Niebieskie serca i kolczugi
Przy Centrum Olimpijskim huczały armaty hetmana Żółkiewskiego, a na pl. Zamkowym Orkiestra grała dla powodzian. Przyszły tłumy.
Zobacz zdjęcia z koncertu WOŚP na Placu Zamkowym!
Serduszka, które w niedzielę rozdawali wolontariusze Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, nie były jak zwykle czerwone, lecz niebieskie. Za zebrane środki fundacja chce kupić sprzęt do likwidowania skutków powodzi. Po Starówce już od rana chodziły tysiące osób ozdobionych logiem WOŚP.
– Nie mogłam dać wiele, ale dałam choć 5 zł – mówiła emerytka Jadwiga Konarska z Bielan, spacerująca po Rynku Nowego Miasta. – Oglądałam relację z powodzi w telewizji i strasznie współczuję tym ludziom. Cieszę się, że choć symbolicznie mogę im pomóc.
Jurek dziękuje za pomoc
Od godz. 10 na pl. Zamkowym stały wozy straży pożarnej i scena, na której występowały zespoły rockowe.
– Dziękujemy wszystkim, którzy pomagają – krzyczał rozemocjonowany Jurek Owsiak.
– Wszystkie zespoły występują za darmo. Zgłosiło się do nas 400 grup, w całym kraju jest 300 koncertów. To piękne, że cały czas myślimy o pomocy innym.
O swojej pracy opowiadali też wolontariusze z organizacji pozarządowych, a strażacy przygotowali wiele pokazów i wozili najmłodszych po Starówce quadami. – Mnie najbardziej podobały się psy labradory z Warszawskiej Grupy Wysokościowej – mówiła licealistka Natalia, która z koleżanką przyszła na koncerty. – Nie dość, że są przesłodkie, to jeszcze ratują ludziom życie.
Wśród widzów przechadzali się też wolontariusze WOŚP z puszkami. Ludzie chętnie je zapełniali. W całej Polsce zebrali ok. miliona złotych.
Rosjanie znów przegrali
Nie zawiodło się kilka tysięcy warszawiaków, którzy przyszli w niedzielę podziwiać widowisko historyczne na łąkę w pobliżu Centrum Olimpijskiego.
– Nie dajmy się lachom, stawmy opór! – krzyczeli uciekający Rosjanie, ale na darmo. Tak jak 400 lat temu, także i tym razem podczas rekonstrukcji bitwy pod Kłuszynem wojska rosyjskie zostały rozbite. Ubrani w kolczugi, hełmy, mający z tyłu charakterystyczne pióra i niosący piękne proporce husarzy szarżowali na koniach kilka razy. Jednak Moskwicini i ich sojusznicy długo stawiali opór: głośno strzelali z armat i wykorzystywali swoje umocnienia. Ale nie pomogły im nawet muszkiety Szwedów: dowodzeni przez hetmana Żółkiewskiego Polacy rozbili przeciwników w pył.
Huk nie taki straszny
W inscenizacji wzięło udział kilkadziesiąt koni i ponad 100 rekonstruktorów. Jednym z nich był Rick Orli, który przyjechał na zabawę z USA.
– Bardzo interesuję się historią i w rekonstrukcjach biorę udział regularnie. Jedni mają w garażu samochód, ja mam armatę – opowiadał. – Byłem już amerykańskim kolonizatorem, walczącym Szwedem, tym razem wystąpiłem jako Rosjanin.
– To jest naprawdę świetna zabawa – mówił ubrany w czerwony, uszyty wg XVII-wiecznej mody, kaftan.
Dobrze się bawili nie tylko uczestnicy, ale także widzowie.
– Jestem pierwszy raz na takiej imprezie i bardzo mi się podoba. Moją córeczkę troszkę denerwują huki wystrzałów, ale nie płacze – relacjonowała Kasia Piasecka, która na bitwę przyszła z trzyletnią Amelką.
Prawdziwa bitwa pod Kłuszynem odbyła się 4 lipca 1610 roku. 2,7 tys. polskich rycerzy rozbiło kilkanaście razy liczniejszego przeciwnika. To zwycięstwo otworzyło Polakom drogę na Moskwę.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.