Świetlny spektakl nad centrum miasta
O godzinie 18.00 nad Warszawą rozbłysło mocarne i delikatne zarazem dzieło sztuki. Wielka moc (63 kilowaty!) i wielkie wydarzenie. Tylko... warszawiaków niewielu. Jednak ci, którzy oglądali widowisko, byli zachwyceni.
Autorem dzieła jest nieżyjący już artysta Henryk Stażewski. Projekt wcielił w życie już w 1970 roku we Wrocławiu. Teraz - na większą skalę - zrealizowało go Muzeum Sztuki Nowoczesnej.
Przewidywano wielkie wydarzenie i wielkie zainteresowanie warszawiaków. Tymczasem na pl. Defilad pojawiła się zaledwie garstka zainteresowanych. – Efektowne, ale słabo widoczne – oceniła instalację Anna Kowalewska, która wybrała się na pl. Defilad z aparatem fotograficznym.
- Kolega mi powiedział, że coś takiego będzie się działo. Kim jest Henryk Stażewski nie mam pojęcia. Ale słyszałem, że instalację warto zobaczyć, bo będzie ciekawie wyglądała – opowiadał Piotr Trojanowski, który punktualnie o godz. 18 pojawił się przy PKiN. - Cieszę się, że wraca się do sztuki z tamtych lat. Abstrakcja nie jest dziś aż tak popularna, a ma przecież swoje miejsce w historii sztuki – uważa Weronika Cieślik.
Muzeum Sztuki Nowoczesnej i miasto zorganizowały przedsięwzięcie, aby przypomnieć postać wielkiego warszawskiego artysty, Henryka Stażewskiego. Spędził większość swojego życia w stolicy. – Warszawa ma swoich wielkich artystów i dobrze, że się o nich przypomina – mówiła Natalia Jakubowska, która przechodziła ulicą Marszałkowską i zatrzymała się, by podziwiać instalację.
Jednak większość przechodniów nie wydawała się być zainteresowana podniebnym dziełem sztuki, nie zatrzymywali się ani nie zwracali w ogóle na nie uwagi. Zapytani o świetlną instalację nie wiedzieli, co się dzieje.
Nasza reporterka, Natalia Bet, spotkała na pl. Defilad niewielką grupę młodych ludzi, którzy pokazywali sobie zjawisko palcami i robili zdjęcia. W krótkiej rozmowie okazało się, że znaleźli się w tym miejscu przypadkiem - nie słyszeli wcześniej o wydarzeniu i nie wiedzą, co to jest. Byli jednak zachwyceni. – Wreszcie dzieje się coś ciekawego. Jest kolorowo, a nie ponuro, jak zwykle – mówił z kolei maturzysta Piotr Topoliński.
Dodaj swoją opinię
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.