DRUKUJ

Droga do doskonałości

23-04-2004, ostatnia aktualizacja 23-04-2004 02:50

Niektórzy przychodzą na treningi z myślą o tym, że wkrótce staną się mistrzami, że wyjdą i pobiją kogoś na ulicy. Karate polega na czym innym, jest żmudną drogą do zapanowania nad własnym ciałem.

Zrzeszony w Polskim Związku Karate Sokołowski Klub Karate Kyokushin istnieje od 1984 roku. Instruktor Michał Godlewski (czarny pas, trenuje karate od 1977 r.) szacuje, że przez te 20 lat działalności klubu, trenowało w nim około dwóch - trzech tysięcy osób. Teraz jest jedna grupa, która liczy sobie niemal 30 osób. - Planowaliśmy utworzenie grupy dla dzieci. Byłyby to zajęcia w formie zabawy, gdyż do 18 roku życia nie powinno się walczyć. Zgłosiło się ośmioro dzieci, ale i ta liczba powoli malała, więc nie było sensu tego kontynuować - mówi trener Michał Godlewski. - Teraz też przychodzą do nas osoby, które mają mniej niż 18 lat, jednak one nie są dopuszczane do walk. Wykonują ćwiczenia rozciągające i wspomagające kondycję, a także ćwiczą kata i kihon - dodaje Tomasz Babiel (4. kyu - zielony pas). Elementy karate Kata jest jednym z trzech elementów karate, obok kihon i kumite. Kihon to trening technik podstawowych. Składają się na nie m.in. postawy, pozycje rąk, pchnięcia, uderzenia, bloki, nakrycia, kopnięcia, techniki obrotowe, techniki z wyskoku, techniki uników. Z kolei kata to z góry przygotowane formy demonstrowania obrony, ataku i kontrataku. Wszystkie style karate zawierają kata jako ogólną część treningu. W niektórych stylach kata dochodzi do 50 (shotokan), w innych do 15 (kyokushin), a na przykład chińskie wing-tsun ma ich tylko 3. - To są formy jakby walki z cieniem. Demonstracja różnych technik i umiejętności. Są to oczywiście konkretne techniki i określony schemat wykonania tych technik. Wszystko układa się w formie walki z wieloma przeciwnikami. I każda technika jest reakcją na odpowiedni atak skierowany w naszym kierunku - wyjaśnia sensei Godlewski. W poszczególnych stylach karate poza różnymi kata są także różne metody walki, tzw. kumite. W karate kyokushin wolna walka jest najbardziej zaawansowaną formą karate, jego esencją. Pierwotnie walka karate była konfrontacją na śmierć i życie. Wówczas nie było w niej żadnych ograniczeń. Teraz to się zmieniło. - W kyokushin są pewne strefy, gdzie nie można uderzać. Głowa, szyja, kręgosłup, krocze i stawy są wyłączone jako cel ataku - mówi trener. - Głowa to świętość w karate. Każde uderzenie w głowę grozi wstrząsem mózgu. My nie stosujemy uderzeń w tę strefę - dodaje Agnieszka Godlewska (4. kyu - zielony pas). Mięśnie nie wystarczą - Niektórzy pytają, czy znam karate. Odpowiadam, że nie, bo całe życie będę się go uczyć. Wtedy reagują śmiechem - opowiada Olga Olszewska (6. kyu - żółty pas). - Nie można mówić o karate, że się je zna lub nie - wtrąca Agnieszka. - Karate jest drogą do doskonałości, do zapanowania nad własnym ciałem. Jest tą drogą, którą się kroczy przez całe życie. Twórca kyokushin ćwiczył przez całe życie. Nawet w wieku 70 lat ćwiczył i mówił, że wszystkiego jeszcze nie zna. A potrafił wiele, miał przecież najwyższy stopień mistrzowski, 10. dan - stwierdza trener. -  Są tacy, którzy przychodzą do nas i myślą, że po jednym, dwóch czy trzech treningach będą mistrzami, że wyjdą i kogoś pobiją na ulicy. To nie tak. To się zupełnie mija z celem - mówi Agnieszka. - Karate polega na czym innym. Przede wszystkim na zbudowaniu pewnej świadomości. Jeśli się nie zbuduje czegoś w głowie, to same mięśnie nie wystarczą. One się liczą w innych sportach - uzupełnia trener. - Ja ćwiczę już dziewięć lat, tyle że z przerwami. Tomek, też z przerwami, 16 lat. Ola 7 lat. Ktoś przyjdzie na trening i myśli, że zaraz cuda będzie robił. Ale, jak to zawsze sensei powtarza, to przejście od nieskoordynowanych ruchów do skoordynowanych jest ciężkie - kontynuuje Agnieszka. - Są też kryzysy. Człowiek myśli sobie: ojej, ze mnie już nic nie będzie - dodaje Ola. - Najgorszy kryzys przychodzi po trzech miesiącach. Pamiętam, biegałam po sali, a sensei krzyczał: "Szybciej! Szybciej!". Zastanawiałam się, po co tu przyszłam. A dopiero później człowiek dochodzi do wniosku, że to ma jakiś sens - wspomina Agnieszka. - To nie jest tak, że nowe osoby muszą robić wszystko, co jest podane w poleceniu razem ze starszymi. Każdy robi w miarę swoich możliwości. I kyokushin właśnie znaczy granice możliwości, granice prawdy. Każdy człowiek ma swoją granicę, swój próg możliwości związanych z anatomią, z psychiką. Przez treningi podnosi poprzeczkę tych własnych możliwości i dąży do doskonałości - mówi sensei Godlewski. Przede wszystkim dyscyplina - Tu musi być przede wszystkim dyscyplina. Jeśli na treningu, na którym są elementy walki, rozluźni się atmosfera, może dojść do jakichś urazów współćwiczących - podkreśla trener. - Jeśli ktoś nie wywrze na tobie jakiejś presji, to nic z tego nie będzie. Wielu osobom takie zasady mogą nie odpowiadać. Często rezygnują właśnie dlatego, że są przez kogoś karani - zauważa Tomek. Karą jest zrobienie kilkunastu brzuszków, pompek lub przysiadów. Jest to upomnienie dla rozkojarzonych, aby się skoncentrowali na treningu. Jak mówi trener, jednemu wystarczy zrobienie pięciu pompek, a innemu, nagminnie przeszkadzającemu, trzeba zwiększyć karę. - Jedno jest pewne, zawsze te kary wychodzą na dobre - stwierdza Tomek. I rzeczywiście, członkowie Sokołowskiego Klubu Karate Kyokushin mogą się pochwalić osiągnięciami. Tomek Babiel w 1997 r. startował na Mistrzostwach Wojewódzkich w kata i walkach, w kata zajął IV miejsce. Olga Olszewska na ubiegłorocznym obozowym turnieju w Augustowie wygrała w walkach. Agnieszka Godlewska zajęła II miejsce w walkach i I miejsce w kata na Wojewódzkich Mistrzostwach w Siedlcach. Data: 2004-04-23
__Archiwum__