DRUKUJ

Testosteron

11-09-2003, ostatnia aktualizacja 11-09-2003 23:30

Pisze jak Mrożek w najlepszych czasach - twierdzi Michał Żebrowski. Jego zdaniem młodemu pokoleniu potrzebny jest taki lider jak Andrzej Saramonowicz.

Autor sztuki "Testosteron" i scenariusza "Ciała" rzeczywiście wyrósł na bardzo ważną postać swojej generacji. Nie ma zresztą wielkiej konkurencji. Pierwszy raz o 38-letnim Andrzeju Saramonowiczu głośno zrobiło się trzy lata temu, kiedy "Pół serio" - komedia o trzech filmowcach, którzy chcą nakręcić film - zdobyła pięć nagród na festiwalu w Gdyni. Wcześniej znany był tylko w środowisku, przede wszystkim jako recenzent filmowy "Gazety Wyborczej". "Pół serio" kosztowało kilkanaście tysięcy złotych. Zrobiono go w głównej mierze z materiałów zebranych w trakcie realizacji programu telewizyjnego. Od półtora roku w Studio Buffo można zobaczyć sztukę Saramonowicza "Testosteron", na którą wciąż trudno kupić bilety. Pewnie dlatego, że to współczesna polska komedia. Do tego autentycznie zabawna i świetnie zagrana. W kinach możemy teraz oglądać "Ciało", o którym część krytyków mówi, że to najlepsza komedia roku. W tym sezonie w Teatrze Narodowym zobaczymy inną sztukę - "Polska 2 maja" w reżyserii Agnieszki Glińskiej. Jak widać, Andrzej Saramonowicz wciąż jest na fali wznoszącej. - Jak piszę, to zależy mi na tym, żeby wywołać emocje. Jeśli to dramat, to chcę, żeby ludzie popłakali albo przynajmniej się zastanowili, jeśli komedia, to chcę, żeby się śmiali - tak swoje sukcesy wyjaśnia sam zainteresowany. I widzowie śmieją się oglądając "Testosteron" oraz "Ciało". Historia powstania scenariusza tego filmu dowodzi, że od komizmu bardzo blisko do rozpaczy. "Ciało" powstało pięć lat temu, kiedy miesięczna zaledwie córka twórcy trafiła do szpitala z podejrzeniem nowotworu. - Nie mogłem ze stresu spać i pisałem całymi nocami. Starałem się napisać jak najgłupsze rzeczy. Dawało mi to dystans do tego, co się dzieje. Pomyślałem, tak magicznie, że jak napiszę historię, która kogoś rozbawi, to zły los się odwróci. Mam do dziś bardzo emocjonalny stosunek do tego tekstu. On nie służy niczemu innemu niż rozbawieniu widzów. W ten sposób powstała opowieść o nieboszczyku przewożonym pociągiem przez Polskę w charakterze zwykłego, może tylko cokolwiek sennego pasażera. Film jest pełen barwnych postaci, nieoczekiwanych zwrotów akcji, szybkich, dosadnych dialogów. Scenariusz "Ciała", pisany dla Canal+, pewnie leżałby tam do tej pory, gdyby nie Mariusz Łukasiewicz, wrocławski finansista, który wykupił do niego prawa i dał 2,5 miliona złotych na realizację. Większość krytyków przyznaje, że film jest zabawny, inteligentny i z pomysłem, ale nie powala na kolana. Janusz Wróblewski w "Polityce" napisał wręcz, że jego sukces wynika wyłącznie z doskonałej kampanii promocyjnej. - Stawianie zarzutu, że film ma dobrą kampanię marketingową, kompromituje tego, kto ten zarzut stawia - odpowiada Saramonowicz. - Wszelkie produkty powinny mieć dobrą kampanię. Rozumiem, że Januszowi Wróblewskiemu ten film może się nie podobać, zwłaszcza że przed laty miał ambicje, żeby być twórcą, a dziś nieco rozgoryczony musi opisywać twórczość innych. Rozumiem ten ból, który ujawnia się od lat u niego, ale brzydzi mnie we Wróblewskim, że w bezpośrednich kontaktach uśmiecha się i umizguje, a za plecami dźga szpikulcem. Fałszywość i brak odwagi to cechy, których nie lubię. To, co ceni Andrzej Saramonowicz w ludziach, to lojalność. - Lubi otaczać się grupą bliskich znajomych i przyjaciół - mówi Tomasz Konecki. - To jest jego paczka. Atak na przyjaciół traktuje osobiście. Natychmiast rusza na pomoc. Jest wtedy groźnym przeciwnikiem. Przypomina wtedy mojego stafforda. Tak samo zachowują się jego przyjaciele. Andrzej Saramonowicz ma niegroźną stłuczkę w drodze na nasze spotkanie. Czekając na policję rozmawiamy na ulicy. Na miejscu jest już Tomasz Karolak, który gra w "Testosteronie" i w "Ciele". Przyjechał natychmiast, kiedy się dowiedział o kolizji. Jego potężna sylwetka na pewno robi wrażenie na sprawcy wypadku. Pół godziny później przyjeżdżają Konecki z Madejskim. Andrzej Saramonowicz przyznaje, że relacje przyjacielsko-zawodowe mogą być bardzo trudne. - Myśmy powiedzieli sobie z Tomkiem Koneckim, że ten film jest bardzo ważny, ale nasza przyjaźń jest ważniejsza - mówi. - Tomek przy realizacji "Ciała" zrezygnował z pewnej części splendoru przynależnej reżyserom. To z pewnością nie było dla niego łatwe, ale zrobił to właśnie w imię przyjaźni. - Bardzo niesprawiedliwie uważa się go za kłótnika i pieniacza - mówi Tomasz Konecki. - To wynika z tego, że jest niezłomnym bojownikiem o zasady zdrowego rozsądku i logicznego myślenia. Jest to towar na tyle deficytowy, że praktycznie w co drugiej rozmowie powinna nas krew zalać. Kiedy pytam operatora Tomasza Madejskiego o wady Andrzeja Saramonowicza, długo milczy i końcu odpowiada. - Jestem nieczuły na jego wady. Mam do niego taki stosunek, jaki fani mają do swojego idola. Choć niektórzy już uznają Andrzeja Saramonowicza za mistrza, on sam twierdzi, że również potrzebuje autorytetów, chociaż z trudem im się poddaje. Z wielkimi autorytetami zetknął się w Mistrzowskiej Szkole Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy. - Bardzo lubię filmy Wajdy i Wojciecha Marczewskiego i cieszę się, że mnie uczyli. Szkoła potrzebna mi była, żeby mi ktoś, kogo cenię, powiedział: wiesz, chyba nadajesz się do tego, możesz spróbować. "Polska 2 maja", którą wystawi niedługo Teatr Narodowy, to był scenariusz napisany na zamówienie twórcy "Człowieka z marmuru". Kiedy okazało się, że Wajda nie zdecydował się na realizację, zaniósł tekst Agnieszce Glińskiej, która wcześniej reżyserowała "Testosteron". I jej, i Janowi Englertowi, nowemu dyrektorowi Teatru Narodowego, pomysł się spodobał. Powstała nowa, sceniczna wersja. Andrzej Wajda niedawno zadeklarował jednak, że chce robić "Polskę 2 maja". Tak więc, być może, utwór zobaczymy w teatrze i w kinie. - To są dwie różne rzeczy, inny język. Do teatru trzeba było to skonwencjonalizować. Film będzie bardziej realistyczny - mówi Saramonowicz. - To się dzieje między świętami starego i nowego świata, w takim dziwnym, zamrożonym czasie. Mieszkańcy pewnej kamienicy stają przed faktem, że ta kamienica się rozpada. Bohaterowie muszą sobie zdać sprawę, czy jest to klęska, czy może wyzwolenie. To jest o tym, co dzieje się z ludźmi, kiedy rozpada się III Rzeczpospolita. To jest rzecz o Polsce, mówiąc górnolotnie. Mimo że, jak twierdzi Tomasz Konecki, Saramonowicz ma naturę wojownika i lubi rywalizację, sam zainteresowany przyznaje, że walka, jaką trzeba podjąć przy realizacji filmu, jest niszcząca i nie ma na nią ochoty. Dlatego zamierza napisać sztukę dla teatru. "Testosteron" miał premierę niespełna pół roku po ukończeniu, na "Ciało" musiał czekać pięć lat. Skoro ma zamiar pisać o współczesnej Polsce, może w kolejnej sztuce zajmie się kontrowersjami wokół zapłodnienia in vitro. W taki właśnie sposób poczęta została pięcioletnia dziś córka Małgorzaty (pisarki, autorki głośnej "Siostry") i Andrzeja Saramonowiczów. Kiedy autor "Testosteronu" słyszy o lekarzach występujących przeciw zapłodnieniu w probówce, odpowiada z pasją: - Niech nas Bóg broni, byśmy kwestie etyczne zostawiali lekarzom! Oni nie są od tego, tak jak mechanicy samochodowi nie są od filozofowania, tylko od naprawiania aut! Tak, to mógłby być ciekawy tekst.Data: 2003 - 09-12
__Archiwum__