Intryga radnej Śnieżanki
Warszawska radna Ewa Śnieżanka przyczyniła się do odebrania samotnemu ojcu z Wawra trójki dzieci. Namawiała świadka do składania fałszywych zeznań. W zamian proponowała mieszkanie komunalne. Dramat rozegrał się w rodzinie Wolaków. Ojciec, 46-letni Waldemar Wolak, przez osiem lat samotnie wychowywał trójkę dzieci. Matka odeszła, gdy najmłodsza córka nie skończyła nawet dwóch lat.
P {font: 10pt;text-align:justify;}Wyjechała do Włoch i ślad po niej zaginął. Mężczyzna został sam. - Początki były bardzo trudne - wspomina. - Z czasem jednak nauczyłem się być dla dzieci i matką, i ojcem. Rodzina Wolaków mieszkała w dużym, komfortowo urządzonym domu. Pieniędzy nigdy nie brakowało. Dzieci spędzały wakacje za granicą. Jeździły konno. Ich urodziny hucznie świętowano. Przepadały za ojcem. Nie potrafiły żyć bez niego. A on bez nich. Ale rok temu dzieciaki zostały brutalnie odebrane. Trafiły do domu dziecka. Mają już na koncie pierwsze ucieczki i próby samobójcze. - Chcemy do taty. Co zrobiliśmy złego, że nas rozdzielono? - dopytują.
Straciły dom 13 listopada 2001 r. do domu wtargnęli policjanci. Towarzyszyła im wawerska radna Ewa Śnieżanka. Ojca nie było w domu, dziećmi zajmował się opiekun. Całą trójkę siłą odwieziono do komisariatu. - Nie mieli ani nakazu sądowego, ani prokuratorskiego. Działali jedynie na podstawie zeznań nauczycieli i radnej Śnieżanki - twierdzi Waldemar Wolak i na dowód pokazuje plik skarg do prokuratury na działanie policjantów. - Zrobiono ze mnie potwora. Rzekomo miałem znęcać się nad dziećmi, molestować je seksualnie, głodzić i zaniedbywać. Włos jeży się na głowie - dodaje. Zdaniem policji, prawa nie złamano. - Funkcjonariusze postąpili właściwie - powiedziała nam Dorota Tietz z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji. Nie potrafiła jednak okazać dokumentu, który upoważniał policjantów do zabrania dzieci. Wglądu do niego odmówiły nam też sądy, które prowadziły sprawę. Dzieci trafiły do pogotowia opiekuńczego. Zaczęły się przesłuchania, badania psychologów. Sprawa trafiła do sądu. Dzieci chciały wrócić do domu. Uciekały do ojca. Szarpane wiecznymi przeprowadzkami z jednego domu dziecka do drugiego, doprowadzone zostały do ostateczności. 14-letnia Sabina ma już za sobą dwie próby samobójcze i pobyt w szpitalu psychiatrycznym. Rok młodszy Stefan jest u kresu wytrzymałości psychicznej, najmłodsza 10-letnia Sandra, kilka razy uciekała z domu dziecka. Od samego początku sprawę Wolaków pilotowała wawerska radna Ewa Śnieżanka (teraz radna Warszawy z ramienia Samoobrony). Często gościła w ich domu. Była również tego feralnego dnia, kiedy dzieci zabrano do komisariatu. Chciała przekupić pracownika Wolaka - Tomasza O., świadka w sprawie dzieci. Dotarliśmy do nagrania rozmowy Śnieżanki z Tomaszem O. Radna proponuje mu pomoc w załatwieniu mieszkania komunalnego, w zamian za złożenie obciążających Wolaka zeznań (fragmenty dialogu zamieszczamy w ramce obok). Metody radnej Ale czy na pewno działania radnej były bezinteresowne? Zapytaliśmy Ewę Śnieżankę, dlaczego takimi metodami walczy, jak sama twierdzi, wyłącznie o dobro dzieci. - To nagonka na moją osobę - wykrzyknęła. - Nikomu niczego nie proponowałam! Ten facet sam przyszedł , więc poradziłam mu, co ma robić. Tak samo, jak wszystkim innym mieszkańcom, którzy przychodzili na moje dyżury. To ja walczę o dobro tych dzieci, to ja zawożę im prezenty na święta! - krzyczała. Radna przeczy sama sobie. Raz twierdzi, że nie zna Waldemara Wolaka, a za chwilę znów przyznaje, że gościła u niego w domu. - Zawsze jak przyjeżdżała policja, była z nimi pani Śnieżanka - mówi Sandra, najmłodsza córka. Waldemar Wolak złożył wczoraj doniesienie do prokuratury przeciwko radnej Śnieżance. - Sprawy zaszły za daleko. Radna wyrządziła nam już wiele zła. Nie pozwolę dalej krzywdzić mnie i moich dzieci - ostrzega. Kwadratura koła Sprawy utknęły w sądzie. Od miesięcy ojciec toczy samotną walkę o odzyskanie dzieci. Wskazuje na szereg nieprawidłowości w sposobie prowadzenia sprawy. - Nie dostarczono do sądu wywiadu środowiskowego, policja nie przekazała żadnego nakazu prokuratorskiego, uzasadniającego zabranie z domu dzieci, sąd nie przesłuchał moich świadków - jednym tchem wymienia Waldemar Wolak. W wysiłkach o odzyskanie dzieci wspiera go Stołeczne Stowarzyszenie Praw Ojca. W opinii wydanej przez stowarzyszenie czytamy m.in., że zabranie dzieci było "bezprawną prowokacją". Podobnego zdania są też opiekunki z domu dziecka w Radości. - Te dzieci nie powinny być tutaj, ale w ich rodzinnym domu - usłyszeliśmy. Dostaliśmy też zapewnienie, że sprawą zainteresuje się UNICEF, a także posłanka Mirosława Kątna. W szkole, do której w zeszłym roku uczęszczały dzieciaki, odmówiono nam komentarza. - Nie wypowiadamy się do momentu zakończenia spraw w sądzie - usłyszeliśmy od dyrektorki SP nr 204 w Radości. Sąsiedzi Wolaków nie kryją zdumienia. - Te dzieci miały idealne życie - mówi Katarzyna Bereda. - Ojciec nie szczędził dla nich czasu ani pieniędzy. Nieraz byłam świadkiem, jak garnęły się do ojca. Gołym okiem było widać, że czują się z nim szczęśliwe - dodaje. Nie udało nam się porozmawiać z całą trójką dzieciaków. Dom dziecka odmówił nam spotkania z wychowankami. Dotarliśmy jedynie do najmłodszej córki, Sandry, która uciekła do ojca. - I ja, i Sabina, i Stefan chcemy wrócić do taty - mówiła. - Było nam razem bardzo dobrze. Nie mamy mamusi, a teraz jeszcze zabrali nam tatę. Dlaczego? - dopytuje. Nasuwa się pytanie, skąd taka zaciekłość radnej Śnieżanki? Czy powoduje nią ambicja, czy może zawiedziona miłość?
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.