Mikołaj przychodzi na czas i z wielkim hukiem
Z Bogdanem Oleszkiewiczem, Mikołajem z centrum, który od 7 lat w mikołajki i Wigilię rozdaje prezenty najmłodszym warszawiakom, rozmawia Agnieszka Grotek.
Dzieci wierzą jeszcze w św. Mikołaja?
Bogdan Oleszkiewicz: Oczywiście. Choć niektóre mają wątpliwości, czy jestem tym najprawdziwszym Mikołajem i ciągną mnie za brodę. Maluchy na początku są przestraszone i muszę je do siebie przekonać. Wtedy mówię do nich łagodnym głosem, opowiadam jakąś bajkę lub śpiewam piosenkę.
A jak jest z dorosłymi?
Niestety, muszę przyznać, że podchodzą do mnie z dystansem. Ale gdy widzą mnie na ulicy, pomachają, czasami pozdrowią. Mam tylko nadzieję, że tak samo serdeczni są dla wszystkich i to nie tylko w mikołajki czy Wigilię.
Czy Mikołaj jakoś specjalnie przygotowuje się do wizyty?
Zawsze przed wyjściem dokładnie przeglądam swój strój. Sprawdzam, czy broda jest cała, czy czapka się gdzieś nie rozdarła, czy buty są wypastowane. Muszę być idealny. Wcześniej zasięgam informacji o dzieciach, do których jadę: ile mają lat, jak mają na imię, czym się interesują.
Mikołaj wchodzi do domu z workiem pełnym prezentów i...
Tubalnym głosem mówię: ho, ho, ho! Witam się z rodziną, siadam przy choince, rozmawiam z dziećmi, słucham wierszyków i rozdaję prezenty. Jak dorośli są grzeczni, to opowiem im jakiś grzeczny kawał.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.