Konserwator zaspał
Z XIX-wiecznej parowozowni na Pradze-Północ został tylko gruz. Zburzył ją deweloper, a konserwator wpisał do rejestru po fakcie. – Trzeba zmienić prawo o ochronie zabytków – mówią prawnicy.

- Zrównali z ziemią praski zabytek
- Praska parowozownia, czyli piąte koło u wozu
- Nagłe burzenie parowozowni
- Deweloper: chcemy zrobić kopię zabytku
- Deweloper odtworzy parowozownię
- Hip-hop i taniec w starej parowozowni
- Sprzątną gruzy po parowozowni
- Odbudowa zabytku wstrzymana
- Do sądu za zburzenie praskiej parowozowni
- Nie zabytek, nie ma więc przestępstwa
- Nowy zabytek w bilansie pani konserwator
Zrównana z ziemią ponad połowa przedwojennego kompleksu i zrujnowana unikatowa konstrukcja podtrzymująca budynek. Wystarczyły dwie godziny, by zniszczyć XIX-wieczny zabytek przy ul. Wileńskiej 14.
Zobacz galerię zdjęć z burzenia praskiego zabytku
Teren należy do dewelopera, firmy Budrem z Ostrowa Wielkopolskiego, który rozbiórkę rozpoczął we wtorek w nocy. Alarm podnieśli okoliczni mieszkańcy. O wszystkim powiadomili wojewódzką konserwator zabytków Barbarę Jezierską, przyjechał też wicedyrektor Muzeum Warszawskiej Pragi Janusz Sujecki. Na pomoc wezwali policję.
Rozbiórkę wstrzymano. Tylko do rana, bo po godz. 6 przy Wileńskiej znów pracował ciężki sprzęt. W gruzach legła ściana ze znakiem Polski Walczącej. Później kolejne...
Na miejscu pojawiła się również stołeczna konserwator Ewa Nekanda-Trepka. Nakazała wstrzymanie prac, ale nie miała na to żadnego dokumentu. Dlatego kierownik budowy odmówił. Dopiero dwie godziny później Jezierska przyjechała do parowozowni z decyzją o wpisie kompleksu do rejestru zabytków. Po raz pierwszy podjęto ją w Warszawie w trybie natychmiastowym.
Robotnicy wyłączyli sprzęt, ale tylko na kilka godzin. Potem znów burzyli halę. Kiedy obrońcy zabytków wezwali policję, ekipa budowlana ustąpiła. Deweloper odmówił komentarza. Jak ustaliliśmy, dwa lata temu miasto wydało mu zgodę na rozbiórkę, nie miał jednak zezwolenia od nadzoru budowlanego.
Opieszałość urzędników?
Chociaż budynek od lat popadał w ruinę, to dopiero w ubiegłym miesiącu wojewódzka konserwator rozpoczęła procedurę wpisu do rejestru. Zrobiła to po sygnałach od społeczników. Dlaczego nie zajęła się tym wcześniej? – W stolicy na wpis czeka ponad tysiąc zabytków. A w urzędzie zajmują się tym tylko trzy osoby, na dodatkowe etaty nie mamy pieniędzy – tłumaczy Barbara Jezierska. Ale brak rąk do pracy to niejedyny problem. Sama procedura wpisu budynków do rejestru trwa aż trzy miesiące.
– W tym czasie musimy m.in. ustalić, do kogo należy budynek, przeprowadzić oględziny. A właściciel może się od decyzji odwołać. Tak jest niemal we wszystkich przypadkach – tłumaczy.
W sprawie parowozowni nic także nie zrobiła wcześniej stołeczna konserwator zabytków Ewa Nekanda-Trepka. – To nie ja wpisuję budynki do rejestru, tylko wojewódzka konserwator – odbija piłeczkę.
Fatalne prawo
Specjaliści są zgodni, że prawo o ochronie zabytków w Polsce często bywa niewydolne.
– Przepisy określają ogólnie, że trzeba chronić wszystkie zabytki, ale nie definiują, co przesądza o ich wartości historycznej – uważa Katarzyna Zalasińska, prawnik z UW. – Widać to w Warszawie, która jest miastem specyficznym. Zniszczona po wojnie ma niewiele zachowanych, cennych budynków. Dlatego nad każdym trzeba się pochylić ze szczególną uwagą – dodaje.
Jej zdaniem, trzeba też zaostrzyć kary za przestępstwa wobec zabytków. – Organy ścigania w ogóle ich nie egzekwują. Prokuratorzy umarzają śledztwa, tłumacząc je niską szkodliwością czynu. Nie znam przypadku, w którym ktoś zostałby skazany wyrokiem sądu za zniszczenie zabytku – dodaje Zalasińska. Teraz burzymurkom za zniszczenie zabytku grozi do 5 lat więzienia lub grzywna do 5 tys. zł.
OpiniaBohdan Rymaszewski, były generalny konserwator zabytków
Prawo o ochronie zabytków w Polsce często jest nieskuteczne, a jego przepisy trudno egzekwować. Mojej opinii nie podzielają inni konserwatorzy. Ale uważam, że poszczególne budynki powinny być wpisywane do rejestru zabytków „od ręki”, a nie w formie postępowania administracyjnego. Tak było przed odzyskaniem niepodległości w 1918 roku. Teraz wpis trwa trzy miesiące i stwarza niepotrzebną nikomu biurokrację. Zawód konserwatora to rodzaj szczególnej misji społecznej. Wymaga elastyczności i dobrej woli. Dotyczy to też kontaktów z właścicielami i inwestorami. Trzeba też zaostrzyć przepisy dotyczące kar za niszczenie zabytków. Tacy przestępcy powinni być ścigani z całą surowością.
Rozbiórka parowozowni godzina po godzinie
WTOREK 5 maja
godz. 18 - rozpoczyna się burzenie zabytkowej parowozowni od strony Rzeszotarskiej
godz. 19 - na miejsce przyjeżdża Barbara Jezierska, wojewódzka konserwator zabytków i nakazuje wstrzymanie dewastacji obiektugodz. 20-21 - prace rozbiórkowe ustępują, wojewódzka konserwator zabytków składa zeznania na policji
ŚRODA 6 maja
godz. 6 rano - dźwigi uruchamiane są ponownie, na miejscu są obrońcy zabytków wzywają policję, próbują wstrzymać rozbiórkę
godz. 7 - na miejsce przyjeżdża Ewa Nekanda - Trepka przekazuje decyzję ustną o zakazie rozbiórki
godz. 8 – na Pragę przyjeżdża Barbara Jezierska, wojewódzki konserwator zabytków, kierownik budowy Wojciech Replin na widok dokumentu mówi, że nie rozumie go i odmawia wstrzymania prac
godz. 10 – gdy z miejsca odjeżdża konserwator i patrol policji prace rozbiórkowe ruszają ponownie, mieszkańcy i obrońcy zabytków przechodzą przez płot, wbiegają na plac budowy i blokują maszynę. Rozbiórka obiektu ustępuje. Na miejsce wzywany jest kolejny radiowóz.
godz. 11 - z dokumentem potwierdzającym wpisanie parowozowni do rejestru zabytków przyjeżdża konserwator Barbara Jezierska i Ewa Nekanda - Trepka, kierownik budowy nie podpisuje protokołu, prace zostają wstrzymane
*Do końca dnia obrońcy zabytków na zmianę pełnią straż przy obiekcie, miasto cofa zezwolenie na budowę apartamentowców, które miały powstać na miejscu zabytku.
Dodaj swoją opinię
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.