Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Pasy domalowane do auta – przykry epilog

Konrad Majszyk, Robert Biskupski 06-05-2010, ostatnia aktualizacja 07-05-2010 22:58

Kiedy kierowca parkował, pasów może i na jezdni nie było, ale i tak zostanie ukarany mandatem – zdecydowała straż miejska.

autor: Jakub Ostałowski
źródło: Fotorzepa

W długi weekend w tekście „Pasy domalowane do auta” opisaliśmy historię pana Michała z Łodzi, który dostał wezwanie od straży miejskiej na Bielanach. Mundurowi napisali: „zaparkowany pojazd na chodniku przy przejściu dla pieszych – utrudnienie ruchu pieszym”.

Problem w tym, że kiedy parkował peugeota przy ul. Frygijskiej, zebry tam nie było. Została domalowana później. Wiceburmistrz Bielan Kacper Pietrusiński potwierdził to i wyraził nadzieję, że straż miejska skończy na upomnieniu kierowcy. Ale nic z tego.

Kierowca poszedł w tym tygodniu z wyjaśnieniami do tzw. oddziału terenowego straży miejskiej przy ul. Rydygiera.

– Nie dowierzałem własnym uszom – mówi pan Michał. – Od strażniczki usłyszałem, że im wcale nie o pasy chodziło, chociaż to one były na zdjęciu. Zarzucili mi, że nie zostawiłem półtora metra przejścia dla pieszych. Dostałem wybór: przyjąć mandat 100 zł albo iść do sądu.

Rzeczniczka straży miejskiej Monika Niżniak twierdzi:

– Przyczyną podjęcia interwencji było uniemożliwienie pieszym bezkolizyjnego poruszania się chodnikiem.

Dlaczego w wezwaniu jest więc wspomniane przejście, którego nie było? Tego nie udało nam się ustalić.

– Poprosiłem o pouczenie zamiast mandatu, ale strażniczka odmówiła. Wtedy zapytałem, czy są jakieś wytyczne w sprawie pouczania kierowców – mówi pan Michał. – Strażniczka odpowiedziała: „Wytyczne? Nie mamy w tej sprawie wytycznych. To wszystko zależy ode mnie”.

Absurdalną historię opisał po nas m.in. „Dziennik Łódzki”.

– W mojej rodzinnej Łodzi z takim absurdem się jeszcze nie spotkałem. Chociaż jestem niewinny, przyjąłem mandat. Szkoda mi czasu na chodzenie po sądach. Uważam jednak, że nie powinno się tak traktować kierowców – uważa pan Michał.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane