Ucieczka przed Obamą
Prezydenta USA Baracka Obamy nie witały wiwatujące tłumy. Nie przyszedł prawie nikt, bo warszawiacy woleli wyjechać. Teraz organizatorzy zastanawiają się, czy nie za bardzo nastraszyli mieszkańców wizją korków.
W związku z wizytą prezydenta USA warszawiacy wystraszyli się spodziewanych korków. W czasie porannego szczytu w autobusach można było zobaczyć ludzi w garniturach i garsonkach – z laptopami pod pachą. Przesiedli się z aut do komunikacji.
– Na ulicach na pewno było mniej samochodów – mówi Igor Krajnow z Zarządu Transportu Miejskiego. – W komunikacji przybyło pasażerów, ale bez przesady. Część mieszkańców chyba jednak wyjechała.
Obama jedzie, ulice puste
W czwartek prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zaapelowała w telewizji do warszawiaków, żeby w miarę możliwości... wyjechali z miasta. Ostrzeżenia o korkach (także po angielsku) od rana były emitowane w metrze.
Czytaj więcej na blogu Konrada Majszyka
Efekt? Już w piątek w południe na Dworcu Centralnym przed kasami kłębiły się tłumy. Kilka godzin później miasto wyludniło się.
Odrzutowiec Air Force One z Barackiem Obamą wylądował na lotnisku Okęcie o godz. 17.30, czyli 20 minut przed czasem. W siąpiącym deszczu po obu stronach al. Żwirki i Wigury oraz Trasy Łazienkowskiej stały tylko pojedyncze grupki ludzi. Mundurowych było więcej niż warszawiaków.
Ponad 20 osób – częściowo na rowerach – stało przy przejściu przez Żwirki i Wigury na wysokości Banacha, ale większość z nich nie była tu z powodu prezydenta USA.
– Dlaczego policja nie pozwala nam przejść na drugą stronę ulicy, na Pole Mokotowskie? – denerwował się Krzysztof z ul. Białobrzeskiej. W oknach akademików przy Żwirki i Wigury siedzieli studenci popijający piwo. – Obamaaa! Witamyyy! – krzyczeli, ale na dół nie chciało im się zejść.
Największa grupa gapiów stała na górce przy skręcie z ul. Żwirki i Wigury w Wawelską. Robili zdjęcia komórkami. Niestety, prezydencka kolumna z kuloodporną limuzyną o nazwie Bestia jechała dość szybko. – To już? Przejechał? Specjalna wyprawa, a nie zdążyłam nawet zrobić zdjęcia, żeby wrzucić na „fejsa” – poskarżyła nam się Natalia Bączyńska.
Podczas spotkania przy pomniku Bohaterów Getta zajęty szczelnie przez warszawiaków był teren w rejonie ul. Anielewicza, Lewartowskiego i Zamenhoffa. – Sporo ludzi, ale na papieżu było więcej. I na Reaganie też. Ale Reagan bardziej nam sprzyjał niż Obama – komentowali przechodnie.
Tłumów nie było też przed Pałacem Prezydenckim. Wzdłuż Traktu Królewskiego ustawiło się zaledwie kilkadziesiąt osób. Nastolatka, która przyszła ze swoim chłopakiem, przyniosła gerberę, inna – flagę USA, którą później schowała do torebki. Kilkanaście osób siedziało w ogródkach piwnych. – Wybraliśmy się z kolegami na copiątkowe piwko – mówił Michał, student politologii na UW. – Skoro będzie tędy przejeżdżał Barack Obama, to go zobaczymy. Ale jakby nie przejeżdżał, to też byśmy tu byli...
Ratusz wystraszył ludzi?
Dlaczego warszawiacy nie przyszli witać prezydenta USA? – Musieliśmy poinformować mieszkańców o spodziewanych utrudnieniach, żeby dać im wybór – mówi dyrektor Biura Bezpieczeństwa Ewa Gawor. – Czy przesadziliśmy? Alternatywą było pełne zaskoczenie i wielogodzinny postój w korku. – Dla Polski przyjazd Baracka Obamy jest olbrzymim wydarzeniem politycznym. Z punktu widzenia zwykłego człowieka to nic specjalnego – komentuje socjolog dr Marcin Zarzecki.
– Warszawiacy przyzwyczaili się do tego typu wydarzeń, które kojarzą się co najwyżej z objazdami i korkami. Dlaczego George Bush i Bill Clinton przyciągali tłumy? Jak tłumaczy Zarzecki, to było przed wejściem Polski do UE i NATO. – Wtedy USA stanowiły główny kierunek wyjazdów zarobkowych. Dziś nie są już tak atrakcyjne – podkreśla.
Organizatorzy wizyty Baracka Obamy nie przewidzieli spotkań z warszawiakami. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, prezydent USA może podejść do warszawiaków po oficjalnym powitaniu w Pałacu Prezydenckim, przed przejazdem do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (około godz. 12) lub po godz. 15 po wyjściu prezydenta z katedry polowej Wojska Polskiego przy Długiej.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.