DRUKUJ

Z nosem w nazwisku

25-04-2003, ostatnia aktualizacja 25-04-2003 00:40

Krytyka, który jej się naraził, nazwała w piosence nadętym kurduplem. W innym tekście wyśmiała Korę Jackowską. Żeby udowodnić, że polska kultura schodzi na psy, degustowała karmę, dla psów oczywiście. Poza tym, jak twierdzi, nie współpracuje z artystami, których naprawdę lubi. Ci, bardzo liczni, wykonawcy, z którymi Kasia Nosowska pracowała, bardzo się tą deklaracją zdziwili.

Gdy Kasia Nosowska stoi na scenie, wygląda jak przestraszona dziewczynka. Podczas koncertów wydaje się, że najchętniej przeprosiłaby wszystkich zebranych i uciekła. - Na śmiałość pozwalam sobie tylko w obecności osób, które dobrze znam - przyznaje. - Publiczność, wraz ze swoimi oczekiwaniami, skłonnością do oceniania, niezwykle mnie spina, co w rezultacie doprowadza do idiotycznej sytuacji, w której po 10 latach intensywnego koncertowania nadal nie czuję się panią sytuacji. Tę nieśmiałość znakomicie słychać na wydanej właśnie płycie "Hey koncertowy", którą Nosowska wraz z kolegami podsumowuje dekadę istnienia zespołu. Zespół zwrócił na siebie uwagę, wygrywając festiwal w Jarocinie w 1992 roku. Tam też wypatrzyła Hey szefowa Izabelin Studio Katarzyna Kanclerz i podpisała z zespołem kontrakt. Płyta "Fire" zrewolucjonizowała nasz przemysł muzyczny. Hey zapełniał największe sale koncertowe, a album sprzedał się w blisko pół milionie egzemplarzy. Katarzyna Nosowska, absolwentka technikum odzieżowego ze Szczecina, z dnia na dzień stała się gwiazdą. A jeszcze kilka miesięcy wcześniej za pensję, która wystarczała na papierosy i bilety, wprowadzała w biurze dane do komputera. Chociaż stała się bardzo popularna, przez kolejne lata finansowo wiodło jej się niewiele lepiej. Kontrakt był niekorzystny dla zezpołu i na milionie sprzedanych płyt zarobił przede wszystkim producent. Nosowska była jednak szczęśliwa. Mogła śpiewać i pisać, zamiast pracować w biurze, co doprowadzało ją do myśli samobójczych. Wątek niechęci do życia przewija się w wielu jej tekstach. Samobójstwo jest wręcz motywem przewodnim całej ostatniej studyjnej płyty "[sic!]". Bo Nosowska jest przede wszystkim autorką tekstów. Jedną z najlepszych w kraju, o czym świadczą m.in. regularnie zdobywane nagrody, w tym Fryderyki. Samotność oraz krytyka konsumpcyjnego stylu życia to główne motywy większości jej tekstów. - Teraz nie odczuwam potrzeby komentowania rzeczywistości. Obserwuję u siebie wzrost zainteresowania tym, co dotyczy najbardziej intymnych aspektów człowieczeństwa, jakby brakowało mi odwagi i kompetencji, by pokusić się o szersze spojrzenie. Bywalcy warszawskich kawiarni w walce o moje zainteresowanie niezmiennie przegrywają ze zwykłymi śmiertelnikami - mówi piosenkarka. "Ja jestem łajzą i kiepsko sobie w życiu radzę" - wyznała w jednej z piosenek ze swojej autorskiej płyty "Milena" z 1998 roku. Kiedy Hey zaczął tracić publiczność, Nosowska zaangażowała się w projekty solowe. Kompozycjami i produkcją kolejnych jej płyt zajął się wówczas Andrzej Smolik. Nosowska wciąż eksperymentuje. W muzyce i życiu prywatnym. Długo np. poszukiwała dla siebie odpowiedniego miejsca do mieszkania. Kilka lat temu ze Szczecina przeniosła się do kawalerki w stolicy. W końcu kupiła dom na wsi, gdzie zamieszkała z urodzonym sześć lat temu synem Mikołajem. Na wsi, gdzie hodowała kury, sadziła warzywa i odpoczywała od wielkiego miasta, długo jednak nie zagrzała miejsca. Jak opowiadała w wywiadach, pewnego ranka obudziła się i doszła do wniosku, że woli mieszkać w mieście. Nie minął miesiąc, jak z powrotem przeniosła się do Warszawy. Dziś mieszka na Ochocie, choć słuchając wielkiego hitu ostatnich miesięcy "Cudzoziemka w raju kobiet" (-zbyt szczecińska dla Warszawy, a dla Szczecina zbyt warszawska, a chu...), można odnieść wrażenie, że nie czuje się w stolicy najlepiej. W 1998 roku w wykonywanej razem z Kazikiem Staszewskim piosence "Zoil" z furią zaatakowała recenzenta, który krytykował jej solowe płyty. Słowa "Kurdupel nadęty, miernota przeklęty, z rybą w nazwisku, bliźniemu po pysku" odnosiły się, jak łatwo się było domyślić, do dziennikarza "Gazety Wyborczej" Roberta Leszczyńskiego. Piosenkę chętnie grały stacje radiowe, płyta dobrze się sprzedawała, a Leszczyński przez kilka lat o Nosowskiej nie napisał ani słowa. O Kaziku zresztą też. Nosowska twierdziła, że "Zoil" nie traktuje o nikim konkretnym, ale wszyscy wtajemniczeni wiedzieli swoje. - Nie zmienię stosunku do nierzetelnej krytyki. Podobnie jak do dziennikarzy pytających, dlaczego nie sprzedajemy tylu płyt co kiedyś. Tak zachowuje się przeciętny Polaka - wiecznie niezadowolony i wprost uwielbiający wymierzać prztyczki w nos. W wywiadach z uporem akcentuje, że nie ma przyjaciół, bo przyjaźń jest ideałem. - Osoby, które twierdzą, że mają wielu przyjaciół, traktuję z dużą podejrzliwością. Być może przesadnie wyidealizowałam to pojęcie... Dziś z obawą byłabym skłonna zaryzykować to określenie w stosunku do jednej lub dwóch osób - przyznaje. Możliwe, że tych potencjalnych traci, bo nie potrafi trzymać języka za zębami. "Ulubiony kotek wokalistki przepadł; jasnowidze otrzymali zdjęcie kotka" - wyśmiała cudze fanaberie w gorzkiej piosence "Pea Sorela". Przypadkiem kilka miesięcy wcześniej ta sama historia z kotkiem przydarzyła się Korze. Liderka Maanamu szukała wtedy pomocy u wróżbitów... O dalszym ciągu znajomości między obiema paniami nie słychać, choć jeszcze dwa lata wcześniej Nosowska wystąpiła na jubileuszowym koncercie Maanamu. Projekty realizowane wspólnie z innymi wykonawcami stały się w pewnym momencie wręcz jej specjalnością. Śpiewała na koncercie poświęconym pamięci Anny Jantar, była jednym z wykonawców projektu Yugoton, śpiewała z Michałem Żebrowskim, Dezerterem, Świetlikami i Ścianką. Mimo to nie przyjęła zaproszenia do nagrania kilku utworów z zespołem T.Love. - Nie chcę być taką piosenkarką do wynajęcia i w ogóle jakoś odmawiam współpracy osobom, które bardzo lubię - wyznała wówczas ku ogólnemu osłupieniu. Najbardziej zdziwili się zapewne ci, z którymi współpracowała. Najwidoczniej zamiast zaśpiewać razem z liderem T.Love Muńkiem Staszczykiem, wolała wspólnie zastanawiać się, czy polska kultura schodzi na psy, a w trakcie dyskusji przeprowadzać kompleksową degustację... karmy dla psów i kotów. Zdjęcia z tego happeningu opublikował miesięcznik "Machina". Najnowszy duet Nosowska stworzyła miesiąc temu wraz z Renatą Przemyk. Możliwe więc, że i za tą piosenkarką - w myśl jej wcześniejszych wypowiedzi - Nosowska nie przepada. Choć perwersyjny tekst utworu "Kochana" i teledysk, w którym obie panie tulą się do siebie, sugeruje inną interpretację. To zapewne dlatego, że Kasia Nosowska uwielbia prowokować.
__Archiwum__