Zlecenie na Komandosa
Szymon K. "Szymon", boss gangu żoliborskiego, szukał killerów, którzy zabiliby jego konkurenta Tomasza S. "Komandosa" - twierdzi prokuratura. Gangster jest podejrzany o nakłanianie do morderstwa.
Przed rokiem warszawiacy nie kryli przerażenia, gdy ostatniego dnia maja o godz. 14.30 centrum handlowe Klif stało się areną mafijnych porachunków. Na oczach setek świadków wynajęty killer otworzył ogień do czterech gangsterów siedzących przy stoliku w barze Wiking na pierwszym piętrze. Mordercy udało się zabić dwóch mężczyzn, a trzeciego ranić. Spod kul uciekł Tomasz S. "Komandos" - prawdopodobny cel zamachowca. Mimo wielkiej obławy w półświatku, nie udało się zatrzymać killera ani ustalić zleceniodawcy. ŻW donosiło już wtedy, że w zbrodnię może być zamieszany Szymon K. "Szymon" z Łomianek, przewodzący gangowi żoliborskiemu. Kilkadziesiąt minut przed strzelaniną "Szymon" spotkał się w Klifie z "Komandosem". Obaj rywalizowali o wpływy z bazaru Wolumen, agencji towarzyskich i handlu narkotykami na terenie Woli, Bielan i Żoliborza. W ostatecznym rozrachunku lepszy okazał się "Szymon". 13 sierpnia 2002 r. "Komandos" został podziurawiony kulami, gdy na stacji benzynowej Statoil przy ul. Radzymińskiej czyścił swoje bmw. Zabójcy nie udało się odnaleźć, mimo że moment zbrodni utrwaliły kamery na stacji. W półświatku mówiło się, że wykonawcą był Robert Cieślak (ten sam, który w marcu tego roku zginął podczas policyjnego szturmu na dom w Magdalence). Po blisko roku śledztwa policjantom stołecznego wydziału zabójstw i prokuraturze okręgowej udało się zebrać mocne dowody wskazujące na udział "Szymona" w spisku. - "Komandos" chciał zawładnąć Wolumenem, chciał zniszczyć ludzi "Szymona", przejąć ich wpływy. Kazał swoim strzelać do ?żoliborskich", najeżdżał na ich punkty, agencje, przejmował komisy - mówi członek jednej z warszawskich grup przestępczych. - Porywał dilerów, wywoził ich do lasu i tam łamał. Musiało dojść do wojny. Z ustaleń śledztwa wynika, że "Szymon", wraz z Rafałem Sz. "Szkatułą" i gangsterem z Bródna Dariuszem Sz., zaczęli szukać killera. Życie konkurenta wycenili na 8 tys. dolarów, jednak po strzelaninie w Klifie stawka wzrosła do 15 tys. dol. Według śledczych to "Szymon" przekazał broń potencjalnemu zamachowcowi. Podczas jednego ze spotkań spiskowców ustalono, że żoliborski boss umówi się z "Komandosem" na rozmowę, a wtedy dojdzie do zamachu. Tomasz S. wiedział, że polują na niego i nie rozstawał się z kamizelką kuloodporną. Po śmierci "Komandosa" , Szymon K. przejął niemal wszystkich jego ludzi i niepodzielnie rządził na Żoliborzu. Dogadał się nawet z Arturem H. "Czachą", wspólnikiem Tomasza S. Przed kilkoma tygodniami prokuratura postawiła zarzut nakłaniania do zabójstwa Dariuszowi S. "Szymonowi" udało się uniknąć zatrzymania. Jednak i jemu powinęła się noga. W połowie kwietnia wpadł w policyjną zasadzkę. 31-letni gangster usiłował wymusić 250 tys. dolarów haraczu od jednego z żoliborskich kantorowców. Po raz pierwszy gangsterzy z Żoliborza odwiedzili biznesmena na początku kwietnia. - Albo zapłacisz, albo wywieziemy cię do lasu i połamiemy - zagrozili bandyci. Później jeszcze kilkakrotnie odwiedzili kantorowca, który w końcu powiadomił policję. "Szymona" aresztowano na trzy miesiące. Śledczym nie udało się jednak nadal rozwikłać zagadki, kto strzelał w Klifie. Według naszych informacji mogli to być Rosjanie lub Czeczeni nasłani przez Rafała Sz. "Szkatułę". Po strzelaninie killerzy wyjechali z kraju.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.