Stan Borys odkrywa Peję
Noc, hotel w Poznaniu. Próbuję zasnąć, a tu pod oknami słyszę „Ciemno już, zgasły wszystkie światła...”. Ludzie śpiewają moją piosenkę – mówi Stan Borys. – Strasznie się zdziwiłem.
Te słowa stały się słynne na całą Polskę dzięki przebojowi Pei „Głucha noc”. Poznański hiphopowiec odkurzył płyty z lat 70., wybrał mało znany utwór „Chmurami zatańczy sen”, wyjął z niego kilka sampli i wykorzystał przy nagrywaniu własnej piosenki. Wpadający w ucho refren to podniesiony o oktawę śpiew Stana Borysa. Teraz to wszystko może Peję bardzo drogo kosztować. Wolno cytować– Hip hop tworzony jest na bazie istniejących gatunków muzycznych, nie idzie inaczej robić hip hopu, niż samplując – mówi Peja. – Bierzesz coś istniejącego i tworzysz nową jakość. Polskie prawo dopuszcza istnienie gatunków opartych na zapożyczeniach. – Zgodnie z ustawą wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym prawami gatunku twórczości – mówi Piotr Waglowski, prawnik specjalizujący się w prawie autorskim. – Nikt z nas nie tworzy w próżni. Odwoływanie się do dzieł innych twórców stanowi naturalną cyrkulację idei i koncepcji tworzących współczesną kulturę. W moim odczuciu stanowi również najwyższy wyraz uznania dla twórczości cytowanego artysty. Podobnie uważa Peja: – Mam niejedną płytę Stana Borysa. Robiliśmy to w uznaniu dla jego twórczości. Może nie hołdu, ale na pewno szacunku. To będzie kosztować– Bardzo mi miło za to uhonorowanie, ale teraz trzeba będzie za nie płacić – mówi zdenerwowany Stan Borys. – Oni nie zrobili mi przysługi, bo nie napisali, czyje to jest. Gdyby napisali, że z mojej płyty, to sprawa byłaby czysta. Sprawę być może uda się załatwić polubownie: pod koniec sierpnia prawnicy Stana Borysa spotkają się z szefostwem EMI Music Poland (dystrybutora płyty „Na legalu?”) i spróbują dojść do porozumienia. O jakie kwoty może chodzić? – To zależy od tego, jaka była sprzedaż płyty – mówi Maciej Ślusarek, adwokat Stana Borysa. – Standardowo dochodzi się trzykrotności wynagrodzenia lub wszystkich uzyskanych korzyści majątkowych. W przypadku bestsellerowej polskiej płyty może to być nawet kilkaset tysięcy złotych. Jeżeli porozumienie nie zostanie osiągnięte, to sprawa skończy się w sądzie. Wszyscy to robią– Płyta wydana została trzy lata temu. Piosenka była popularna. Dlaczego sprawa wypływa dopiero teraz? – zastanawia się Peja. – Jestem trochę zaskoczony tak ostrą reakcją. Robimy muzykę od lat, samplowaliśmy dziesiątki i setki utworów, i nigdy nic takiego się nam nie przydarzyło. Peja jest jednym z tysięcy polskich hiphopowców, którzy w swoich utworach wykorzystywali piosenki sprzed lat. Paktofonika na legendarnej płycie „Kinematografia” wykorzystała fragment piosenki Anny Jantar „Tyle słońca w całym mieście”. Czesława Niemena samplowała czołówka polskiego hip hopu: Trzyha/Warszafski Deszcz, Wzgórze Ya-Pa 3, O.S.T.R., Molesta. I Peja ze Slums Attack. – Kiedy Czesław żył, nie miał nic przeciwko temu – komentuje Peja. Ten proceder jest tak standardowy, że powstała nawet strona internetowa sample.rap.pl z bazą danych samplujących i samplowanych artystów. Etyka samplera– Na Zachodzie jeżeli używa się długich, rozpoznawalnych sampli, to się na nich nie zarabia pieniędzy, tylko wrzuca w sieć czy rozprowadza po znajomych. Albo podpisuje się umowę i dzieli zyskami – komentuje Bartek Chaciński, dziennikarz „Przekroju”, który kiedyś bardzo ostro krytykował hiphopowy zespół Jeden Osiem L za zapożyczanie fragmentów piosenek. Sęk w tym, że problem sampli i praw autorskich dotyczy nie tylko gwiazd, ale tysięcy małych zespołów próbujących swoich sił na lokalną skalę. W ich przypadku docieranie do posiadaczy praw autorskich i podpisywanie umów jest praktycznie niemożliwe. Czy to oznacza, że mają w ogóle zrezygnować z samplowania? Na tym może stracić tylko kultura. – Tu nie chodzi tylko o pieniądze. Tu chodzi o prawdę – mówi Stan Borys. A prawda jest taka, że fragment „Ciemno już...” to dzięki Pei najbardziej popularne 10 sekund jego twórczości. Tylko nikt nie wie, że to jego. Data: 2005-08-13
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.