Spokojna starość po amerykańsku
Romuald Płachta zrobił w Ameryce pieniądze w branży produktów stalowych i w gastronomii. Do Polski wraca, żeby je pomnożyć, budując domy spokojnej starości - oczywiście w stylu amerykańskim.
Dlaczego akurat domy opieki? Romuald Płachta mówił, że razem ze swoją wspólniczką myśleli o tym od dawna. Oboje urodzili się w Polsce i szukali pola działania, gdzie mogliby przenieść amerykańskie doświadczenia. Jego wspólniczka pani Zofia Susfal przyjechała do USA w 1987 roku i zajmowała się tam opieką nad ludźmi starszymi. - Odwiedziliśmy amerykańskie domy starości, widzieliśmy, jak one wyglądają, jak są zarządzane. W Stanach nie mielibyśmy szansy wejść w ten biznes, bo jest zmonopolizowany przez kilka sieci - mówi Płachta, który do USA wyjechał w latach 60. W Chicago otworzył firmę Rumco, która produkowała małe metalowe elementy, wykorzystywane m.in w lodówkach. Firma objęła zasięgiem całe Stany, jej miesięczna wartość sprzedaży przekraczała milion dolarów. Płachta sprzedał ją, kiedy otrzymał ofertę przejęcia od większej firmy. Płachta jednak nie zrezygnował z robienia interesu. Otworzył restaurację, którą niedawno sprzedał, bo dostał intratną propozycję. Prowadzi też firmę handlową i jest członkiem rady nadzorczej producenta oprogramowania. Sytuacja, jeśli chodzi o domy starości, jest tak zła, że cieszy nas każda inicjatywa, która zmierza do jej poprawienia - mówi Hanna Jędrkiewicz, przewodnicząca sekcji rehabilitacji Polskiego Towarzystwa Gerontologicznego. Spokojna Przystań Sp. z o.o. założona przez Płachtę i Zofię Susfal - chce poprawić sytuację, choć z pewnością jej oferta to kropla w morzu potrzeb. W dodatku kropla kierowana do zamożniejszych - pobyt w jednym domów ma kosztować około 3 tys. złotych miesięcznie. 20 maja Spokojna Przystań otworzy dom w Baniosze, buduje już drugi - w Wieliszewie. Dom w Baniosze ruszy, kiedy firma znajdzie 10 pensjonariuszy. Żeby koszty działalności się zwróciły, musi mieć ich 30, a dom może przyjąć 43. Zatrudni też około 20 osób: pielęgniarek, sprzątaczek, kucharzy. Wybudowanie tego ośrodka kosztowało trzy miliony złotych. Pieniądze nie były jednak największym problemem. - Najgorsza była walka z urzędnikami i sprzecznymi przepisami - wspomina Płachta i dyrektor Spokojnej Przystani Grzegorz T. Wróblewski. - Znam bardzo dużo ludzi, polonusów, którzy chcieliby zainwestować w Polsce, ale przeraża ich biurokracja i korupcja - mówi Płachta. Wspomina, że kiedy przyjechał do Stanów, to zarejestrowanie firmy zajęło mu tydzień. W Polsce na telefon i jego wpisanie do książki telefonicznej jego firma czekała siedem miesięcy! A to tylko jedna drobna sprawa. Na terenie budowy stał stary zdezelowany dom, który Spokojnej Przystani kazano rozebrać. Po kilku tygodniach całkowitym przypadkiem firma dowiedziała się, że znajduje się on pod nadzorem konserwatorskim i rozebrać go nie wolno pod żadnym pozorem. - Problem polega na tym, że często nie wiadomo, do kogo pójść ze sprawą, w jednym urzędzie mówią nam, że to nie ich sprawa, ale na dodatek nikt nie potrafi powiedzieć, czyja - wspomina Wróblewski. Data: 2004-05-15
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.