Kibice: ukradł nam mecz
Austriackie Forum Kultury przy Próżnej było wczoraj jedynym miejscem w stolicy, gdzie bramkę dla Austrii nagrodzono owacjami. Większość warszawskich kibiców nie mogła pogodzić się z wynikiem.
Sędzia kalosz – to jedyne z nadających się do cytowania haseł skandowanych przez grupę kilkuset kibiców, którzy wracali z Pola Mokotowskiego.
Kierowcy zablokowani przez nich w al. Niepodległości szybko dołączyli do protestu. Trąbiąc rytmicznie klaksonami dawali wyraz swemu oburzeniu. – Ukradł nam mecz – krytykowali decyzję sędziego, który kilka minut przed końcem meczu podyktował karnego dla Austriaków.
W pubie Lolek kibicowało naszym ponad 700 osób. Rzut karny wszyscy oglądali w kompletnej ciszy. Kiedy piłka trafiła do naszej siatki, wszyscy jęknęli, niektórzy aż złapali się za głowy.
– No i po co oglądać takie mecze. Zostaliśmy oszukani przez sędziego – mówił jeden z kibiców.
Kompozytor Zbigniew Preisner nie krył oburzenia po meczu, mówiąc naszemu dziennikarzowi: – Ten karny to skandal. Polska powinna w proteście opuścić mistrzostwa.
Wcześniej nastroje były inne. W Austriackim Forum Kultury Polacy byli w większości, choć transmisję oglądano po niemiecku. Po pierwszym golu panowała euforia. Kibice przećwiczyli wszystkie piosenki.
– Polska, Austria dwa bratanki, i do meczu, i do szklanki – śpiewali na pocieszenie Austriakom. Później to oni podnosili na duchu Polaków. Andrea Brzoza mieszka w Polsce od 14 lat. W niedzielę trzymała kciuki za biało-czerwonych. Wczoraj po południu kibicowała Chorwatom, wieczorem Austriakom. – Szkoda mi Polaków, ale cieszę się z naszego sukcesu – mówiła po meczu.
Boruc - Austria 1:1
Możemy czuć się sfrustrowani. Możemy wszystko zrzucić na angielskiego policjanta Howarda Webba, który sędziował wczorajszy mecz i w trzeciej minucie doliczonego czasu gry dopatrzył się w polskim polu karnym faulu, którego nikt inny nie widział. Możemy być zszokowani tym, że powtórzyła się historia z MŚ 2006, gdy w meczu z Niemcami decydującego gola też straciliśmy kilkanaście sekund przed końcem.
Tylko po co? Prawda jest brutalna – biało-czerwoni na zwycięstwo nie zasłużyli. Przez 90 minut mieli mnóstwo szczęścia, ale na koniec dopadł ich piramidalny pech. Artur Boruc grał przez 90 minut fenomenalnie, ale Ivica Vastić, wykonując karnego, nie dał mu żadnych szans. Oprócz byłego bramkarza Legii jedynym jasnym punktem naszego zespołu był strzelec bramki, obecny gwiazdor drużyny z Łazienkowskiej, Roger. Po tym remisie, marząc o grze w ćwierćfinale musimy w poniedziałek ograć niepokonanych dotąd Chorwatów (wczoraj wygrali 2:1 z Niemcami) i liczyć na to, że Austriacy pokonają Niemców (ale nie wyżej niż my Chorwatów). Marzenie ściętej głowy...
W Warszawie tysiące fanów piłki przyszło dopingować biało–czerwonych przed telebimami i w pubach. W pubie Lolek kibicowało naszym ponad 700 osób. Rzut karny wszyscy oglądali w kompletnej ciszy. Kiedy piłka trafiła do siatki nikt nie powiedział ani słowa.– No i po co oglądać takie mecze – mówił zawiedziony kibic.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.