Meczet przy Mekki i Medyny
Pomysł wzniesienia w Warszawie świątyni muzułmańskiej uznano za słuszny i potraktowano go z dużą sympatią. Przed 80 laty.
Teraz w stolicy budowany jest obiekt zwany miejscem promocji kultury islamskiej – z wieżyczką, jak to dopisują niektórzy. Przy rondzie Zesłańców Syberyjskich, gdzie trwają te prace, iskrzy od emocji.
Tymczasem w roku 1935, kiedy ogłaszano warunki konkursu dla architektów, podchodzono do sprawy po imieniu – meczet to meczet, a do tego ma mieć co najmniej jeden minaret. Wygrał projekt z czterema.
Warszawscy muzułmanie
Podobno wyznawców proroka mamy w mieście 10 tysięcy, przy czym duża część przebywa tu okresowo, w celach handlowych. W roku 1906, jak podawał „Kurier Warszawski”, osiadłych muzułmanów mieliśmy 300, a ponadto było tu około tysiąca żołnierzy carskich tegoż wyznania. Głównie w kawalerii i jednostkach pomocniczych. Stołeczne gazety nazywały ich – „Tatarami”, twierdząc, że pochodzą przeważnie znad Wołgi. I zapewne była to prawda, gdyż ówczesne media doskonale orientowały się w takich kwestiach, których nikt zresztą nie ukrywał.
Nieźle na tych ludziach zarabiano – tureccy piekarze prowadzili kilkadziesiąt sklepów, istniała też jatka końska przy ulicy Furmańskiej, bo konina była chętnie spożywana przez ludy z południa Rosji. Problem w tym, że ubój odbywał się już w nieco dziwnych warunkach, bowiem na powązkowskim cmentarzu muzułmańskim. Z uwagi na fatalne warunki higieniczne, zakazano zabijania koni przy grobach. Rzecz prawdopodobnie odbywała się na tzw. cmentarzu tatarskim przy ulicy o tejże nazwie. Co prawda mieliśmy w mieście jeszcze jedno takie miejsce pochówku, przy ulicy Młynarskiej, ale jak wyszperał reporter „Kurwara”, zostało ono zamknięte przed 1860 rokiem. Ostatnim, pogrzebanym tam, był Aleksander Buczacki, który zmarł w roku 1845.
Modły w różnych miejscach
Na początku XX wieku jedyny dom modlitwy dla stołecznych muzułmanów mieścił się na Pradze w podnajętym lokalu. Natomiast żołnierze, jak podawała prasa, mieli swego „ahuna”, czyli jak należy się domyślać kapelana i odbywali modły w różnych miejscach. Przed I wojną światową ubolewano, że w mieście nie ma stałej świątyni i przypominano, że niegdyś była taka przy ulicy Karmelickiej, ale jej losy zniknęły w pomroce dziejów. Nowej nie udało się wystawić do 1914 roku, kiedy to wybuchła wojna i inne już sprawy zaprzątały uwagę wiernych.
Gdzie go postawić?
W połowie lat 20. stołeczni muzułmanie uznali, że w Warszawie powinien być wreszcie prawdziwy meczet i wiosną 1928 roku, po wielu próbach, zawiązali komitet budowy. Prezesem został Wassan-Girej Dżabagi, który zadeklarował, że budowa potrwa nie dłużej niż dwa lata.
Magistrat myślał początkowo o lokalizacji na Pradze. Mówiono o ulicy Zygmuntowskiej, czyli fragmencie dzisiejszej alei Solidarności, potem o okolicach Gimnazjum im. Władysława IV, a następnie o placu symetrycznym do cerkwi prawosławnej przy ulicy Jagiellońskiej; była to w zasadzie ta sama lokalizacja, tylko projekt budynku przesuwano nieco w terenie. Pomysły te odrzuciła komisja regulacyjna pod koniec roku 1928. I nad koncepcją budowy meczetu znów zapadła cisza.
Nie odnotowano żadnych waśni religijnych ani kulturowych, domniemywać więc należy, że głównym powodem opóźnień w budowie były kłopoty finansowe. Po czterech latach resort spraw wewnętrznych zatwierdził wreszcie nową lokalizację – świątynię planowano w rejonie tzw. kolonii Lubeckiego na Ochocie.
W roku 1906, jak podawał „Kurwar”, osiadłych muzułmanów mieliśmy 300 oraz około tysiąca żołnierzy carskich tegoż wyznania
Zieleniec zamiast minaretów
Jeśli wierzyć obecnym mediom, to Ośrodek Kultury Muzułmańskiej powstaje za pieniądze sponsora saudyjskiego. Przed wojną nie powstał, bo nikt nie chciał go sponsorować (choć myślano również o Saudyjczykach). I z tego to powodu na tyłach obecnego Ministerstwa Środowiska napotykamy zieleniec, a nie cztery minarety. I nie posiadamy w mieście ulic Mekki oraz Medyny. A miały być. Ale po kolei.
Warunki konkursu były dość proste – meczet będzie zlokalizowany na placu między ulicami Zimorowicza, Krzyckiego i nowo planowanymi – Mekki oraz Medyny. Znalazły się one na planie miasta z 1939 roku i przetrwały do dziś, ale już jako parkowe alejki. Jak wspomnieliśmy, obiekt miał mieć co najmniej jeden minaret, do tego kopułę, a przed wejściem tzw. haram z wodą, czyli w naszych warunkach fontannę lub źródełko. Główna sala modlitewna powinna była pomieścić 350 wiernych – mężczyzn. Zaplanowano też galerię dla 100 kobiet. Oprócz tego przewidywano pomieszczenia dla ablucji, a także salę dla 150 osób, ale już nie dla celów stricte religijnych.
Na konkurs przysłano 66 prac, spośród których trzy nagrodził sąd pod kierownictwem muftiego Rzeczypospolitej dr. Jakuba Szymkiewicza i prezesa Abdula Churamowicza. W połowie roku 1936 zaprezentowano te plany szerszej publiczności, lecz nad meczetem kolejny raz zapadła cisza. Do wybuchu wojny muzułmańskiego domu modlitwy nie zbudowano.
Dodaj swoją opinię
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.