[ŻW] Jerzy Maksymiuk działał w podejrzanej fundacji
Miała pomagać młodym talentom, a wspierała żołnierzy WSI. Janusz Maksymiuk, jeden z liderów Samoobrony, zasiadał w radzie fundacji Pro Civili. W jej władzach byli oficerowie WSI. Zdaniem sądu, fundacja działała niezgodnie z prawem.
Dziś Janusz Maksymiuk z trudem przypomina sobie działalność w radzie fundacji. Dopiero gdy cytujemy mu akta Pro Civili z Krajowego Rejestru Sądowego, potwierdza, że „coś takiego miało miejsce”.– Rzeczywiście, byłem w tej fundacji, ale co tam robiłem – nie pamiętam. To było przecież dwanaście lat temu– mówi Maksymiuk. Jego dawni współpracownicy mają lepszą pamięć: – Janusz był bardzo aktywny. Inicjował wiele działań, m.in. w sferze gospodarczej – mówi proszący o zachowanie anonimowości były członek zarządu Pro Civili.Działalność z zyskiemFundacja została założona w czerwcu 1994 roku przez dwóch obywateli austriackich: Manfreda Holletscheka i Antona Kacso. Miała wspierać m.in. poszkodowanych w wypadkach funkcjonariuszy państwowych, parafie rzymskokatolickie i młode talenty. W rzeczywistości działalność charytatywna była marginesem tego, czym Pro Civili zajmowała się faktycznie. Fundacja handlowała paliwami i elektroniką, zajmowała się też leasingiem i nieruchomościami. W jej władzach zasiadali bliscy znajomi Maksymiuka, m.in. prezes Edward Małecki i związany z Samoobroną Krzysztof Werelich. Większość zarządu i rady stanowili jednak oficerowie z Wojskowych Służb Informacyjnych i Ministerstwa Obrony Narodowej. Sam Maksymiuk w radzie Pro Civili zasiadał od momentu założenia do grudnia 1995 roku.Pod przykryciemDziałalność Pro Civili jest co najmniej interesująca. Zdaniem naszych rozmówców z Ministerstwa Obrony Narodowej, fundacja była jedynie przykrywką do przeprowadzania nielegalnych operacji żołnierzy WSI.Jedną z takich transakcji było zaangażowanie fundacji w handel dyskietką z programem Axis do szyfrowania danych. W rzeczywistości program nigdy nie powstał, a operacje finansowe służyły do uwiarygodnienia zdolności kredytowej firm, z którymi fundacja Pro Civili była handlowo związana.Zabezpieczeniem jednego z kredytów była trucizna – melityna. Została najprawdopodobniej przemycona do Polski przez oficerów WSI. Wielomilionowy kredyt pod zastaw trucizny został zaciągnięty w IV oddziale Banku PKO BP w Warszawie. Ten sam bank zawierał też z fundacją Pro Civili umowy dotyczące m.in. leasingu. Umowy z ramienia banku podpisywał dyrektor Jerzy S., były wojskowy. Prokuratura postawiła mu zarzuty niegospodarności. Był nawet przez kilka miesięcy aresztowany. Po wyjściu na wolność zmarł na zawał.
Przeczytaj więcej w elektronicznym wydaniu Życia Warszawy
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.