Futbol: tajemnica nieprawości
Z ks. Mariuszem Zapolskim rozmawiają Łukasz Majchrzyk i Tomasz Wacławek Duszpasterz Legii Warszawa o pracy z piłkarzami i Duchu Świętym, który pomaga znaleźć drogę do Wrocławia.
Czy wiara w Boga przeszkadza w grze w piłkę?
Ks. Mariusz Zapolski: Wprost przeciwnie. Pomaga nam pokonać swoje słabości i przeciwnika. Daje wewnętrzną siłę. Ciągle powtarzam, że człowiek to psychofizyczna całość: nogi, czyli mięśnie, serce, czyli uczucia, i głowa, czyli rozum. To jest taka triada, której nie można oddzielić. Ciekawe, że to właśnie głowa jest najbliżej nieba.
Ale w piłce nożnej paradoksalnie przydają się też ręce. Francja pojechała na mundial w RPA tylko dlatego, że Thierry Henry zapomniał, iż nie jest bramkarzem.
Ten przykład pokazuje, że w futbolu liczą się także spryt i cwaniactwo. Ale na szczęście na krótką metę. Pamiętamy, na którym miejscu zakończyła mistrzostwa Francja. Jeśli sportowiec jest prawdziwym chrześcijaninem, to powinien się przyznać, że strzelił gola niezgodnie z przepisami. Nie jest to łatwe, bo przecież liczą się zwycięstwo i pieniądze. Jednym z największych bluźnierstw w historii futbolu były słowa Diego Maradony, który po zdobyciu bramki ręką w ćwierćfinale mundialu w1986 r. z Anglią stwierdził, że była to „ręka Boga”.
Gdy piłkarz zyskuje sławę i pieniądze, Bóg często przestaje mu być potrzebny.
Mając dużo pieniędzy, można być bardzo ubogim duchowo. Ale znam wielu sportowców, którzy umieją być miłosierni w takim chrześcijańskim znaczeniu. Nie kumulują dóbr, potrafią się nimi dzielić. Moim zdaniem, by roztropnie przeżywać swoje życie, piłkarz powinien jak najwcześniej założyć rodzinę. Ci, którzy mają kochające żony, uporządkowane życie prywatne, są silniejsi.
Legia to był pierwszy kontakt księdza z duszpasterstwem sportowców?
Moja przygoda z futbolem zaczęła się w 1989 roku, gdy do parafii w Tłuszczu, gdzie byłem wikariuszem, przyjechał Romek Kosecki z przyjaciółmi. Nasz wspólny znajomy Staszek Stoczyński stwierdził wtedy, że skoro tak bardzo interesuję się sportem, to może warto, bym trafił do Legii. Oczywiście, różnie na mnie wtedy patrzono. Wojskowi nie zawsze byli przychylni mojej obecności na stadionie, choć trener Legii pan Rudek Kapera ucieszył się, że przy drużynie będzie osoba, która zwróci uwagę nie tylko na przygotowanie fizyczne. Generałowie uważali, że powinienem siedzieć w kościele i tam czekać na zawodników. Musieli się bardzo zdziwić, kiedy w 1991 roku Manchester United przyjechał na Łazienkowską ze swoim księdzem, który jeździł z nimi na mecze od 30 lat. Dzięki Kaperze zaistniałem w klubie. Mogłem pojechać na mecz z Barceloną w Pucharze Zdobywców Pucharów i odprawić mszę świętą na Camp Nou dla całego zespołu. Była to podobno jedyna drużynowa Eucharystia w historii tego obiektu. Podczas tamtego wyjazdu byłem trochę zażenowany, że hiszpańscy dziennikarze bardziej interesowali się mną niż piłkarzami. Bardzo się cieszę, że na nowym stadionie Legii powstanie kaplica, na trybunie zachodniej. Ta barcelońska jest pod wezwaniem Matki Bożej z Montserrat, patronki Katalonii. Nasza mogłaby być pod wezwaniem Matki Bożej Łaskawej, patronki Warszawy.
A jak ksiądz patrzy na tych, którzy są zamieszani w piłkarską korupcję?
W niektórych z nich chciałbym widzieć synów marnotrawnych. Jestem za tym, żeby dać im drugą szansę. Zdradzili wprawdzie ideały i weszli na drogę oszustwa, ale jeśli przeprosili i odpokutowali, powinni mieć możliwość powrotu. Nie może to dotyczyć oczywiście tych, którzy nadal kręcą i udają, że nic się nie stało.
Ale ci ludzie, mając nadzieję, że unikną kary, przyznają się dopiero we Wrocławiu, gdy zostaną tam dowiezieni radiowozem.
Może to Duch Święty podwiózł ich do Wrocławia swym niebieskim pojazdem, w którym uświadomili sobie zło, jakie wyrządzili? A mówiąc poważnie: człowiek potrzebuje czasem kopa od życia, żeby się przekonać, kim naprawdę jest. Bo pieniądze i sława w piłce przychodzą nieraz lekko, łatwo i przyjemnie. A wtedy wydaje się, że jest się panem wszystkiego i można nawet ustalać, gdzie jest dobro, a gdzie zło. Można decydować, która drużyna wygra mecz i które miejsce zajmie w tabeli. A ten kop przypomina, że jest się tylko malutkim człowieczkiem, który, negując podstawowe zasady, sam wpada w otchłań grzechu, jaki go niszczy i zabija. Niektórzy dali się dobrowolnie wciągnąć w system zła, bo przecież nikt pistoletu do głowy im nie przystawiał. I to jest właśnie to największe mysterium iniquitatis – tajemnica nieprawości polskiego futbolu. Ale skłonność do korupcji nie bierze się z niczego. Jest pochodną nieuczciwego życia w innych dziedzinach. Również w innych obszarach sportu. Jeden z naszych piłkarzy grających na Zachodzie opowiadał, jak na pierwszym treningu pobiegł przez las na skróty. Oczywiście poczekał na resztę zespołu i zrobił kilka przysiadów, żeby wyglądać na zmęczonego. I nagle przeżył szok. Wszyscy koledzy stanęli wokół niego i pokazywali go palcami trenerowi.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.