Leo nie wie, co się stało
– Jeżeli uważacie, że sposobem na poprawę gry polskiej kadry jest zwolnienie mnie, proszę bardzo – mówi Beenhakker.
Rozgoryczony, chwilami ironiczny i przede wszystkim niepotrafiący do końca zrozumieć przyczyn porażki. Taki był selekcjoner polskiej reprezentacji podczas wtorkowego pożegnalnego spotkania z dziennikarzami w Bad Waltersdorf. Co z tej konferencji wynikło? Niewiele. – Teraz będzie mnóstwo komentarzy i ocen, ale uważam, że dokonałem właściwego wyboru składu. Śmieszy mnie to, co usłyszałem w czasie rozmowy w Polsacie. Że niby powinienem wziąć na lewą obronę Seweryna Gancarczyka zamiast Pawła Golańskiego lub Jakuba Wawrzyniaka? Wy naprawdę myślicie, że dzięki trzem, czterem zmianom w składzie awansowalibyśmy do ćwierćfinału? – pytał retorycznie Beenhakker.
Dzieli nas przepaść
Holender lubi powoływać się na przypadki innych drużyn i porównywać do nich swoją. Podobnie było tym razem.
– Czy jestem jedynym człowiekiem w Polsce, który dostrzega różnicę w poziomie naszej kadry i innych finalistów Euro? Nie mamy takich piłkarzy jak David Villa, Ruud van Nistelrooy czy Fernando Torres. Między nimi i naszymi jest ogromna różnica! W ogóle poziom naszego futbolu na tle innych drużyn to szerszy problem.
Czasami w takich sytuacjach trzeba mieć szczęście i liczyć, że akurat w tym turnieju wszyscy piłkarze będą prezentować apogeum swoich możliwości. Niestety, tak się nie stało, dlatego nie mogliśmy liczyć na niespodziankę. To nie jest tak jak z robotem, że włączamy przycisk i on chodzi jak w zegarku – stwierdził selekcjoner.
Beenhakker jest gotowy odejść, ale pod warunkiem, że ta zmiana zapewni poprawę jakości polskiej reprezentacji.
– Jeśli zagwarantujecie mi, że znajdziecie w Polsce Villę, Torresa czy Ronaldo, to pierwszy podam się do dymisji. Moim zdaniem, sprawa jest bardziej złożona. Nieprzypadkowo kończymy turniej podobnie jak w 2002 i 2006 roku. Problem leży głębiej. Jeśli można go rozwiązać i będą ludzie gotowi mi w tym pomóc, bo na razie słyszę zewsząd narzekania, chętnie zostanę. Jak doskonale wiecie, odrzuciłem przed Euro kilka propozycji. Mam w Polsce kontrakt do 2010 roku i chcę go wypełnić – podkreślił Holender.
Żal do liderów
Kogo zostawi w reprezentacji? Na takie pytanie Beenhakker jeszcze nie chce odpowiadać, ale wczoraj przyznał w końcu, kto go najbardziej zawiódł.
– Z jakiś nieznanych mi powodów Ebi Smolarek nie był tym samym zawodnikiem co w eliminacjach. Podobnie Mariusz Lewandowski i Jacek Krzynówek. Naprawdę nie wiem, co się stało. Nie mieliśmy żadnych sygnałów, że ich forma spada. Nie popełniliśmy błędów w przygotowaniach. Zawodnicy fizycznie wytrzymali cały turniej. Mam wpływ na 80 – 85 procent spraw w futbolu, ale pozostałych 15 proc. jest poza moją kontrolą – usprawiedliwiał się Beenhakker.
Sęk w tym, że podczas turnieju w Austrii znacznie więcej wydawało się poza jego kontrolą. Tak naprawdę nie zawiódł tylko Artur Boruc. – Chyba oglądaliśmy zupełnie inne mecze. Uważam, że rewelacyjny turniej zagrał Darek Dudka. Na swoim poziomie spisali się Wojciech Łobodziński, Michał Żewłakow i Marcin Wasilewski – wymieniał Beenhakker.
A jak ocenił swoją pracę przed i podczas Euro 2008?– Na takie analizy jeszcze za wcześnie, na razie nie jestem gotów do podsumowania turnieju. Mogę jednak zapewnić, że będę również krytyczny w stosunku do własnej osoby i całego sztabu trenerskiego – zapowiedział Holender.
Nie dla kibiców
Turniej w Austrii kończymy jeszcze jednym zgrzytem. Reprezentacja Polski nie wróci w komplecie do kraju. Wielu zawodników już we wtorek opuszczało indywidualnie Bad Waltersdorf i po cichu wracało do swoich domów.
– Przepraszam naszych kibiców, bo byli wspaniali podczas turnieju. Musiałem jednak podjąć taką decyzję i jej nie cofnę. Moi piłkarze są bardzo wyczerpani emocjonalnie po tym turnieju. Muszą odpocząć. Chcę ich uchronić przez całym zgiełkiem związanym z powrotem po mistrzostwach. Oni potrzebują czasu, żeby dojść do siebie – zakończył Leo. My też potrzebujemy...
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.