Nowe dowody zbrodni Stahela
IPN odnalazł materiały obciążające niemieckiego generała, który topił we krwi powstanie warszawskie.
– Cieszy mnie, że IPN dalej zbiera dowody zbrodniczej działalności Reinera Stahela, aby w przyszłości nie dochodziło do fałszowania historii – mówi „Rzeczpospolitej" Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.
Miały trafić do NKWD?
To prowadzonej przez Ołdakowskiego placówce grożą pozwem bliscy nieżyjącego już generała. Oburzyło ich nazwanie go zbrodniarzem wojennym – taka informacja znalazła się latem poprzedniego roku w podpisie pod zdjęciem na zorganizowanej w Berlinie wystawie o powstaniu.
Generał Reiner Stahel od końca lipca do połowy sierpnia 1944 r., czyli w pierwszym okresie powstania, był wojskowym komendantem Warszawy. Pion śledczy IPN odnalazł właśnie nieznane wcześniej materiały procesowe dotyczące jego działalności w tym okresie, które zgromadziło w czasach stalinizmu Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego (MBP).
– To jest kilkaset stron – mówi nam Marcin Gołębiewicz, szef pionu śledczego warszawskiego oddziału IPN. Znajdują się tam m.in. wyciągi z protokołów procesu norymberskiego przygotowane przez obecnego na nim prokuratora Jerzego Sawickiego, fragmenty przesłuchań generała Wehrmachtu Heinza Guderiana, Ludwika Fischera (gubernatora dystryktu warszawskiego Generalnej Guberni), gen. SS Ericha von dem Bacha-Zelewskiego (odpowiedzialnego za krwawe stłumienie powstania).
– Materiały z przesłuchań zbrodniarzy wojennych zostały wyselekcjonowane i dotyczą tylko Reinera Stahela. Przygotował je departament MBP, którym kierował Józef Różański – opisuje nam prokurator. – Pytanie tylko, po co były gromadzone – zastanawia się śledczy. Być może polskie służby chciały je przekazać NKWD, bo Stahel przebywał w tym czasie w sowieckim więzieniu. Materiały zostały jednak w Polsce, bo na początku lat 50. Stahel zmarł.
Teraz zostaną włączone do śledztwa, które dotyczy zbrodni popełnionych w 1944 r. na powstańcach i osobach cywilnych. – Chociaż są to relacje Niemców, którzy w oczywisty sposób starali się umniejszać swoją odpowiedzialność, wynika z nich, że Stahel wiedział o zbrodniach w Warszawie ludzi Oskara Dirlewangera i Bronisława Kamińskiego, a także realizował wydany przez Hitlera rozkaz zniszczenia Warszawy – opisuje prokurator.
Okrutny mord
Gołębiewicz nie wątpi, że Stahela można nazwać zbrodniarzem wojennym. Jego zdaniem dopuścił się także zbrodni przeciwko ludzkości. W poprzednim roku prokurator ten zakończył śledztwo w sprawie rozstrzelania 2 sierpnia 1944 r. Polaków na terenie więzienia przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. – Ustaliłem ponad wszelką wątpliwość, że to gen. Stahel wydał dzień wcześniej rozkaz zamordowania 794 osadzonych – mówi.
Jak opisał w decyzji o umorzeniu śledztwa, „mord ten był wyjątkowo okrutny". Pijani żołnierze SS kazali pierwszej grupie więźniów wykopać doły śmierci, by po wykonanej przez nich pracy ich rozstrzelać. Obserwowali to inni więźniowie, umieszczeni na wyższych piętrach. Prokurator dodaje, że na odpowiedzialność Stahela wskazują zeznania jego współpracownika Wilma Hosenfelda (to on uratował Władysława Szpilmana, którego historię Roman Polański przypomniał w „Pianiście"). Hosenfeld trafił do sowieckiej niewoli.
– Złożył wyjaśnienia, które dotyczyły wprowadzania w życie przez Stahela rozkazów mówiących o tym, aby powstańców traktować jako bandytów, a wobec żołnierzy AK i cywilów nie stosować obejmującego ich ochroną prawa międzynarodowego – dodaje prokurator.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.