Przestrzeń publiczna nie jest niczyja
Kto powinien tworzyć przestrzeń publiczną w Polsce i brać za nią odpowiedzialność? Mieszkańcy, włodarze czy biznes?
Chaos przestrzenny, nagromadzenie reklam i szyldów, zaniedbane skwery i bezsensowne krawężniki. Do tego błędy merytoryczne i ortograficzne na znakach, nierzadko prowadzących donikąd – to tylko niektóre grzechy przestrzeni publicznej, wymieniane przez autorów strony Przestrzeń Publiczna na Podhalu.
Jej twórcy od czerwca dokumentują liczne niedoskonałości przestrzeni publicznej w Zakopanem i na Podhalu. Publikują na Facebooku zdjęcia i krótkie opisy.
Najbardziej przeszkadza im „informacyjny śmietnik" wokół, mnogość reklam, szyldów, banerów, ale też ogólny brak pomyślunku w zarządzaniu wspólną przestrzenią. Latem w Zakopanem rozstawiana jest np. dmuchana, pstrokata zjeżdżalnia dla dzieci, która zasłania historyczną willę zakopiańską.
– Wygląda to fatalnie. To kolejny przykład niemocy prawa. Często wszystko rozbija się o nieścisłe definicje użyte w ustawie – zwracają uwagę aktywiści.
W przestrzeni publicznej Podhala piętnują także kicz, brak wyobraźni, wszelką niefunkcjonalność, czasem brak bezpieczeństwa. – Według nas Zakopane otoczone przez cztery parki narodowe, chcące uchodzić za zimową stolicę Polski, powinno wyznaczać sobie wysokie standardy w przestrzeni publicznej i trzymać się tych standardów, a nawet być przykładem dla innych turystycznych miejscowości – twierdzi Przestrzeń Publiczna na Podhalu.
Według aktywistów „bez ruchu oddolnego nic się nie zmieni. Aby na naszym Podhalu przestrzeń publiczna była sprawniej zarządzana i wyglądała lepiej niż w tej chwili, potrzeba interdyscyplinarnego zespołu specjalistów, ludzi znających region, mocno zaangażowanych w kształtowanie przestrzeni wspólnej".
Lokalni gospodarze
– Każda przestrzeń publiczna potrzebuje dobrego gospodarza. Troska o wspólną przestrzeń to dzisiaj próba wzięcia za nią bezpośredniej odpowiedzialności – mówi dr Artur Jerzy Filip z Politechniki Warszawskiej, badacz i praktyk innowacyjnych form międzysektorowego współzarządzania projektami miejskimi, autor nowej książki „Wielkie plany w rękach obywateli".
Według niego w Europie przeważa tendencja przekazywania odpowiedzialności za tworzenie wspólnej przestrzeni w ręce władzy centralnej lub samorządowej. – Można odnieść wrażenie, że w Polsce istnieje wręcz społeczne oczekiwanie: niech władza zaprojektuje przestrzeń publiczną – ocenia Artur Jerzy Filip.
Tymczasem w USA prace urbanistyczne prowadzone są z większym udziałem mieszkańców. Zainteresowanym nie tylko umożliwia się współdecydowanie o przestrzeni, ale wprost zachęca do wzięcia odpowiedzialności za dobro publiczne.
Europa i USA to dwa różne modele zarządzania przestrzenią wspólną, choć oba przenikają się i wzajemnie inspirują. Pomysłem, który eksperymentalnie wprowadzany jest w nielicznych krajach UE są tzw. Lokalni Gospodarze, którzy w Stanach Zjednoczonych mają już długą tradycję.
W amerykańskich miastach i regionach to często oni opiekują się przestrzenią publiczną, decydują o jej kształcie, choć nie posiadają praw własności do zarządzanego terenu. Lokalni Gospodarze to najczęściej wspólnoty, organizacje, instytucje czy przedsiębiorcy na trwałe obecni w danej przestrzeni.
Ta metoda współzarządzania tym co wspólne mogłaby sprawdzić się także w Polsce. Na razie największą bolączką podobnych inicjatyw na naszym gruncie jest brak rozwiązań prawnych, które umożliwiałyby prowadzenie takiej działalności. Tam gdzie Lokalni Gospodarze zaczęli pracować, np. w Hiszpanii i Wielkiej Brytanii, wzrosło ogólne zainteresowanie społeczne przestrzenią wspólną.
Demokracja w miastach
Zgodnie z obowiązującym polskim prawem przestrzeń publiczna ma przyczyniać się do poprawy jakości życia mieszkańców, co jest zapisane w ustawie o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym z 27 marca 2003 r. Czytamy tam: „przestrzeń publiczna to obszar o szczególnym znaczeniu dla zaspokajania potrzeb mieszkańców, poprawy jakości ich życia i sprzyjający nawiązywaniu kontaktów społecznych ze względu na jego położenie oraz cechy funkcjonalno-przestrzenne".
– Przestrzeń publiczna powinna być otwarta, stawać się miejscem spotkań, dyskusji, nawet napięć i społecznych tarć. Przestrzeń wspólna w Polsce powinna odzwierciedlać demokratyczny system wartości – mówi Jakub Szczęsny, architekt, właściciel pracowni autorskiej SZCZ, znany z takich realizacji jak Dom Kereta w Warszawie, który dobrze wpisał się w przestrzeń publiczną stolicy Polski.
– Do niedawna troska Polaków kończyła się na drzwiach domów, to co wspólne było traktowane gorzej. Ostatnie lata pokazały, że Polacy chcą dbać o przestrzeń publiczną bardziej niż do tej pory – ocenia Szczęsny.
Poczuwamy się do odpowiedzialności za przestrzeń wspólną i całkiem polubiliśmy życie publiczne. Według architekta warto jednak rozróżnić we współczesnych miastach autentyczną przestrzeń publiczną od tej publicznej tylko pozornie.
– Wiele prywatnych przestrzeni w miastach jedynie udaje przestrzeń publiczną, tak jak np. wielkopowierzchniowe galerie, które łudzą nas, że między sklepami istnieje prawdziwa przestrzeń publiczna, a nie handlowa – ocenia Szczęsny.
Jego nowy projekt architektoniczny „Przestrzeń" tworzy system pawilonów z doczepianymi stołami, ławkami, hamakami itp. Pawilony zostaną zainstalowane w trzech miastach: Kielcach, Rzeszowie i Szczecinie. Mają stać się pozytywnym przykładem zagospodarowania miejskiej przestrzeni publicznej architekturą służącą poprawie jakości życia mieszkańców.
– W ciągu ostatniej dekady wdrożono w Polsce wiele narzędzi współdecydowania o publicznych przestrzeniach. Standardem stały się konsultacje społeczne. Mamy liczne i popularne budżety partycypacyjne – przypomina dr Artur Filip.
I wskazuje: – Czas wykonać kolejny krok. Potrzebne jest jeszcze skuteczniejsze, a przede wszystkim długoterminowe, współzarządzanie przestrzenią publiczną. Pora na lokalnych gospodarzy i trwałą współpracę międzysektorową, tworzenie sojuszy między mieszkańcami, władzą publiczną i prywatnym biznesem. To może przynieść dobre rezultaty – apeluje ekspert.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.