DRUKUJ

Dzisiaj jest nas już dużo mniej...

09-05-2005, ostatnia aktualizacja 09-05-2005 03:17

Rocznicę zakończenia II wojny światowej uczczono wczoraj w Radomiu.

Jednak nie dla wszystkich uczestniczących w uroczystościach kombatantów 8 maja 1945 r. był radosnym świętem W niedzielne przedpołudnie przed budynkiem dawnego urzędu wojewódzkiego zaczęli się gromadzić starsi panowie w mundurach. - Jest nas już coraz mniej, ale o takich rocznicach musimy pamiętać - tłumaczył Eugeniusz Siwiec, który w czasie wojny jako "Jurand" walczył w Armii Krajowej na terenie regionu radomsko-kozienickiego.

W kwietniu 1944 r. w okolicach wsi Molędy jego oddział stoczył największą swoją bitwę. - Nas było stu dwudziestu, a Niemców ponad tysiąc. I nie daliśmy się - mówił z dumą Eugeniusz Siwiec. Dla niego wojna nie skończyła się w maju 1945 roku. - Tak naprawdę to dopiero wtedy zaczęły się problemy - twierdzi "Jurand". Razem z grupą partyzantów, którzy postanowili się ujawnić, został wysłany do Kielc, gdzie miał być karnie wcielony do wojska. Stamtąd uciekł w towarzystwie dwóch kolegów. Jego towarzysze zostali jednak złapani i rozstrzelani. - Przez dwa lata ukrywałem się w podradomskich wioskach. Nawet po odwilży w 1956 roku ubecy nie dawali mi spokoju. Prześladowali mnie i całą moją rodzinę - opowiadał Eugeniusz Siwiec.

Wartości nie przemijają "Jurand" także na dzisiejszą Polskę patrzy z obawami. - To, co się dzieje w naszej polityce, jest przerażające. Dlatego my, starzy żołnierze, musimy cały czas uświadamiać młodym pokoleniom, że są wartości nieprzemijające, o które zawsze warto walczyć. Dlatego przyszedłem tu także dzisiaj, choć ten dzień zwycięstwa nie jest dla mnie rocznicą triumfu, lecz raczej klęski - wyjaśniał Eugeniusz Siwiec.

Inny uczestnik wczorajszych uroczystości Jan Rutkowski, emerytowany oficer Ludowego Wojska Polskiego, patrzy na tę kwestię trochę inaczej. - Nie można potępiać wszystkiego, co się wtedy działo. Wojna była straszną rzeczą i trzeba docenić ofiarę wszystkich żołnierzy, którzy polegli na frontach II wojny światowej - stwierdził Jan Rutkowski.

Kombatanci przeszli do kościoła garnizonowego, gdzie odbyła się uroczysta msza święta celebrowana przez biskupa Edwarda Materskiego.

Święto emerytów?

Po nabożeństwie przemówił wiceprezydent Radomia Andrzej Banasiewicz. Przypomniał, że choć Radom nie został zniszczony tak bardzo jak inne polskie miasta, to jednak wielu jego mieszkańców ucierpiało. - Jesteście świadkami tej ziemi i tego miasta - zwrócił się do kombatantów wiceprezydent Radomia.

Przy Grobie Nieznanego Żołnierza złożono kwiaty. Orkiestra i kompania honorowa z radomskiej jednostki wojskowej na Sadkowie przedefilowały przez deptak. Odprowadzały je oczy zaskoczonych młodych ludzi, którzy siedzieli na ławce na ul. Żeromskiego. - Co to za okazja? - zastanawiała się dziewczyna. - Emeryci coś świętują - odpowiedział jej kolega i na tym zakończyli temat.

Data: 2005-05-09

__Archiwum__