Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Trzeba sprawdzać, czym bawią się maluchy

Maciej Szczepaniuk 26-05-2008, ostatnia aktualizacja 26-05-2008 22:35

Połykają baterie, koraliki, magnesy, a nawet piją żrące płyny. Specjaliści radzą: rodzice powinni lepiej pilnować, co trafia w ręce ich pociech.

– Niestety, do wypadków z udziałem najmłodszych najczęściej dochodzi z powodu lekkomyślności i nieuwagi rodziców – przyznają lekarze ze szpitali dziecięcych. Dzieci połykają cały arsenał przedmiotów.

– Koraliki, kulki, a nawet pinezki czy medalioniki wieszane na łóżeczku – wylicza Marek Woynarowski z Centrum Zdrowia Dziecka. Jak uniknąć nieszczęścia? Usuwać z domu zużyte baterie, nie dawać dzieciom do zabawy pilotów telewizyjnych, kalkulatorów i dokładnie sprawdzać zabezpieczenia zabawek napędzanych bateriami.

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów radzi rodzicom sprawdzać rejestr produktów niebezpiecznych. – Znajdują się tam m.in. zabawki niebezpieczne dla naszych dzieci, m.in. z powodu nieprawidłowego oznaczenia – mówi Maciej Chmielowski z UOKiK. – Radzimy wybierać takie, które są specjalnie zabezpieczone, np. w przykręcaną nakrywkę do baterii – radzi. Rejestr można znaleźć na stronie www.uokik.gov.pl.

Dzieci połykają nie tylko baterie. W kwietniu na europejską listę produktów niebezpiecznych trafiło blisko 4,5 tys. zabawek Mega Brands. Powód – dzieci z łatwością odczepiały od elementów układanek niewielkie magnesy i połykały je. Nie wiadomo, ile było przypadków połknięcia magnesów. W szpitalach dziecięcych lekarze przygotowują się już na inną falę ofiar dziecięcych wypadków.

– Zbliżają się upały, a wtedy dzieci piją wszystko, co im wpadnie w ręce. Nie będzie dnia bez oparzenia przełyku – mówi lekarz ze szpitala na Niekłańskiej. Do wypadków dochodzi najczęściej z winy rodziców, którzy przelewają groźny dla dziecka płyn, np. kreta do udrażniania rur kanalizacyjnych, do butelek po gazowanych napojach.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane