Kebabgate: takich hurtowni jest więcej
Policja gromadzi materiał w sprawie składu mięsa pod peronami dworca. A sanepid „poszukuje najemców” i nie potrafi wytłumaczyć się ze swojej opieszałości.
Po wybuchu tzw. kebabgate bary z jedzeniem na Dworcu Centralnym świeciły wczoraj pustkami. Dwa dni temu Jacek Prześluga z zarządu PKP ujawnił nam, że pod peronami składowano w fatalnych warunkach sanitarnych mięso niewiadomego pochodzenia.
Śniadzi pracownicy restauracji na Centralnym nie chcieli z nami o tym rozmawiać. W czasie 45-minutowej wizyty w barach w podziemiach Centralnego natknęliśmy się tylko na dwie klientki. Jadły kebaby w barze w galerii wschodniej.
– Słyszałyśmy o tej kebabowej norze na poziomie -2. Ale jakby coś nie tak z tym mięsem było, to na pewno byśmy poczuły – twierdzą.
– Od 18 lat legalnie produkuję mięso do kebaba. Dobrze, że proceder z Dworca Centralnego został ujawniony, ale takich dziupli jest w Warszawie znacznie więcej – twierdzi Jadwiga Łysiak z firmy Mich-Drób.
Sprawę magazynu pod Dworcem Centralnym wciąż wyjaśnia sanepid. Inspektorzy nie potrafią nam wyjaśnić, dlaczego w brudzie i smrodzie peronów Centralnego przez lata porcjowano mięso.
– Kontrolowaliśmy kebaby na Dworcu Centralnym bez schodzenia pod ziemię. Zdarzały się w nich uchybienia, ale nie pamiętam, byśmy zamknęli któryś z barów – mówi dyr. Wiesław Rozbicki z sanepidu.
Wczoraj padło nawet stwierdzenie, że w magazynach pod peronami nie było tak dramatycznych warunków, jak przedstawiają to media.
– Jest tam dosyć brudno, ale pomieszczenie jest wyłożone kafelkami. Po dokładnym wyczyszczeniu te warunki byłyby znośne – mówi dyr. Rozbicki.
Internauci pytają, dlaczego inspektorzy byli tak zaskakująco łagodni w stosunku do właścicieli kebabów. Sugerują, żeby sprawdzić też np. pozbawione zaplecza punkty z kanapkami pod rondem Dmowskiego.
Czy PKP wiedziały o tym, że najemca magazynu pod torami podnajmuje go właścicielom kebabów (zapewne za wyższą stawkę)? Sanepid wciąż nie ustalił nawet personaliów ludzi prowadzących nielegalną fabrykę mięsa.
Tymczasem Turek Maho z wytwórni MBM mówił na naszych łamach, że to powszechnie znani w branży obywatele Egiptu i byłej Jugosławii. Dzwoniący przedsiębiorcy wymieniali nazwy licznych zaopatrujących się u nich punktów (m.in. dwóch dużych sieci kebabów działających w Warszawie).
Policjanci gromadzą materiał w sprawie hurtowni. Na razie są to tzw. czynności sprawdzające. Jak usłyszeliśmy, po ustaleniach sanepidu zostanie wszczęte postępowanie.
Dodaj swoją opinię
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.