Czyje DNA trafi do bazy danych
Z Marią Walczuk, policyjnym ekspertem do spraw DNA w Wydziale Biologii Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego, rozmawia Rafał Jabłoński
W Wielkiej Brytanii trwa zamieszanie spowodowane rozbudową policyjnej bazy DNA. Prasa ujawniła, że zamierzano pobierać tam materiał genetyczny od małych dzieci. Zapachniało zewidencjonowaniem całego społeczeństwa... U nas reguluje to ustawa o policji. Do tej pory pobierano DNA od podejrzanych, tylko wtedy gdy wymagało tego dobro śledztwa. A teraz – od wszystkich zamieszanych w sprawy kryminalne, tak jak odciski palców. Ale przestępstwa skarbowe są skreślone z katalogu przestępstw ściganych z wykorzystaniem bazy danych DNA. A poza tym , jeśli pobierany materiał służy tak zwanej eliminacji danej osoby ze sprawy, to po stwierdzeniu, że nie miała ona z nią związku, ma on być niszczony. Czy u nas robi się bazę danych przestępców, którzy odsiadują już wyrok? Nie ma takiego przepisu. A zewidencjonowanie całego środowiska przestępczego, skazanego prawomocnymi wyrokami, nie ułatwiłoby pracy policji? Z pewnością tak. Porównanie danych w bazie komputerowej pozwoliłoby, ewentualnie, na wytypowanie sprawcy. Ale u nas nie ma takich przepisów. Są za to w Bułgarii, gdzie pobiera się materiał genetyczny od wszystkich osób opuszczających więzienia. Oni doszli do wniosku, że skoro 80 procent ze skazanych i tak tam powraca, taka baza ułatwi identyfikowanie sprawców przestępstw. Natomiast w niektórych krajach wprowadza się kategoryzację, zawężając bazę do przestępstw poważnych. Czy z kodu posiadanego przez policję można wyczytać błędy genetyczne, wskazujące na przykład na przekazywanie pewnych negatywnych cech z pokolenia na pokolenie? W tych rejonach kodu, które my badamy – nie. Jedna z konwencji międzynarodowych nie pozwala na takie badanie. Nie możemy analizować DNA w miejscu odpowiadającym na przykład za kolor oczu. Jednak w krajach Beneluksu zastanawiają się nad tym, by można było stwierdzić na przykład, jaki był kolor włosów osoby, która pozostawiła ślad na miejscu przestępstwa. Czy nie sądzi Pani, że te uszczegółowienia mogą zagrozić naszym wolnościom obywatelskim? Raczej nie. Tym bardziej że w grudniu 2005 roku Trybunał Konstytucyjny uściślił uprawnienia policji dotyczące pobierania i przetwarzania danych. Czy duża jest ta baza? Jeszcze jej nie ma. W najbliższych dniach zacznie się gromadzenie danych. To co robiliście do tej pory? Ekspertyzy. Ale to, co z nich wynikało, nie było ewidencjonowane w szczegółowej bazie danych, bo takiej nie było. Czy od wyników Waszych badań jest jakieś odwołanie? Przecież pomyłka w ekspertyzie może mieć szalone konsekwencje... Zawsze można przeprowadzić jeszcze kolejne badania. A jeśli idzie o nieomylność, to nie formułujemy opinii kategorycznej, ale określamy prawdopodobieństwo powtórzenia się danego typu profilu DNA w populacji. Czasami jest to jeden na miliard, czasami na bilion... Co jest potrzebne do dokładnego badania wykonywanego przez Wasze laboratorium? Wszystko co zawiera komórki jądrzaste, a więc włosy, ślina, krew... Ile czasu trwa badanie? Gdyby pracować bez przerw – dwie doby. Ale najczęściej trwa to dłużej, ponieważ obowiązują nas określone procedury. A ile kosztuje ekspertyza? U nas około 400 złotych – to koszt materiałowy. Natomiast firmy prywatne robią takie badania, na przykład ustalania ojcostwa, za znacznie większe sumy. Bo trzeba przeprowadzić analizy ojca, matki i dziecka. No i w koszt wliczana jest amortyzacja aparatury. A co się dzieje z próbkami biologicznymi pozostałymi po badaniu? Po ekspertyzach materiał jest odsyłany do organu zlecającego badanie, np. prokuratury lub sądu, a my nic nie przechowujemy. I pewnie będzie tak jak w Wielkiej Brytanii, która przez dziesięć lat zbierała je, a teraz przestała, bo nie mają tam już miejsca. Być może ograniczą się do profilu DNA, przedstawionego w postaci szeregu cyfr – który pozostanie w komputerze. Proszę pamiętać, że co innego jest skład materiałów badawczych, a co innego komputerowa baza danych. Załóżmy, że policja ma podejrzanego, ale on nie chce poddać się badaniu. Musi. To wynika z ustawy o policji. Poza tym jest przepis wykonawczy do tej ustawy, dopuszczający przymus bezpośredni. Najczęściej pobiera się wymaz ze śluzówki policzków. Istnieje specjalny pakiet kryminalistyczny służący temu badaniu. Cała policja ma już wspomniane pakiety. To wydatek około 12 złotych od sztuki. Pakiety są tak skonstruowane, że nie ma możliwości pomyłek. A nikt tego nie pomiesza? Nie. W każdej sprawie, ważnej czy mniej ważnej, przeprowadzana jest ekspertyza. Wskazanie w bazie danych DNA jest u nas tylko narzędziem pomocniczym. Z kolei w Wielkiej Brytanii pojedyncze badanie traktowane jest jako dowód, jeżeli jest to jeden z wielu dowodów. Bo podyktowane jest to zwykłymi oszczędnościami. Natomiast sama obrona, gdy ma wątpliwości, może zlecić przeprowadzenie kolejnych badań. Podobnie zresztą jak oskarżyciel. O ile pamiętam, w Polsce raz źle opisano wynik badania; z powodu błędu maszynowego zapomniano w ekspertyzie wstawić słowo – „nie”... Merytoryczne błędy się nie zdarzają. Natomiast od oceny naszych ekspertyz jest oczywiście sąd. Data: 2006-01-17
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.