Gaz świetlny lekarstwem na koklusz
O leczniczych właściwościach wąchania zapachu gazu świetlnego dowiedzieli się m.in. nasi czytelnicy przy okazji zwiedzania obiektów Gazowni Warszawskiej na Woli. Wybrać się do niej powinien każdy, by zobaczyć, jak kiedyś się żyło.
Małym pacjentom chorującym na koklusz lekarze zalecali wdychanie w umiarkowanych ilościach tego gazu o charakterystycznym zapachu. Dlatego też w głównym budynku gazowni przetwarzającej koks i węgiel na gaz można było zobaczyć kobiety z małymi dziećmi na rękach. Oczywiście było to w czasach międzywojennych i tuż po wojnie.
Teren Gazowni Warszawskiej – łącznie z tutejszym muzeum, które zwiedziła Syrenka na 143. Spacerze – należy do unikalnych zabytków architektury przemysłowej z drugiej połowy XIX w. Gazownia na Woli jako druga w Warszawie powstała na skutek ogromnego zapotrzebowania na energię oświetleniową.
W wyniku działań ostatniej wojny uległa znacznemu zniszczeniu zarówno sieć gazownicza, jak i gazownia. 18 stycznia 1945 r. stawili się do pracy przy odbudowie dawni pracownicy, a w czerwcu tegoż roku wpuszczono już gaz do sieci miejskiej (najpierw na Mokotowie). I tak gazownia na Woli rozpoczęła powojenną produkcję jako jeden z pierwszych zakładów w niemal doszczętnie zrujnowanej Warszawie. Produkcję gazu świetlnego zakończono 17 kwietnia 1978 r.
W budynkach poprodukcyjnych na Woli mieści się obecnie Muzeum Gazownictwa, po którym oprowadzał spacerowiczów kustosz i dyrektor tej placówki Zygmunt Marszałek. Są tu maszyny i urządzenia ciężkiego kalibru, m.in. sprężarki do gazu, ssawy rotacyjne, płuczki amoniakalne, podziemne przewody gazowe, a także wyjątkowo pięknej roboty licznik gazowy do pomiarów wewnętrznych gazu, wyprodukowany w Berlinie w 1899 r. Wszystko zachowało się w doskonałym stanie technicznym. Zwracają uwagę urządzenia gazowe z ubiegłego stulecia – kolekcja piecyków, liczniki gazowe, kuchenki, a nawet gazowe lokówki i żelazka na gaz.
Niemniej pięknie prezentują się gazowe żyrandole i uliczne latarnie. Zostało ich w Warszawie 150. Trzech latarników pojawia się codziennie o zmroku i wczesnym rankiem na ulicach Bielan, Mokotowa, Śródmieścia i Woli, zapalając i gasząc powierzone ich opiece latarnie.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.