Złodziej dragów z CBŚ chciał obrobić całą Polskę
Policjant CBŚ, który okradł magazyny narkotykowe w Łodzi i stolicy, szykował kolejne skoki. Sposób, w jaki chciał ich dokonać, był by natchnieniem dla hollywoodzkich scenarzystów.
– Trudno uwierzyć w to, co zrobił Przemysław K. – opowiada jeden z oficerów CBŚ. – By ukraść narkotyki ze stołecznego magazynu, przez kilka miesięcy poznawał panujące w Warszawie zwyczaje. Prowadził śledztwo – zupełnie jakby rozpracowywał gangsterów. W rzeczywistości rozgryzał zabezpieczenia policyjnego magazynu. Wyniki miał dobre Przemysław K., 38-letni były podoficer łódzkiego CBŚ, jest sprawcą jednej z największych kompromitacji „polskiego FBI”. Wiosną ub.r podczas spalania zarekwirowanych narkotyków z łódzkiego magazynu CBŚ okazało się, że zamiast 20 kg kokainy i 24 kg heroiny w paczkach jest proszek do pieczenia i cappuccino. Oszustwo odkryli sami funkcjonariusze i zaczęli szukać „kreta”, czyli zdrajcy działającego w elitarnej formacji. Nikt nie podejrzewał Przemysława K., bo ten miał bardzo dobre wyniki. – Niedługo przed odkryciem kradzieży odebrał przestępcom półtora kilograma kokainy. Tymczasem był na tyle bezczelny, że mimo wybuchu afery przygotowywał się do kolejnej kradzieży. Tym razem w Warszawie – opowiada oficer KGP. Ustaliliśmy, że Przemysław K. wpadł na pomysł obrobienia warszawskiego magazynu na przełomie 2004 i 2005 r. Zaczął bardzo starannie poznawać zwyczaje policjantów z ul. Okrzei. Dzięki legitymacji policyjnej mógł swobodnie poruszać się po budynku – zaczął rysować jego plany. Starał się też zaprzyjaźnić z warszawskimi policjantami, a jednocześnie dyskretnie penetrował ich pokoje w poszukiwaniu kluczy do specjalnych szafek. – Nie mógł sforsować jednej z szaf, więc razem ze wspólnikiem kupili od policji identyczną i przez kilka tygodni rozpracowywali jej zamki. Nauczyli się dyskretnego i błyskawicznego jej otwierania. – Zdobyli też szyfr wejściowy do magazynu – opowiada jeden ze śledczych. Wszystko dla dobra Przemysław K. przekonywał wszystkich, że rozpracowuje grupę handlarzy z Warszawy. Pomagała mu jego koleżanka z pracy Marzena K. Kobieta zwróciła się nawet do warszawskiego wydziału o możliwość zebrania próbek narkotyków. Rzekomo w czasie swojego śledztwa ustaliła, że kokaina ze stolicy miała pochodzić z tego samego źródła, co ta zabezpieczona przez łódzkich policjantów, w tym Przemysława K. W rzeczywistości zadaniem Marzeny K. było rozpoznanie, gdzie w magazynie stołecznego CBŚ leżą duże, przez co najcenniejsze, partie narkotyków. Między sierpniem a wrześniem 2005 r. Przemysław K. zrealizował swój plan. Pokazując policyjną legitymację wszedł do budynku przy ul. Okrzei, otworzył drzwi do magazynu i zabrał pakunek z kokainą. Na jej miejsce podłożył proszek do pieczenia. Był przekonany, że kradzież nie wyjdzie na jaw, bo narkotyk był już przeznaczony do spalenia. To ustaliła jego koleżanka z pracy. Skradziona kokaina na czarnym rynku warta była co najmniej 250 tys zł. Chcieli więcej Po udanym skoku na warszawski magazyn Przemysław K. razem ze swoimi kumplami z gangu postanowili obrobić jeszcze kilka magazynów CBŚ w Polsce. Na celownik wzięli m.in. Gdańsk, Wrocław i Śląsk, gdzie spodziewali się dużych ilości narkotyków. Nie udało się, bo na jesieni zostali zatrzymani. Przemysław K. wpadł, gdy jego koledzy z łódzkiego CBŚ zarządzili badania wariografem (wykrywaczem kłamstw), by udowodnić, że nie mają nic na sumieniu. Przemysław K. i Marzena K. nie zgodzili się na takie badania. Kilka tygodni później podoficer został zatrzymany. Przemysław K. nie przyznał się do zarzutów. – Został aresztowany, podobnie jak cywil Michał M. Jedna osoba ma dozór policyjny. Nie wiadomo, co się stało z narkotykami – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik prokuratury w Łodzi. Akt oskarżenia ma być gotowy w ciągu kilku miesięcy. Wiadomo, że narkotyki wróciły do gangów i zostały już sprzedane. Śledczy będą musieli sprawdzić, czy poza kradzieżami narkotyków Przemysław K. nie chronił narkogangsterów. Niewykluczone, że ostrzegał przestępców. Ci w zamian wystawiali mu konkurentów. Dzięki temu mafiosi czuli się bezkarni, a policjant mógł się chwalić wynikami. Data: 2006-01-23
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.