DRUKUJ

Sprawa Tomasza S.

02-04-2004, ostatnia aktualizacja 02-04-2004 07:16

Tomasz Siewierski był wicedyrektorem ZP ZOZ w latach 2000-2003. Placówka tonie w długach, a Tomasz S. domaga się od zakładu dla siebie blisko 70 tys. zł.

Były wicedyrektor szpitala uważa dziś, że w zoz-ie przy Batorego zarobił mniej, niż mu się należało. Nie chciał jednak wytłumaczyć ŻO skąd wzięła się kwota ponad 69 tys. zł, której domaga się od szpitala w pozwie skierowanym do warszawskiego sądu. Podkreślił natomiast kilkakrotnie, że jest dziś osobą prywatną i wszelkie dane dotyczące jego i jego zarobków podlegają ochronie z mocy ustawy. Wyraził też przekonanie, że pisanie na temat jego finansowych roszczeń będzie służyło wrogom szpitala, a zakład potrzebuje przecież spokoju. Wysokość roszczeń zdumiewa obecnego dyrektora ZP ZOZ Władysława Wójcika. - Skąd taka kwota? To wie chyba tylko sam S. - stwierdza obecny szef zakładu. Tomasz S., podobnie jak inni pracownicy szpitala nie dostał gwarantowanej ustawą podwyżki 203 zł. Z tego tytułu należy mu się jednak, według naszych wyliczeń, kilkanaście, a nie blisko 70 tys. zł. Pieniędzy z "ustawy 203" nie otrzymali też inni pracownicy - lekarze i pielęgniarki zatrudnieni w szpitalu. Oni jednak mogli tylko pomarzyć o wysokich premiach (ponad 10 tys. zł), jakie pobierał poza zwykłym wynagrodzeniem Tomasz S. - To jest albo żart, albo po prostu szczyt bezczelności - podsumowuje całą sprawę Jarosław Michalski, ginekolog z otwockiego szpitala, szef zakładowej Solidarności. - Trudno to nawet komentować. Jeden z tych, którzy przez kilka lat wydrenowali ten zakład finansowo, teraz domaga się takich pieniędzy? Przecież on dwukrotnie dostał odprawę za odejście ze szpitala - po kilkanaście tysięcy zł - dodaje Michalski. Tomasz S. nie chce też dziś odpowiedzieć na pytanie, czy domagał się pieniędzy wcześniej, kiedy był jedną z osób kierujących zakładem. Do kwot, jakie winien jest mu podobno szpital, przyznaje się w sądowym pozwie. Do odpowiedzialności za katastrofalną sytuację finansową ZPZOZ nie chce się przyznać. Dziś twierdzi, że odpowiedzialność za funkcjonowanie zakładu w świetle prawa ponosi jednoosobowo jego dyrektor. Data: 2004-04-02
__Archiwum__