Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Kierowca autobusu popełnił błąd?

mk 15-05-2011, ostatnia aktualizacja 15-05-2011 19:46

Policjanci przesłuchali już kierowcę autobusu, który w sobotę po południu zjechał nasypem z wiaduktu na warszawskim Mokotowie. W wypadku rannych zostało 38 osób. Według nieoficjalnych informacji przyczyną wypadku mógł być błąd kierowcy.

Do wypadku doszło po godzinie 14. Autobus linii 739 jechał wiaduktem w kierunku Piaseczna. Zjeżdżając z niego, nie skręcił prawidłowo, a przejechał przez krawężnik i zjechał z nasypu na ulicę Rzymowskiego. Później uderzył w barierki oddzielające pasy ruchu. Zderzyła się z nim nadjeżdżająca toyota.

W autobusie było ok. 40 osób. Jak podawała w sobotę wieczorem policja 32 z nich, w tym ośmioro dzieci trafiło do szpitala. Do szpitali dojechało też - w międzyczasie - kilkoro innych pasażerów, którzy wcześniej wrócili do domu. Jak informowali w sobotę lekarze najciężej ranny był sam kierowca, pozostałe osoby miały głównie urazy kończyn, kręgosłupa, otarcie i skaleczenia.

- Z naszych informacji wynika, że obecnie w szpitalach jest dziewięć osób, w tym czworo dzieci - powiedział rzecznik komendanta stołecznego policji Maciej Karczyński.

Jak dodał, policjanci przesłuchali już świadków wypadku i samego kierowcę. Nie chciał jednak ujawnić żadnych szczegółów. Funkcjonariusze przeanalizowali też nagrania z kamer w pojeździe. Śledztwo w tej sprawie nadzoruje mokotowska prokuratura.

Policja od początku rozpatrywała dwie wersje - błąd lub zasłabnięcie kierowcy. Jak dowiedziała się nieoficjalnie ze źródeł zbliżonych do sprawy, zeznania świadków wskazują jednak, że mógł to być błąd kierowcy. Z kolei na nagraniach widać, że tuż przed zjechaniem z jezdni mężczyzna się pochyla. - Na tej podstawie można by podejrzewać, że mógł zasłabnąć, ale świadkowie twierdzą, że było inaczej - powiedział informator. Jak dodał, sprawdzane jest m.in., czy kierowca mógł rozmawiać przez telefon.

Sprawę analizują też biegli.

PAP

Najczęściej czytane