Na ulicy Ikara, czyli spór o generała
Zazwyczaj jest mroźno. Czasem –15 st. C. Palce u stóp bolą już po kilku minutach stania. Mimo to co roku pod dom gen. Jaruzelskiego przychodzi kilkaset ludzi.
Przeczytaj o tegorocznych obchodach rocznicy stanu wojennego w stolicy
Dziękujemy, że nie musieliśmy dzielić losu Kolumbów rocznik ’20”. „1956 1970 1981 – komuniści ludziom pracy”. „Generale – uratowałeś Polskę”. „Jaruzelski – pamiętamy twoje zbrodnie”. To niektóre hasła z transparentów, jakie w ubiegłych latach pojawiały się w czasie grudniowych demonstracji na Mokotowie. I które jak w soczewce skupiają wątki sporu.
Pierwszy raz
Pierwsza manifestacja upamiętniająca ofiary stanu wojennego odbyła się w 1993 r., a jej organizatorem była Liga Republikańska z Mariuszem Kamińskim (byłym szefem Centralnego Biuru Antykorupcyjnego, politykiem PiS) na czele. Co ciekawe, musiał on stoczyć walkę, by ówczesne władze Warszawy wydały pozwolenie na pikietę, odwoływał się nawet do Najwyższego Sądu Administracyjnego. Ostatecznie wygrał i na Ikara, bocznej uliczce odchodzącej od ul. Puławskiej, pojawiło się ok. 300 osób. Przemaszerowały w milczeniu.
Od tej pory podobne zgromadzenia odbywają się co roku. Manifestanci przynoszą zdjęcia zamordowanych w czasie stanu wojennego, często pochodnie, zawsze znicze. Czasem ustawiane są one w kształt krzyża, polskiej flagi czy daty 13 XII 1981.
– Pierwszy raz byłem tam w 2001 r., było to przeżycie niesamowite, bardzo podniosła atmosfera – wspomina Jarosław Krajewski, radny Warszawy z ramienia PiS, który od kilku lat jest jednym z koordynatorów protestów. – Pojawiają się przedstawiciele różnych organizacji prawicowych, czasem różniących się w poglądach na bieżącą politykę, ale zgodnych co do fundamentów – wyjaśnia.
Pod domem byłego prezydenta bywają także reprezentacje skrajnie prawicowej Młodzieży Wszechpolskiej czy faszyzującego Narodowego Odrodzenia Polski.
Nie stać ich na oryginalność
W roku 2000 w nocy z 12 na 13 grudnia rozmowę z generałem Jaruzelskim przeprowadzała znana dziennikarka Teresa Torańska. W nakręconym wtedy przy ul. Ikara filmie „Noc z generałem” widzimy starszego, kulturalnego pana (na dzień dobry całuje reżyserkę w rękę), który tłumaczy, że miał dużo rozterek, że stan wojenny to było mniejsze zło, choć dodaje, że zło jest złem.
Kamera krąży także wśród demonstrantów. O Jaruzelskim mówi Mariusz Kamiński: – Kolaborant, zdrajca, człowiek, który za wszelką cenę chce uniknąć jakiejkolwiek odpowiedzialności za tamte czasy. W nagraniu pojawia się też scena, kiedy Torańska podchodzi z generałem do okna i przez zakratowaną szybę patrzą na zewnątrz. – Młodzi ludzie. Nie stać ich na oryginalność – mówi wojskowy. Dziennikarka stwierdza, że byli krótko. Jaruzelski odpowiada, że wystarczy. Zazwyczaj demonstracje trwają ok. godziny – rzadko dłużej.
Skąd te emocje?
Choć Liga Republikańska rozwiązała się na przełomie wieków, to większe lub mniejsze demonstracje cały czas organizowano. Nowością było to, że w 2003 r. na ul. Ikara pojawili się zwolennicy generała – po raz pierwszy pikietę zorganizowali młodzieżówka Sojuszu Lewicy Demokratycznej i członkowie związanego z Jerzym Urbanem ruchu Nie. – Stwierdziliśmy, że nie ma naszej zgody na to, by pod domem gen. Jaruzelskiego odbywały się takie rzeczy. Ważne, by pokazać, że wprowadzenie stanu wojennego nie było jednoznaczne – tłumaczy Grzegorz Walkiewicz, jeden z pomysłodawców przedsięwzięcia, obecnie radny Śródmieścia. – Bardzo dziwi mnie, że ludzie w moim wieku podchodzą do tego tak emocjonalnie – dodaje 28-latek.
– Uważaliśmy, że nie ma sensu stanie pod domem starszego człowieka. Jedna osoba nie odpowiada za wszystko. Czy dziś tam chodzę? Nie, jestem za stara na takie rzeczy – dodaje niemająca jeszcze 30 lat przewodnicząca lewicowej młodzieżówki Paulina Piechna-Więckiewicz.
Faktycznie, pojawienie się przeciwników ideowych zaostrzyło atmosferę spotkań. Wszyscy zgodnie przyznają, że jest ona daleka od piknikowej. Oprócz pilnujących domu generała funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu przed willą zjawiają się też policjanci, którzy szpalerem odgradzają dwie przeciwne grupy. Jedni krzyczą np.: „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”. Inni: „Generale, dziękujemy”.
Co ciekawe, tamtej zimy do manifestujących wyszedł główny bohater. Tak o spotkaniu pisała „Rzeczpospolita” 14 grudnia 2003 r. – Czołem, Panie Generale! – zawołali socjaldemokraci. – Czołem! – odpowiedział generał. Dostał bukiet kwiatów od sympatyków, uścisnął ręce kilku z nich, porozmawiał.
Jednak dwa lata później przedstawiciele lewej strony demonstrowali także z... prawicowcami. Aktywiści z Czerwonego Kolektywu – Lewicowej Alternatywy mieli transparent: „Każdy, kto strzela do robotników, jest zbrodniarzem. Chile 1973 – Polska 1981”. Warto zaznaczyć, że następnym razem przyszli dwie godziny przed główną demonstracją i było ich tylko dwóch.
Także w 2005 r. fundacja Odpowiedzialność Obywatelska na skrzyżowaniu ul. Idzikowskiego i ul. Ikara postawiła otoczony przez mundurowych wóz opancerzony ZOMO. Happening miał przypomnieć o wprowadzeniu stanu wojennego.
Z biegiem czasu grudniowe demonstracje stały się w stolicy swego rodzaju „nową świecką tradycją” – przyjeżdżają na nie ludzie nawet ze Szczecina. Bardzo tłoczno było w 25. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. W 2006 r. na Mokotowie pojawiło się ponad 600 osób.
Oczywiście zawsze obecne są także media, które dodatkowo podgrzewają atmosferę. W okrągłą rocznicę wejście na żywo z ul. Ikara miał m.in. Jan Pospieszalski w programie „Warto rozmawiać”.
Nie dam satysfakcji
Ostatnio z lewej strony organizację przejęła radykalnie antyklerykalna Racja Polskiej Lewicy. Oto fragment wyjaśnienia przewodniczącej Teresy Jakubowskiej, dlaczego organizowana jest pikieta: „Najczęściej (pod adresem generała – przyp. red.) słyszy się zarzut zdrady narodu. Ten zarzut słyszę zazwyczaj z ust osób młodych, które w 1981 roku były dziećmi albo jeszcze się nie urodziły. To młodzież tradycyjnie wychowana w apoteozie wszystkich przegranych polskich powstań. Tym młodym ludziom, którzy – gdyby nie stan wojenny – mogliby się nawet nie urodzić, gorąco radzę przeczytać chociaż jeden rozdział z podręcznika »Filozofia...« pod tytułem: »Głupota jako wartość«”.
W zeszłym roku w czasie demonstracji odczytano imiona wszystkich zabitych w czasie stanu wojennego. Po każdym nazwisku tłum dodawał: „poległ za wolną Polskę”. Utworzono także społeczny komitet ofiar stanu wojennego. – Chcemy pokazać, że zbrodnie stanu wojennego nie zostały osądzone. Albo obowiązuje prawo, albo bezprawie – mówi Jarosław Krajewski. – W czasie stanu wojennego kilkadziesiąt osób straciło życie, setki tysięcy wyjechały z Polski, a generał Jaruzelski pozostał bezkarny. To jest porażka państwa polskiego – uzupełnia.
W filmie Torańskiej autorka pyta, czy generał opuszcza dom, by uniknąć demonstracji. – Nie wyjeżdżam. Nie chcę dać im satysfakcji, że mnie wykurzyli – odpowiada.
Fakty
Stan wojenny wprowadzono w Polsce 13 grudnia 1981 r. Internowano wtedy ok. 5 tys. opozycjonistów, kilka tysięcy innych zostało skazanych na więzienie. Liczbę zabitych Instytut Pamięci Narodowej szacuje na 56. Na kilka tygodni zawieszono zajęcia w szkołach i na uniwersytetach, obowiązywała także godzina policyjna. Tysiące osób zwolniono z pracy. Brytyjski historyk Norman Davies nazwał go „najdoskonalszym zamachem stanu w historii nowożytnej Europy”. Stan wojenny zawieszono 31 grudnia 1982 r., a zniesiono 22 lipca 1983 r.
Dodaj swoją opinię
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.