Ja im nie popuszczę
W trzech wydziałach Urzędu Gminy Bemowo aktami dotyczącymi sprawy Longina Szwacha wypełnione są teczki o grubości kilkudziesięciu centymetrów. Jego wojna o wybudowanie drogi trwa już osiem lat.
Longin Szwach w 1984 roku kupił sobie działkę przy ul. Brygadzistów. To błahe z pozoru zdarzenie stało się przyczyną szeregu komplikacji, wydania dziesiątek decyzji administracyjnych, wszczęcia cywilnego i karnego postępowania sądowego, sprawa trafiła nawet do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Wszystko było dobrze, dopóki działka, nie ruszana przez nikogo, zwyczajnie leżała odłogiem. Jednak w 1994 r. Longin Szwach pomyślał, że skoro już działkę ma, to ją zagospodaruje. Zaczął od wyrównania. - Wcześniej była tam wydobywana glina, więc wypełniłem doły ziemią i gruzem. Urzędnicy zarzucili mi, że naruszyłem przebieg wód podziemnych. Nakazali mi usunięcie ziemi. Odwołałem się więc do wojewody, gdy to nie pomogło - do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Za specjalną ekspertyzę w tej sprawie urzędnicy zapłacili biegłym 14 tys. zł, czyli kilkakrotnie więcej, niż ja zapłaciłem za podobną opinię. Sąd uchylił zaskarżoną decyzję, ponieważ, jak czytamy w uzasadnieniu, gmina nie uwzględniła zeznań świadków i biegłych Longina Szwacha. - Była to zwykła złośliwość ze strony urzędników, ponieważ już wtedy zwróciłem się do samorządu, aby dokończył budowę ulicy Brygadzistów - mówi Longin Szwach. - Mają taki obowiązek. Ten teren został przekazany gminie pod warunkiem, że powstanie tu droga. Po drugie miało być uzbrojenie, nie ma uzbrojenia. Przekonany o swoich racjach Longin Szwach twardo upominał się o swoje prawa. Do starć z urzędnikami dochodziło coraz częściej. - Nie oddzielona od sąsiednich posesji działka była ciągle zaśmiecana. Urzędnicy z wydziału ochrony środowiska ukarali mnie za zanieczyszczanie środowiska. Odwołałem się do burmistrza, który na szczęście cofnął tę decyzję. Postanowiłem jednak, że działkę ogrodzę. Jak się okazuje, nie było to takie proste. Żeby to zrobić, musiałem znów nasypać ziemię, także częściowo na sąsiednie działki. Urząd skierował sprawę do sądu cywilnego - mówi Szwach. Longin Szwach nadal walczył o drogę. - Gmina ma pilniejsze potrzeby i inwestycje - mówi Wiesław Sikorski, burmistrz Bemowa. - Dlaczego podatnicy mają płacić za drogę, która ma służyć tylko jemu? Jest wiele innych inwestycji, na które nie mamy pieniędzy, a które mają służyć większym społecznościom. W urzędzie wyraźnie Longina Szwacha nie lubią. - Walczy o wszystko ze wszystkimi - mówi burmistrz Sikorski. - Jest doskonale przygotowany, ma na to pieniądze i czas. Wytoczyliśmy mu proces cywilny, bo przecież musimy się bronić. Dbamy o to, aby obywatelom nie działa się krzywda, jednak w przypadku tego pana na pewno tak nie jest. To my musimy zajmować się jego sprawami i tracić czas, zamiast zająć się naprawę pilnymi rzeczami. - Niewiele osób ma cierpliwość i środki, żeby dopominać się swoich praw naruszanych przez urzędników - mówi Longin Szwach. - Ja to robię, dlatego tak to ich irytuje. Tymczasem domagam się tylko tego, co mi się należy. Ja im nie popuszczę. Innym pokrzywdzonym przez urzędników też to polecam.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.