Pracownik socjalny nie zapytał o dzieci na squacie
Squat Syrena chce skontrolować pracownik socjalny z Centrum Pomocy Społecznej. W tym miejscu doszło do starcia anarchistów z narodowcami. W budynku miały być małe dzieci.
Jak poinformował rp.pl Mateusz Dallali, rzecznik dzielnicy Śródmieście nie udało się we wtorek wejść pracownikowi Centrum Pomocy Społecznej do sqatu przy ul. Wilczej 30. Został tam skierowany na kontrolę, gdy pojawiły się podejrzenia, że mogą tam przebywać małe dzieci.
- Pracownik socjalny zastał squat zamknięty na cztery spusty. Zdaje się, że anarchosyndykaliści żyją w stanie oblężenia - stwierdził rzecznik. Dodał, że pracownik socjalny próbował też wejść do sąsiedniego squatu przy ul. Skorupki 6, ale "został poinformowany przez kobietę, która przedstawiła się za główną koordynatorkę, że dzieci i małoletnich nie ma w Przychodni".
Mateusz Dallali dodał, że pracownicy CPS będą próbowali dokonać kontroli dzisiaj, albo w kolejnych dniach.
Skąd to zainteresowanie służb socjalnych budynkami zajmowanymi nielegalni przez anarchistów?
Wczoraj doszło do zamieszek na ulicy Skorupki i przy ul. Wilczej w Warszawie. W tych miejscach znajdują się dwa squaty czyli budynki które, jak utrzymują urzędnicy zostały nielegalnie zajęte przez anarchistów. Uczestnicy Marszu Niepodległości obrzucili obydwa budynki kamieniami i petardami. Spalone zostały dwa samochody. Napastnicy próbowali wedrzeć się do budynków. Interweniowała policja.
W wydanym wczoraj oświadczeniu podpisanym przez kolektyw Syrena napisano : "Dziś, w Dniu Niepodległości policja nieustannie patrolowała ulice Skorupki i Wilczą, w której mieszczą się przestrzenie autonomiczne Syrena i Przychodnia. Około 15:30 trwał przemarsz nacjonalistów przez centrum. Od strony Skorupki zniknęli wszyscy funkcjonariusze policji. W tym samym czasie pojawiła się grupa kilkudziesięciu neonazistów. Rozerwali łańcuchy bram, wdarli się na teren. Z maczetami, butelkami, pałkami zaatakowali osoby znajdujące się w środku. W Syrenie znajdowało się w tym momencie m.in. ośmioro dzieci w wieku od 3 do 14 lat, ale największe straty poniosła Przychodnia - spalone i zniszczone auta, ranni ludzie, wybite okna".
- To była nieodpowiedzialność - powiedział nam Michał Olszewski, wiceprezydent miasta, gdy zapytaliśmy o obecność małych dzieci w squacie w czasie zamieszek.
Gdy zapytaliśmy o to samo dzielnicę Śródmieście, na miejsce został skierowany pracownik socjalny.
Jak informuje policja - funkcjonariusze przewidując możliwość zamieszek w tym miejscu, poprosili osoby mieszkające w squacie o opuszczenie budynku. Ci jednak nie zrobili tego. - Postanowili bronić się sami - mówi nam urzędnik miasta. Obrzucali z dachu budynku napastników kamieniami.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.