Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Wojewoda już w kampanii?

Janina Blikowska 28-06-2013, ostatnia aktualizacja 28-06-2013 00:59

Już 160 tys. osób chce odwołania prezydent stolicy. Wojewoda mówił o ich „zbiorowym ogłupieniu".

Siedem lat temu obecny wojewoda pomógł Hannie Gronkiewicz-Waltz wygrać wybory.
autor: Piotr Nowak
źródło: Rzeczpospolita
Siedem lat temu obecny wojewoda pomógł Hannie Gronkiewicz-Waltz wygrać wybory.
Dziś Jacek Kozłowski, jako reprezentant rządu w terenie, broni partyjnej koleżanki.
autor: Darek Golik
źródło: Fotorzepa
Dziś Jacek Kozłowski, jako reprezentant rządu w terenie, broni partyjnej koleżanki.

– Jacek Kozłowski cały czas jest szefem sztabu wyborczego Hanny Gronkiewicz-Waltz, a tylko w wolnych chwilach jest wojewodą mazowieckiem – przekonuje Piotr Guział, burmistrz Ursynowa i lider Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, która stoi za pomysłem referendum w sprawie odwołania prezydent stolicy

W ten sposób komentuje ostatnie decyzje i wypowiedzi wojewody.

Pochodzący z Sopotu Kozłowski od 10 lat jest członkiem Platformy Obywatelskiej. Siedem lat temu był szefem sztabu wyborczego Hanny Gronkiewicz-Waltz, gdy ta startowała na prezydenta stolicy. A w 2007 roku został wojewodą mazowieckim.

Ostatnio aktywnie włączył się w sprawę nadciągającego stołecznego referendum.

Hak czy obowiązek

Już kilkanaście dni temu na Facebooku dał do zrozumienia warszawiakom, że nawet jeśli odwołają Gronkiewicz-Waltz, to i tak nie wybiorą sobie od razu nowego prezydenta. Głosowanie odbyłoby się dopiero w terminie przyszłorocznych wyborów samorządowych. Domyślać się zatem można, że do tego czasu stolicą rządziłby wyznaczony przez premiera komisarz.

Prawdziwą burzę wywołał jednak po  publicznym ogłoszeniu wątpliwości co do oświadczeń majątkowych Piotra  Guziała. Ten zanim został  burmistrzem Ursynowa  trzy lata temu prowadził działalność gospodarczą. Po wejściu do samorządu powinien z niej zrezygnować. Zapewnia, że to zrobił. Jednak w KRS w jednej z byłych spółek wciąż figuruje jako prokurent, czego nie ujawnił w swoich oświadczeniach majątkowych  Guział się tłumaczył, że z funkcji  zrezygnował, ale sąd nie zdążył go wykreślić.

Informacja o wątpliwościach dotarła do wojewody, a ten skierował sprawę do wyjaśnienia do prezydent Warszawy.  I niemal natychmiast trafiła do mediów.

Kozłowski tłumaczył, że skierowanie sprawy do prezydent należało do jego obowiązków.

Piotr Guział sprawę odbiera zupełnie inaczej. – Moje oświadczenia były sprawdzane już trzy razy, dotąd nie było do nich zastrzeżeń – mówi.

Jego zdaniem PO szukała  na niego haków od kilku tygodniu. Uważa, że sytuacja jest kuriozalna. – Wojewoda, broniąc partyjnej koleżanki, próbuje przy okazji ustrzelić najbliższego współpracownika premiera Donalda Tuska Pawła Grasia. On też był członkiem zarządu swojej spółki wpisanym w KRS, gdy został ministrem – przypomina Guział.

Zachowanie  wojewody mazowieckiego dziwi bardzo Jacka Sasina z PiS, byłego wojewodę mazowieckiego, a dziś posła. – Zanim zbadano istotę mojej sprawy, poinformowano o wszystkim opinię publiczną, to tak jakby wojewoda chciał poinformować, że wpłynął do niego donos. To nie jest normalna praktyka. Najpierw sprawa powinna być wyjaśniona – tłumaczy Sasin.

Jego zdaniem wojewoda zaangażował aparat państwa, aby zdyskredytować burmistrza Guziała. – To może być też sygnał dla innych, którzy wystąpili przeciwko władzy Platformy, żeby się nad tym zastanowili, bo w przeciwnym razie aparat państwa się nimi zajmie – uważa Jacek Sasin.

Jemu też zarzucano, że jako wojewoda walczył z politycznym przeciwnikiem. Gdy w 2006 r. Gronkiewicz-Waltz wygrała wybory prezydenckie, Sasin wygasił jej mandat, wykorzystując niewielkie spóźnienie ze złożeniem oświadczenia majątkowego jej męża.

Sasin, który wówczas w końcu przegrał spór w sądzie, przekonuje, że tych historii nie można porównywać. – Zanim wygasiłem mandat, sprawdziłem, że nie wpłynęło oświadczenie. Tu takiego sprawdzenia nie było – tłumaczy poseł.

Guział zapowiada, że czeka na wyjaśnienie sprawy z oświadczeniem, a później zamierza pozwać wojewodę Kozłowskiego do  sądu.

Jedno zdanie za dużo

Największe kontrowersje Kozłowski wywołał w środę  kiedy to na antenie radia TOK FM mówiąc o warszawskim referendum, użył sformułowania „zbiorowe ogłupienie Polaków". – Za odwołaniem pani prezydent jest 70 proc. mieszkańców stolicy i określanie ich w ten sposób jest po prostu niewybaczalne – komentuje  Piotr Guział.

Wypowiedź wojewody nie spodobała się nawet partyjnym kolegom. –  To jedno zdanie powiedział za dużo – ocenił w TVN 24 minister sprawiedliwości Marek Biernacki.

Zdaniem dr. Bartłomieja Biskupa, politologa z UW, to że wojewoda broni pani prezydent jest zrozumiałe, bo blisko współpracują. – Ale jako urzędnik państwowy nie powinien oceniać zachowań wyborców, bo w takim momencie staje się funkcjonariuszem  partyjnym i to nie trzyma się już standardów – uważa Biskup. Podkreśla, że politycy nie są bogami: – Służą ludziom i muszą się z tym liczyć, że wyborcy mogą chcieć podjąć kroki takie jak referendum. Nie można ich wtedy nazywać ogłupiałym narodem.

Wczoraj Kozłowski wycofał się ze słów o ogłupieniu. – Tak, to było o jedno zdanie za dużo. Miałem przecież na myśli także nas, ludzi PO, którzy zatracili zdolność komunikowania się z mieszkańcami, a wyszło, że nie szanuję krytyków. Sam stałem się przykładem swojej tezy – napisał na swoim profilu na Facebooku.

Dorn i Rozenek do rządzenia stolicą

Ludwik Dorn i Andrzej Rozenek to dwaj politycy, których liderzy partii wymieniają jako kandydatów na prezydenta Warszawy. Ludwik Dorn, były wicepremier i szef MSWiA, ma być kandydatem Solidarnej Polski. Zbigniew Ziobro, przedstawiając kandydaturę Dorna, ocenił, że jest to kompetentny polityk z wysokimi kwalifikacjami. – Warszawiacy mówią dość niekompetencji, nieudolności i marnotrawstwu pieniędzy. Warszawiacy chcą zmiany – mówił. Politycy Solidarnej Polski zarzucają władzom stolicy nieudolność w zarządzaniu i kierowaniu najważniejszymi sprawami miasta. Według nich chodzi m.in. o nieskończone w terminie inwestycje, dużą podwyżkę cen biletów komunikacji miejskiej oraz bałagan we wdrażaniu nowych regulacji dotyczących gospodarowania odpadami. Z kolei Janusz Palikot (RP) na stanowisku tym widzi swojego bliskiego współpracownika posła Andrzeja Rozenka. – Uważam, że jeśli dojdzie, a myślę, że dojdzie do odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz, to nie tylko Andrzej Rozenek będzie miał wielkie szanse na objęcie tego urzędu, ale też całkowicie zmieni się sytuacja polityczna w kraju. Skutki polityczne tego odwołania to coś więcej niż zmiana prezydenta Warszawy – to zmiana całej sytuacji politycznej w Polsce – ocenił Palikot. Inni politycy na razie dystansują się od jednoznacznych deklaracji, czy będą kandydowali na to stanowisko po ewentualnym przegraniu referendum przez Hannę Gronkiewicz-Waltz. Wśród potencjalnych kandydatów wymienia się m.in. Ryszarda Kalisza (poseł niezrzeszony), Piotra Guziała (burmistrz Ursynowa), Przemysława Wiplera (poseł, Stowarzyszenie Republikanie), prof. Piotra Glińskiego (kandydat PiS na premiera), Pawła Poncyliusza (PJN), Marka Balickiego (b. minister zdrowia), Wojciecha Olejniczaka (europoseł, SLD). —koz

Życie Warszawy

Najczęściej czytane