Paweł Lisicki
„Życie Warszawy” było jego pierwszą redakcją. Trafił do niej tuż po studiach.
– Właściwie dość przypadkowo – wspomina obecny naczelny „Rzeczpospolitej”. – Spotkałem na ulicy Pawła Ziółka, znajomego, który przyszedł tam razem z Kazimierzem Wóycickim i Tomaszem Wołkiem, pracował przez kilka miesięcy jako szef działu zagranicznego. Zapytał, czy bym nie chciał zostać dziennikarzem w dziale zagranicznym. Chciałem.
Redakcja „ŻW” mieściła się wówczas przy Placu Unii Lubelskiej. Paweł Lisicki pamięta długie korytarze, kiszkowate pokoiki, maszyny do pisania, depeszowców, drukarzy, masy papieru – cały świat, którego już teraz w nowoczesnych, skomputeryzowanych gazetach nie sposób spotkać. I jeszcze coś szczególnego. – Atmosferę wielkiej zmiany. Poczucie, że ta praca ma sens, że bycie dziennikarzem wtedy w Polsce, a był to rok 1991, ma wyjątkowe znaczenie, że można pisać i myśleć naprawdę. Nawet jeśli – tak jak to było w moim przypadku – zaczynało się od rozwikływania egzotycznych jednak problemów Afryki – wspomina Lisicki, dla którego pokolenia „ŻW” stało się szkołą dziennikarstwa. – Wydawało się, że zostanie drugą, najważniejszą obok „Gazety Wyborczej” gazetą w Polsce – dodaje. – Szkoda, że się nie udało. Ale dlaczego to już zupełnie inna historia.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.