Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

"Stacja Muranów" - historia pewnego osiedla

kot 28-10-2012, ostatnia aktualizacja 28-10-2012 12:56

"Stacja Muranów" Beaty Chomątowskiej to opowieść o losach dawnej warszawskiej dzielnicy żydowskiej, na której gruzach zbudowano po wojnie socrealistyczne osiedle. Książka, która niedawno ukazała się, łączy poetykę reportażu historycznego i przewodnika.

Beata Chomątowska, dziennikarka z Krakowa, po przeprowadzce do Warszawy zamieszkała na Muranowie. Szybko odkryła, że żyje w miejscu szczególnym, w dzielnicy zbudowanej z przemielonych gruzów getta, na fundamentach starych domów, które tworzą podziemne miasto piwnic. Muranów to dzielnica mieszkaniowa na cmentarzu, choć wielu mieszkańców nie zdaje sobie z tego sprawy.

Wiedza o dziejach Muranowa wcale nie jest powszechna: w okolicy można natknąć się na turystów błąkających się z przedwojennymi mapami, bezskutecznie próbując odnaleźć ślady dawnej dzielnicy żydowskiej. Rzadko ktoś z przechodniów jest w stanie im pomóc.

"Stacja Muranów" Beaty Chomątowskiej to reportaż historyczny a zarazem przewodnik po Muranowie. Autorka przypomina dzieje dawnej warszawskiej dzielnicy żydowskiej. Po wydaniu w 1527 r. przez Zygmunta Starego przywileju "De non tolerandis Judaeis", zabraniającego Żydom przebywania w Warszawie i na jej przedmieściach (choć zakaz ten był nagminnie łamany), korzystali z możliwości osiedlania się w podmiejskich wsiach i jurydykach, m.in. właśnie na Muranowie nazywanym też Dzielnicą Północną.

Na początku XX w. ok. 70 proc. z 300 tys. mieszkańców dzielnicy stanowili Żydzi. Było to miasto w mieście, pełne kontrastów, gdzie parterowe rudery sąsiadowały z kilkukondygnacyjnymi kamienicami kupców, a handlowe, zamożne ulice, jak Nalewki czy Przejazd, z ulicami o złej sławie, Solną czy Miłą, które nie miały kanalizacji ani bruku. Każda ulica Muranowa - jak wspomina Bernard Singer w książce "Moje Nalewki" - miała swoją specyfikę. Na Nalewkach handlowano galanterią, na Gęsiej - tkaninami. Najgorszymi ulicami były Stawki i Smocza - "ulica furmanów, łachmaniarzy, złodziei z pozorami romantyczności" - jak pisał Singer.

W styczniu 1941 r. w getcie warszawskim, które objęło także Muranów, zamknięto ok. 400 tys. Żydów. Maksymalną liczbę ludności - ok. 460 tys. - getto osiągnęło trzy miesiące później. Niemal wszyscy mieszkańcy getta zginęli - zamordowani przez Niemców lub z głodu i chorób a podczas powstania w getcie dzielnicę niemal zupełnie zburzono. Niemcy chcieli zbudować tam wzorcową dzielnicę dla niemieckich urzędników - bloki, parki i domki z ogródkami. Nie zdążyli zrealizować tych projektów.

Po wojnie na obszarze ok. 200 hektarów dawnej Dzielnicy Północnej zalegało 3-4 mln metrów sześciennych gruzu. Władze miejskie postanowiły nie odgruzowywać Muranowa, tylko wznieść nowe osiedle na 3-4 metrowej skarpie gruzów. Nigdy nie prowadzono tam systematycznych ekshumacji i nadal zdarza się, że podczas budów na Muranowie znajdowane są ludzkie kości, jak to się stało podczas budowy Arkadii. Po wojnie, jak pisze Chomątowska, dzielnica wkroczyła w nowy etap swoich dziejów - socjalistycznego budownictwa z rywalizacją pracy i biciem rekordów, jak w Nowej Hucie.

W 1948 roku pracę nad projektem powierzono zespołowi architektów pod kierunkiem profesora Bohdana Lacherta - twórcy przedwojennej architektury modernistycznej. Prace budowlane rozpoczęto na początku 1949 roku. W kwietniu pierwsi murarze stanęli do współzawodnictwa. Skruszony gruz sortowano, wyrabiając produkty o różnej wytrzymałości. Gotowe pustaki przewożono wprost na budowę. Rywalizujące brygady biły kolejne rekordy - trzypiętrowy budynek nad kinem Muranów postawiono w 15 dni. Wzniesienie innego budynku trwało tylko tydzień. W marcu 1950 roku na Muranów wprowadzili się pierwsi lokatorzy.

Część dzielnicy w okolicach ul. Andersa, gdzie postawiono 8-piętrowe budynki, w zamierzeniu architektów miała być odpowiednikiem MDM po północnej stronie Śródmieścia Warszawy. Twórcy wzorowali się też na innej sztandarowej realizacji - powstającej w tym samym czasie Stalinallee w Berlinie (dzisiejszej Karl-Marx-Allee).

Po referacie Bieruta z 1949 r. w architekturze zapanowała doktryna socrealizmu a koncepcja Lacherta zaczęła być krytykowana. "Nużącą jednostajność" elewacji przełamywano tynkowaniem i domalowywaniem ornamentów, na gzymsach doklejano ozdoby. Tak pisał o tych innowacjach w "Dzienniku 1954" Leopold Tyrmand: "Twórca Muranowa, znany ze swego wazeliniarstwa profesor Lachert, zgodził się na "uszlachetnienie" wybudowanego już Muranowa w duchu socrealistycznym, dzięki czemu powstały elewacje przypominające chorych umysłowo schizofreników, poprzebieranych za Napoleonów, Juliuszów Cezarów i Nabuchodonozorów, z poprzyklejanymi, jak w małomiasteczkowym teatrze, brodami, brwiami i wąsami".

Ale książka Chomątowskiej to także opowieść o mieszkańcach Muranowa. Autorka opisuje losy kilkudziesięciu osób związanych z dzielnicą, jak Pinkus Szenicer z Nalewek, który okupację przeżył w ZSRR, a po wojnie był jednym z budowniczych osiedla. Od 1960 roku opiekował się on cmentarzem żydowskim. Inny bohater Chomątowskiej Jakub Wiśnia, kucharz z Nalewek, był w grupie Żydów uwolnionych przez powstańców z Gęsiówki i przełączył się do batalionu "Zośka". Razem z powstańcami przeszedł drogę z Woli, przez Starówkę, aż po Czerniaków. Po upadku powstania Jakub stał się jednym z warszawskich Robinsonów. Razem z czterema innymi Żydami w okolicach Twardej w piwnicach przesiedzieli do stycznia 1945 r. Po wojnie został właścicielem baru na Zielnej, gdzie dawni żołnierze "Zośki" często stołowali się za darmo.

Książka "Stacja Muranów" ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne.

p>

PAP

Najczęściej czytane