Kreski znalezione w kuchni
Zamiast miejsc wychwalanych przez przewodniki odwiedza prywatne mieszkania i stare hotele. Na obiad wybiera mało znaną maleńką knajpkę. Co robi popularna izraelska rysowniczka komiksowa Rutu Modan? Przygotowuje nowy album z Warszawą w tle.
Łazienki? What is Łazienki? – pyta Rutu. Mówię o nich, bo obok jest jej hotel. Ale ona nie chce słuchać o zabytkach. Choć przyjechała do Warszawy już trzeci raz, nie zna ani najpopularniejszych parków, ani pałaców, ani Traktu Królewskiego. Odwiedza miejsca nietypowe, związane przede wszystkim z historią, którą opowie w swoim następnym albumie komiksowym. Zatytułowany będzie „Zaduszki".
Ślady w mieście umarłych
– To historia pewnej dziewczyny i jej babci – opowiada Rutu.– Przylatują z Izraela do Warszawy właśnie w tygodniu poprzedzającym Dzień Zaduszny. Pretekstem jest poszukiwanie domu, który rodzina musiała opuścić, by uciekać przed wojenną zawieruchą.
Ta sytuacja jest literacką fikcją. Jednak opartą częściowo na doświadczeniach osób bliskich rysowniczce. Rodzina Rutu – zarówno ze strony taty, jak i mamy – pochodzi z naszego miasta. – Ale babcie niemal nie wspominały życia tutaj, nie używały języka polskiego, a sama Warszawa była nazywana miastem umarłych – opowiada. I dodaje, że taka sytuacja z jednej strony potęgowała jej ciekawość, z drugiej zaś utrudniała pracę nad albumem.
– Człowiek zawsze ma jakieś wyobrażenie Paryża, Londynu, wnętrz, ubrań noszonych przez ludzi stamtąd. A tu? Na początku nie wiedziałam prawie nic, dlatego muszę teraz wszystko zobaczyć na własne oczy – mówi.
Podczas wcześniejszych wizyt poznała doskonale budynek Hipoteki, odwiedziła m.in. kawiarnię na Próżnej... Tym razem jednak zadanie było trudniejsze i potrzebny był specjalny przewodnik. Stałam się nim ja.
Lodówka na gaz dla babci
Zanim przyjechała, musiałam wyszukać dla niej takie miejsca jak sklep z odzieżą dla starszych pań, obskurny hotel czy biura ze starymi meblami, najlepiej rodem z PRL.
Najtrudniejsze okazało się znalezienie mieszkania o przedwojennym wystroju. Ogłoszenia o wynajmie nie dały rezultatu. Pytałam więc znajomych, często jednak słyszałam odpowiedź „znam takie mieszkania, ale właściciele się nie zgodzą". I to mimo że Rutu oczywiście zapewniała, że jej wizyta w danym miejscu nie będzie uciążliwa.
– Nie będę się rozkładać i rysować, nie będę też zdradzać adresu i innych detali, potrzebna mi po prostu idea – mówiła.
Pomoc nadeszła w ostatniej chwili od innego rysownika komiksowego Tomka Leśniaka. Przyjaciółka jego rodziny zaprosiła nas do domu ukrytego w wąskich uliczkach Żoliborza.
Gdy wchodzimy z Rutu do środka, ta nie kryje zdumienia. Oswojenie się z nagromadzeniem detali wymaga kilku minut. Tu z jednej strony czas się zatrzymał – są stare meble i dodatki, suche kwiaty zdobią lustra. Z drugiej widać, że ktoś tu żyje, korzysta z tych wnętrz.
– Moja mama jest kolekcjonerką – mówi właścicielka.– Ale z wyszperanych przez nią naczyń korzystamy na co dzień.
Rutu z zachwytem ogląda i utrwala na zdjęciach kolejne pomieszczenia. Stylową łazienkę, salon, a przede wszystkim bardzo przytulną kuchnię.
W sprawie przedwojennych wnętrz nieoceniona okazuje się ekspozycja w Muzeum Gazownictwa. Tam, dzięki uprzejmości pana Zygmunta Marszałka, zaglądamy do wszystkich zakamarków. Między olbrzymimi przemysłowymi urządzeniami z XIX w. ukryte są bowiem przepięknie zaaranżowane pomieszczenia mieszkalne wyposażone w gazowe piecyki, lampki, podgrzewacze, a nawet lodówkę. Dla rysowniczki takie elementy są równie cenne jak biurko czy wanna. Będą pojawiać się we wspomnieniach komiksowej babci.
Jedna noc w PRL
Inną rolę odegra hotel. Odnalezienie go jednak także było skomplikowane. Atos, Portos i Aramis doczekały się remontów. Hotele na Pradze – jeśli wciąż świadczą usługi, to przed przyszłorocznymi mistrzostwami w piłce nożnej również całkowicie zmieniły oblicze. Inne potencjalnie nas interesujące miejsca są teraz biurami albo stoją zamknięte – jest choćby nieodżałowany postrach turystów, czyli hotel Powiśle.
Kompromisem między wyglądem a stopniem niebezpieczeństwa związanym z nocowaniem (myślałyśmy już nawet o hotelach robotniczych) okazuje się nieoczekiwanie częściowo tylko odnowiony hotel należący do UW.
– To jest to – ocenia rysowniczka, oglądając meble pamiętające epokę naszej małej stabilizacji. Choć noc nie należy do najprzyjemniejszych, pokój, w którym dwie bohaterki komiksu będą mieszkały w czasie swojego pobytu w Warszawie, zyskuje odpowiedni kształt.
Żurek i bajkowy ogród
Między odwiedzinami w konkretnych miejscach spacerujemy. Na przykład z Woli na Śródmieście – szlakiem rodzinnych włości twórczyni.
– Część mojej rodziny mieszkała na Siennej, a mój ojciec urodził się w domu przy Lwowskiej – zdradza Rutu.
W sąsiedniej kamienicy jest dziś przytulna domowa restauracja. Tu zatrzymujemy się na obiad.
– To zdecydowanie najlepsze jedzenie w Warszawie! – zachwyca się artystka.
Między żurkiem (ten wzbudził największą ciekawość), leniwymi (takie pierogi gotowała babcia) i schabowym (w Izraelu wersja z mięsa kurczaka jest ponoć najpopularniejszą potrawą) Rutu rozkłada storyboardy, czyli szkice do kolejnych plansz. Dzięki nim wie, co powinna jeszcze sfotografować, by potem zasiąść do rysowania bez obawy, że pomyli detale.
Przy okazji mówi, że nie jest typem romantyczki. Nie poczuła jakiegoś duchowego uniesienia, będąc blisko miejsca, gdzie mieszkał jej tata. Po prostu miło jej tu być. Zupełnie inaczej reaguje, gdy mijamy Ogród Saski.
– Och! Czuję się, jakbym to miejsce znała... z jakichś bajek – wykrzykuje.
Może dlatego, że w Tel Awiwie Warszawę czasami jeszcze ktoś wspomina.
Naszą wędrówkę kończymy na Powązkach. Gdy wchodzimy między zabytkowe groby, jest jeszcze jasno, widzę więc, że na twarzy Rutu maluje się zawód.
– Gdy byłam tu pierwszy raz, w Zaduszki, było pełno ludzi! – mówi. – No nic, pomóż mi znaleźć grób lotników... Wigura i ten drugi? Zawsze zapominam... Żwirko?
Dlaczego akurat ten grobowiec? Bo ustawiały się tu prawdziwe kolejki chcących zapalić znicze. Tym razem i tu jest pustawo.
– Będę musiała pewnie przerysować wszystko – martwi się Rutu.
Trudna sztuka wyboru
Przychodzi czas pożegnania. Rysowniczka czuje się zmęczona, ale zadowolona. Jest gotowa, by zasiąść do tabletu i zacząć właściwą pracę. – Najtrudniej będzie, jak zawsze, zdecydować, czego nie narysować – przyznaje z uśmiechem. I mówi, że o efektach najpewniej będziemy mogli przekonać się za rok.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.