Projekt Warszawiak, „Projekt Warszawiak” *** i ½
Projekt Warszawiak zamieszał nam nieco początkiem roku. Płyta nie będzie wydarzeniem na miarę klipu do „Nie masz cwaniaka nad Warszawiaka" , ale jest w tym pomysł na muzykę i wystarczająco wiele elementów wyróżniających chłopaków z masy osób kombinujących z miejskim folkiem.
Nic nie nie denerwuje rodaków tak bardzo jak sukces innych. Po tym jak słynny już teledysk Projektu Warszawiak przekroczył na portalu You Tube półtora miliona obejrzeń, mało kogo interesujący wcześniej materiał stał się analizowany, potępiany za niewierność tradycyjnym, warszawskim oryginałom i bycie przysłowiową „musztardą po obiedzie". Gdy z jednej strony tryska szampan, a z drugiej jad nie ma co się podniecać– trzeba patrzeć na zimno.
I wtedy wyjdzie na to, że Łukasz Garlicki, Jacek Jędrasik i Szymon Orfin mają pomysły, a przede wszystkim tę wciąż nazbyt rzadko spotykaną nad Wisłą muzyczną nonszalancję. Składa się to na własny styl, co stanowi u debiutantów więcej niż połowę sukcesu. Reprezentatywnym utworem nie jest tu wcale „Cwaniak", celowo nawiązujący do prekursorów discopunkowego grania, nagrywającej w latach 80, nowojorskiej grupy ESG. Najbardziej „warszawiakowe" okazuje się „Tango Apaszowskie" czy „Cyk Walenty" . Kawałki sprawiają wrażenie nieskomplikowanych – ot, perkusja, elektroniczne blipy, punktowe syntezatory. Ale nie ma co dać się zwieść, w tym plastikowym gąszczu perli się gitara albo zaryczy trąbka. I to polowanie na nasze uszy wypada niezobowiązująco. Nikt nie rozdyma się na wzór ryby Fugu, nikt nie ma pretensji.
Wyobraźni oczywiście starcza twórcom na wiele więcej. Dzięki temu ciężki od basu „Felek Zdankiewicz" ma refren lepszy niż w oryginale, a Stachu" buduje spory wewnętrzny niepokój niczym co lepsze kawałki Garbage z lekką domieszką Bjork. Szyty z dysonansów, psychodeli i paranoi „Jadziem Panie Zielonka" chwieje się jak gimnazjalista po piwie i papierosie, by niestety polec. Sprawdza się za to nerwowa „Augusta" z basem nasuwającym na myśl dubstepowe kombinacje, krótkim skreczem, jazzowym pianinkiem i zupełnym rytmicznym bałaganiarstwem. Kto zresztą wie czy najmocniej funkujące na płycie, niechlujne przegadane „Do Stolicy" nie jest nawet lepsze? Trzeba samemu ocenić. Moim faworytem i tak jest „Ząbkowski" – gotów zawstydzić współczesnych hip-hopowców, narkotyczny tak mocno jak „Rutyny" Kalibra 44
Byłoby z tym wszystkim naprawdę nieźle, gdyby nie wokale. Deklamacja Garlickiego nie ma w sobie nic, nic zupełnie, a niby-podśpiewywanie Jędrasika bywa trudne do przełknięcia. Niby nie dzieje się cokolwiek, czego w dobie etosu DIY (Do It Yourself, czyli zrób to sam) nie można by wybaczyć, niemniej gdy pałeczkę przejmuje Anna Sroka, niewątpliwie profesjonalistka, jest to dla słuchacza bardzo przyjemny moment. I jeszcze jedno – utwory leżące sobie sporo czasu na profilu MySpace zespołu, obecnie zaś wydane na płycie z paroma bonusami na osłodę mają być jeszcze remiksowane. Ja życzyłbym sobie tego, by panowie zostawili już je w spokoju i zajęli się autorskim, miejskim repertuarem realizowanym przy współpracy ze stawianymi za mikrofonem gośćmi. Taką kreatywność należy lepiej ukierunkować. –Marcin Flint
„Projekt Warszawiak", Projekt Warszawiak, Wyd. Mystic, Cena: 38,99 zł, Data premiery: 26 kwietnia 2011 r.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.