Sanepid wpadł do hurtowni kebaba
Jak to możliwe, że przez lata rozbierano mięso do kebabów w brudzie w podziemiach Dworca Centralnego? Dopiero teraz bada to sanepid i policja.
Inspektorzy sanepidu w towarzystwie mundurowych wkroczyli wczoraj na poziom -2 Dworca Centralnego. Przez kilka lat działała tu hurtownia mięsa, dzisiaj już jej nie ma. Kontrolerzy sprawdzili pomieszczenia po niej. – W jednym z nich Wietnamczyk zajmował się obróbką warzyw. Nie mieliśmy zastrzeżeń do panującej tam czystości – przyznaje Wiesław Rozbicki z wojewódzkiej stacji sanitarno-epidemiologicznej. Dodaje, że uchybienia stwierdzono za to w drugim pomieszczeniu, gdzie rozbierano ok. 10 kilogramów mięsa na kebaby. Inspektorzy nałożyli więc mandat w wysokości 500 zł.
Dlaczego wcześniej sanepid nie kontrolował tego magazynu? – Nie wiedzieliśmy o jego istnieniu. Kolej wiedziała, ale widocznie jej to nie przeszkadzało – twierdzi Rozbicki. Zauważa też, że kontrolerzy dopiero ustalają, kto prowadził tajemniczą hurtownię mięsa. – Nie jest to proste, bo właściciel podnajmował powierzchnię od innego dzierżawcy – tłumaczy Wiesław Rozbicki.
Sanepid zainteresował się magazynami, które działały w warunkach urągających wszelkim normom higienicznym po ujawnieniu sprawy przez „Życie Warszawy“. Jak powiedział nam Jacek Prześluga z zarządu PKP, pod Centralnym składowano mięso niewiadomego pochodzenia w fatalnych warunkach, a tłuszcz zatykał kolejową kanalizację.
Po wczorajszym tekście w redakcji rozgrzały się łącza internetowe i urywały się telefony. Dzwonili też legalni producenci mięsa do kebabów, którzy odcinają się od dzikiej hurtowni na Dworcu Centralnym.
Jak od nich usłyszeliśmy, proponowana cena mięsa wytworzonego na czarno i w katastrofalnych warunkach sanitarnych wynosiły 9 zł zamiast 15 zł za kilogram. – Od wczoraj nasłuchałem się wielu niemiłych rzeczy od klientów, bo kebab automatycznie kojarzy się z Turcją. Tymczasem proceder na Dworcu Centralnym prowadzili obywatele Egiptu i byłej Jugosławii, a nie Turcji – twierdzi Turek Maho, właściciel wytwórni kebaba MBM. – Zaopatruję z legalnej wytwórni ponad 100 punktów w całej Polsce. Od trzech lat próbowałem zainteresować polski sanepid podziemnym biznesem, ale bez skutku – twierdzi.
Jednak Wiesław Rozbicki twierdzi, że nie dostawali oni sygnałów o tym magazynie. – Gdyby wpłynęły, to na pewno byśmy się nimi zajęli – dodaje. Przyznaje jednak, że inspektorzy nie są w stanie skontrolować wszystkich barów czy sklepów. – Nas jest tylko kilkunastu, a punktów spożywczych aż 11 tys. – przyznaje.
Sprawą hurtowni mięsa do kebabów zainteresowała się też policja. – Prowadzimy czynności sprawdzające – powiedział Maciej Karczyński, rzecznik komendy stołecznej. Według naszych rozmówców, na terenie Warszawy jest jeszcze kilka „dziupli“ z mięsem niewiadomego pochodzenia do kebabów .
Dodaj swoją opinię
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.