DRUKUJ

Gangster „Belmondziak” ukrywał się pod peruką

blik, koz 27-10-2009, ostatnia aktualizacja 28-10-2009 10:25

Marcin K. ps. Belmondziak – ojciec chrzestny stołecznych gangsterów – kontaktował się ze swoimi ludźmi przez 72 telefony. A gdy wychodził na miasto, zakładał tupecik.

źródło: policja.pl
źródło: KSP

Policjanci zatrzymali Marcina K. w Otwocku. Poszukiwany był od roku, teraz trafił do aresztu na Mokotowie. W niedzielnym szturmie na dom, który od kilku miesięcy wynajmował przestępca, brało udział kilkudziesięciu funkcjonariuszy CBŚ.

Kiedy „Belmondziak” zorientował się, że jest osaczony, próbował uciec hondą civic. Ale policjanci przestrzelili w aucie opony.

W mieszkaniu funkcjonariusze znaleźli 72 telefony komórkowe (12 było aktywnych), dzięki którym kierował gangiem. Według policjantów, w jego grupie jest kilkuset bandytów.

Ponadto u Marcina K. znaleźli 115 tys. zł, które pochodziły z haraczy. Były też peruka i kosmetyki służące do zmiany wizerunku.

„Belmondziak” na wszystkich policyjnych zdjęciach był łysy. Aby nie być rozpoznany, zapuścił wąsy i bródkę. Miał jednak znaczną łysinę, dlatego dla kamuflażu nosił tupecik.

Policjanci ustalili kryjówkę gangstera dzięki temu, że śledzili jego konkubinę Karolinę Sz. (28 lat, ma z nią trzyletnią córkę).

Mężczyzna był poszukiwany przez policję od września 2008 r. Nie stawił się bowiem do aresztu śledczego na Mokotowie, aby odbyć karę dwóch lat i czterech miesięcy więzienia za wymuszanie haraczu na Woli.

W czasie, gdy się ukrywał, podporządkował sobie wielu stołecznych gangsterów.

– Trafiały do niego pieniądze z haraczy, dlatego usłyszał zarzut paserstwa pieniędzy pochodzących z przestępstwa – mówi Robert Majewski, zastępca szefa Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.

Marcin K. był też ścigany za udział w gangu, który kilka lat temu założył jego przyrodni brat Rafał Skatulski ps. Szkatuła (teraz jest najbardziej poszukiwanym gangsterem stolicy).

W świecie przestępczym 31-letni „Belmondziak” był uznawany za lidera gangów warszawskich. To jego ludzie wiosną tego roku brali udział w strzelaninie na cmentarzu w Markach (bandyta z konkurencyjnej grupy markowskiej został wtedy zabity).

Uczestniczyli również w bójce i strzelaninie na Bródnie. Tłem porachunków pomiędzy gangami był spór o podział haraczy z prostytucji oraz kontroli nad dyskotekami i klubami, gdzie rozprowadzane były narkotyki.

Policja podejrzewała „Belmondziaka” także o zlecenie zabójstwa dewelopera Pawła N. ps. Mrówa, syna szefa gangu wołomińskiego „Dziada”. Został on zastrzelony na budowie swojego osiedla na Zaciszu dwa lata temu. Śledztwo w tej sprawie zostało jednak umorzone, bo nie wykryto sprawców zbrodni.

Życie Warszawy