Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

To nie mój pseudonim

03-06-2003, ostatnia aktualizacja 03-06-2003 23:20

Odebrano dane osobowe oskarżonych, prokurator odczytał stawiane im zarzuty. W superstrzeżonej sali przy ul. Kocjana rozpoczął się proces grupy "Przeszczepa".

Wszyscy oskarżeni stawili się w komplecie, nikt nie próbował odwlekać rozpoczęcia procesu. Sąd ponad godzinę odbierał od nich dane personalne. Główny bohater tego procesu, Mariusz D. "Przeszczep", do pseudonimu się nie przyznaje. - Nosi pan jakiś pseudonim? - pytał przewodniczący składu orzekającego sędzia Tomasz Grochowicz. - Nie - pewnym głosem odpowiadał Marek D. - A "Przeszczep"? - dociekał sędzia. ? Nie słyszałem o takim - odparł spokojnie oskarżony. Podobnie na pytania o ksywy reagowali pozostali oskarżeni. Większość z nich nie chciała się przyznać do dźwięcznie brzmiących przezwisk: "Kwiatek" (Rafał K.), "Jerry"(Ireneusz G.), "Żółwiu" (Leszek K. ) czy "Azor" (Adam J.). Tylko nieliczni dumnie potwierdzali, że znajomi mówią na nich: "Kraber" (Robert O.) czy "Precel" (Robert P.). Wykształcenie - większość edukację zakończyła na szkole podstawowej, czasem średniej. Mechanicy, elektromechanicy, ślusarze. Przed zatrzymaniem - tak przynajmniej twierdzą oficjalnie - najmowali się do prac dorywczych, zatrudniali w firmach budowlanych, byli kierowcami. Niektórzy przekonywali, że byli na utrzymaniu rodziców. Co ciekawe, w większości mam rencistek. "Przeszczep", jako jeden z nielicznych, przyznał się do 10-tysięcznych miesięcznych zarobków. Był właścicielem firmy budowlanej, zatrudniał w niej brata Kamila D. (obok na ławie oskarżonych). Ten jednak nie za bardzo potrafił odpowiedzieć sądowi, co w firmie robił. - Różne rzeczy - tłumaczył. Mariusz D. "Przeszczep" odpowiada za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą o charakterze zbrojnym, kupowanie kradzionych aut oraz zlecenie co najmniej dziewięciu rozbojów. To on przejął schedę po założycielu gangu Piotrze K. "Bandziorku". Ten ostatni grupą kierował z Niemiec, potem wpadł w ręce niemieckiego wymiaru sprawiedliwości. Grupa działała gównie na terenie Mazowsza. W Warszawie gangsterzy kontrolowali Śródmieście, Wolę, Włochy, Bielany i Ochotę. Kradli luksusowe auta, handlowali narkotykami i bronią. Obok nich na ławie oskarżonych zasiedli m.in. skorumpowani policjanci, którzy przekazywali im tajne dane policyjne albo sprzedawali broń. W procesie przeciwko oskarżonym zeznaje osławiony już złodziej samochodowy i świadek koronny Igor Ł. "Patyk". Sam przyznaje się do kradzieży kilkuset aut. W śledztwie opowiadał o dziesiątkach akcji, w jakich brał udział z oskarżonymi. Słynie z fotograficznej pamięci. On też oskarżył "Przeszczepa" o pobicie. Poszło o pieniądze, jakie "Patyk" był ponoć winien innemu oskarżonemu Sławomirowi R. Skruszony przestępca miał oberwać kijem bejsbolowym. Inny skruszony przestępca też skarżył się, że został pobity przez "Przeszczepa". Nie chciał mu zapłacić 15 tys. dol. za to, że składał zeznania przed niemiecką policją. W czwartek sąd będzie słuchał wyjaśnień oskarżonych.
__Archiwum__

Najczęściej czytane