rozrywek, co sprawia, że mieszkańcy są skłonni głębiej sięgnąć do kieszeni – zaznacza Kostecki. I zauważa, że wysokie płace niekoniecznie idą w parze z umiarem w ich wydawaniu i zaciąganiu kredytów. – A niezależnie od aktualnej sytuacji finansowej zobowiązania trzeba spłacać – podkreśla.

A z tym jest niełatwo. Biorąc pod uwagę zarobki, najtrudniej wyjść z długu mieszkańcom Lubelszczyzny – aby pozbyć się zaległości musieliby poświęcić 4,2 pensji. Nieco mniejszy wysiłek finansowy ponieśliby dłużnicy z woj. warmińsko-mazurskiego – na wybrnięcie z zadłużenia musieliby przeznaczyć 4,1 pensji. Z kolei cztery wypłaty musieliby oddać dłużnicy w woj. kujawsko-pomorskim. To bowiem regiony, gdzie średnie wynagrodzenie wynosi niewiele ponad 4 tys. zł. Na przeciwnym biegunie jest Mazowsze, gdzie choć średnie zadłużenie na osobę jest największe, to jednak zarobki są najwyższe w kraju – na spłatę długu muszą pracować najkrócej, bo 3,3 miesiąca. Kolejny jest Dolny Śląsk oraz Śląsk.

– Teoretycznie Polacy potrzebują na spłatę średniego długu trzy, cztery pensje, może się więc wydawać, że uregulowanie takiej należności zajmie im niewiele czasu. Jednak w praktyce mało kto jest w stanie przeznaczyć całe swoje zarobki na pokrycie zaległości – zaznacza Jakub Kostecki. Zazwyczaj więc – jak zauważa – dług rozkładany jest na raty, a jego spłata może trwać do dwóch lat.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane