Mamy alergię na reklamy
Warszawiaków bardziej niż krakowian drażnią reklamy i ogłoszenia pojawiające się w centrach miast. Tak wynika z badań przeprowadzonych w obu aglomeracjach.
Po raz pierwszy ankiety zostały rozdane do wypełnienia na przełomie sierpnia i września. Druga tura badań zleconych przez Izbą Gospodarczą Reklamy Zewnętrznej odbyła się w połowie listopada.
Mieszkańcy stolicy bardzo źle oceniają naklejanie plakatów i ogłoszeń w miejscach do tego nieprzeznaczonych, np. na przystankach czy słupach ogłoszeniowych. Dzikie reklamy drażnią aż 73 proc. badanych warszawiaków i 68 proc. krakowian. Według większej liczby warszawiaków, powinno to zostać zabronione.
W obu miastach ludzie mają duże zastrzeżenia do braku estetyki reklam. Źle oceniają nie tylko ich wygląd, ale i to, że plakaty nie są zdejmowane, mimo iż straciły już aktualność.
Badania pokazują, że warszawiacy są mniej tolerancyjni wobec reklam i chętniej zgodziliby się na wprowadzenie rozwiązań ograniczających ich umieszczanie w przestrzeni miejskiej. 77 procent warszawiaków chciałoby takich przepisów, krakowian – 74 proc.
Zbadano też, co mieszkańcy obu miast sądzą o wprowadzeniu specjalnych opłat dla prywatnych właścicieli nieruchomości za umieszczenie na ich budynkach reklam. Prawie 30 proc. mieszkańców Krako-wa jest przeciwnych wprowadzeniu opłat, w stolicy tylko 17 proc.
– W Krakowie więcej osób ma własne nieruchomości, więc jest to bliższe ich interesowi – mówi Lech Kaczoń z Izby Gospodarczej Reklamy Zewnętrznej.
Warszawiacy chętniej zgodziliby się także na ograniczenie obecności reklamy na obiektach zabytkowych. Twierdzą, że na nich znacznie mniej powinno się pojawiać zwłaszcza wielkoformatowych billboardów.
Skąd takie różnice między oboma miastami? – Być może Kraków jest znacznie mniej obciążony reklamą zewnętrzną i stąd to wynika – zastanawia się Krzysztof B. Kruszewski, szef instytutu badawczego MillwardBrown, wykonawca sondażu. – Ale niektórzy mówią, że krakowianie są bardziej liberalni, a warszawiacy autorytarni.
Z badań wynika jednak, że mieszkańców obu miast mniej drażnią reklamy w mieście niż w kinie, telewizji czy radiu. – Bo jest to rodzaj reklamy najmniej inwazyjnej. Bardziej przyjaznej odbiorcy – tłumaczy Krzysztof B. Kruszewski.
Dodaj swoją opinię
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.