Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Polski dyplomata został pobity w Moskwie

11-08-2005, ostatnia aktualizacja 11-08-2005 01:04

Marek Reszuta, sekretarz polskiej ambasady w Rosji został wczoraj skatowany w Moskwie. To kolejny w ostatnich dniach atak na pracownika naszej placówki.

Reszuta, II sekretarz Wydziału Ekonomiczno-Handlowego wracał ok. godz. 13 do ambasady. Zauważył, że jest śledzony. Nie spodziewał się jednak ataku, więc nikogo o tym nie zawiadomił. Gdy od placówki dzieliło go jeszcze 10 minut drogi dostał nagle cios w głowę. Śledzący go mężczyzna zaczął go kopać. Według informacji rosyjskich mediów, zajściu przyglądały się jeszcze trzy osoby. Reszuta sam wezwał pomoc. Potem trafił do szpitala. Ma naderwane ucho, posiniaczoną twarz i podejrzenie wstrząśnienia mózgu. Chcemy wyjaśnieńTo już trzeci przypadek pobicia pracownika ambasady RP w Moskwie w ostatnich dniach. W niedzielę zaatakowano jednego z pracowników technicznych, a w piątek kierowcę, obywatela Rosji. Ambasador Stefan Meller zażądał spotkania z rosyjskim wiceministrem spraw zagranicznych. A polskie MSZ wezwało wczoraj charge d’affaires ambasady rosyjskiej Władimira Siedycha i przekazało mu notę protestacyjną. O wyjaśnienia poprosił premier Marek Belka. Dali łupnia Polakom– Ktoś w Rosji jest zainteresowany tym, aby stosunki z Polską pogorszyć – ocenia szef polskiego MSZ Adam Daniel Rotfeld. Według ministra, to siły nacjonalistyczno-konserwatywne, które chcą powrotu imperialnej Rosji. – Przeciętny obywatel rosyjski niestety myśli „nasi chłopcy dali łupnia Polakom i dobrze im tak”. To efekt bardzo silnej propagandy polityków, którzy trąbili o pobiciu dzieci rosyjskich dyplomatów w Warszawie kilkanaście dni temu – uważa Jan Malicki, dyrektor Studium Europy Wschodniej UW. Według niego, sytuację rozognił sam prezydent Putin, który kreował się na twardego obrońcę Rosji i publicznie gromił za tamten incydent Polskę. Paweł Kazanecki ze Wschodnioeuropejskiego Centrum Demokratycznego uważa, że Putin celowo zaognia stosunki. – Rosji zależy, by Polska nie miała wpływu na politykę Unii Europejskiej na wschodzie. Putin pamięta pomarańczową rewolucję na Ukrainie i boi się jej powtórki na Białorusi. Dlatego, moim zdaniem, pobicia są skoordynowane z polityką prezydenta Aleksandra Łukaszenki – dodaje Kazanecki. Według niego, Rosjanie słyszeli jedynie o pobiciu dzieci rosyjskich dyplomatów w Warszawie, a o skatowaniu pracowników polskiej ambasady w Moskwie media milczały. – Pobicia w Moskwie to nie kwestia emocji przeciętnych Rosjan, tylko przemyślanej polityki – ocenia ekspert. Uderzenie w kampanięDla prof. Włodzimierza Marciniaka z Instytut Studiów Politycznych PAN wydarzenia w Moskwie też nie są przypadkowe. – Trudno uwierzyć, że pobicia są spontaniczną reakcją na incydent w Warszawie. Władze rosyjskie od miesięcy dążą do pogorszenia stosunków polsko-rosyjskich, m.in. by zakłócić kampanię wyborczą w Polsce – uważa politolog. – W mediach tworzy się atmosferę zagrożenia – wyjaśnia. Data: 2005-08-11
__Archiwum__

Najczęściej czytane