Mary Roach, "Ale kosmos!" ****
Kolejna dociekliwa, inteligentna i dowcipna książka Mary Roach, która tym razem z typową dla siebie dziennikarską swadą przygląda się plusom i minusom podróży kosmicznych.
Przed nami kolejna książka amerykańskiej dziennikarki Mary Roach. Czytelnicy, którzy zetknęli się wcześniej z którymkolwiek z jej utworów opublikowanych przez wydawnictwo Znak („Sztywniak”, „Duch”, „Bzyk”), wiedzą doskonale, że takiej uczty nie można sobie odmówić.
Roach w genialny wręcz sposób łączy dziennikarską ciekawość z drobiazgowym naukowym śledztwem, natomiast swoje inteligentne wywody przyprawia sporą dawką zgryźliwego humoru. Gdyby Anglicy z grupy Monty Pythona zabrali się za pisanie książek popularnonaukowych, z pewnością efekt byłby podobny. Tym bardziej, że amerykańska autorka chętnie sięga po tematy trudne, drażliwe, kontrowersyjne, wstydliwe i pozostające tabu.
Do tej pory wnikliwie badała „osobliwe życie nieboszczyków”, zajmowała się „nauką na tropie życia pozagrobowego” oraz przyglądała się „pasjonującemu zespoleniu nauki i seksu” (by odwołać się do podtytułów jej książek). W najnowszej książce Roach porzuca podejmowane dotychczas „przyziemne” tematy, wyznaczając sobie cele kosmiczne. Dosłownie – „Ale kosmos!” to opowieść o tym, „jak jeść, kochać się i korzystać z WC w stanie nieważkości”.
Trudno o lepszy termin publikacji takiej książki – polska premiera „Ale kosmos!” zbiegła się mniej więcej z ważną kosmiczną rocznicą. Pół wieku temu (12 kwietnia 1961) Jurij Gagarin jako pierwszy człowiek odbył podróż w kosmos (choć to określenie nieco pompatyczne, jak na trwające 1 godzinę i 48 minut jednokrotne okrążenie Ziemi po orbicie satelitarnej). Przez następne 50 lat zmieniło się wiele, choć nasza przeciętna wiedza o lotach kosmicznych wciąż nie odbiega od powszechnych stereotypów o stanie nieważkości.
Roach postanawia powiększyć naszą wiedzę, skupiając się nie tyle na nowinkach technicznych zrozumiałych tylko dla inżynierów robotyki i specjalistów z NASA, co na czynniku ludzkim. Maszyny, choć niejednokrotnie zawodne, nie są wszak tak nieprzewidywalne jak poddane czasowej egzystencji w osobliwych warunkach ludzkie ciało i ludzka psychika. „Dla naukowców zajmujących się rakietami problemem jesteś ty. Jesteś najbardziej skomplikowaną częścią maszynerii, z jaką mają i będą mieć kiedykolwiek do czynienia. Ty i twój chimeryczny metabolizm, słaba pamięć, twoja budowa, która materializuje się w tysiącach różnych wersji” – pisze Roach i relacjonuje te najbardziej typowe, ale też te najbardziej zaskakujące zależności związane z ludzką obecnością na orbicie.
Amerykańska dziennikarka sporo uwagi poświęca prozaicznym czynnościom, które w przestrzeni kosmicznej urastają do rangi podstawowych problemów – od osławionych trudności związanych z brakiem grawitacji przez zagadnienia wstydliwe (czytelnik dowie się między innymi, czym jest „kałowy popcorn” i czym grozi wymiotowanie do hełmu) aż po kłopoty wyższego rzędu (jak nie zwariować w kosmicznym odosobnieniu?).
Roach odziera podróże kosmiczne ze wszelkiego romantyzmu i patosu – po lekturze jej książki mało kto będzie zazdrościł astronautom.
Mary Roach
„Ale kosmos!”
tłum. Maciek Sekerdej
Znak, Kraków 2011
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.